X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Teraz pożegnamy się i zobaczymy, za którą z nas pójdzie.Zgodziły się.Karpowska poszła w ulicę Śniadeckich, Rodzikówna w Polną, a Julka w stronę domu.Szła prędko.Pewna była, że on idzie za nią, ale bała się obejrzeć.Gdy na rogu Topolowej zdecydowała się wreszcie, przekonała się, że ten cymbał ani myślał jej towarzyszyć.Pal go sześć! Niechby sobie nawet poszedł za piegowatą Rodzikówną!Drzwi otworzyła Józefowa.– Czy panienka będzie czekać z obiadem na panią? – zapytała.– Zaczekam.Przebrała się i poszła umyć ręce.Na oknie stała papierowa torba.Zajrzała do niej i zdziwiła się.– Józefowo? Po co Józefowa postawiła w łazience cukier?– Jaki cukier?– No, stoi tam torebka z pudrem cukrowym.Staruszka przydreptała.– A rzeczywiście.Ale to chyba pani przyniosła.Bo któż by?– Po co pani przynosiłaby?– A no, w domu zawsze przydać się może.Julka nakryła do stołu i zadzwoniła do Alicji.Odezwał się woźny i oświadczył, że pani prokuratorka już wyszła, będzie ze dwadzieścia minut, jak wyszła.Prawie w tejże chwili Julka usłyszała trzask otwieranych drzwi.– Alu, to ty?– Ja.– To świetnie.Można podawać obiad?– Naturalnie.Siedziały naprzeciw siebie przy stole i Julka opowiadała, co dziś było w gimnazjum.– Jesteś blada dziś, Alu – zauważyła ze współczuciem.– Może źle się czujesz?– Nie, trochę się przemęczyłam.– Czy to ty postawiłaś cukier w łazience?– Cukier? – zarumieniła się Alicja.– A tak.tak.Kupiłam sobie do herbaty.– Puder?– Właśnie, dali mi przez pomyłkę puder.Zresztą, czy to nie obojętne? Powiedz, czy pytano cię już z łaciny?– No, przecież przed chwilą ci mówiłam!– A tak, tak.Jestem dziś trochę roztargniona.Miałam bardzo męczącą rozprawę.– To tego bandyty z Mazowieckiej?– Tak.Dożywotnie więzienie.Alicja wstała i zabrawszy tekę, przeszła do swego pokoju.MIała jeszcze dużo pracy z przygotowaniem się do jutrzejszego oskarżenia w sprawie o rozpowszechnianie narkotyków przeciw Janowi Winklerowi, właścicielowi nocnego dancingu “Argentyna”.* * *.Adwokat huśtał się na swym amerykańskim fotelu i milczał.– Zatem – przerwał ciszę Drucki – jak pan oblicza szanse za i przeciw?– Gdyby oskarżała nie ta piekielna baba, wierzyłbym w wyrok uniewinniający, a tak.No, powiedzmy z pewną dozą optymizmu, że szanse są równe.Mecenas Koldinger nie podobał się zbytnio Druckiemu.Możliwe, że był rzeczywiście tak sprytny, jakim go przedstawił Załkind, możliwe, że na sali sądowej potrafił wydobyć z siebie energię, teraz jednak robił wrażenie apatycznego i zrezygnowanego, co irytowało w najwyższym stopniu.– Niech pan mi powie, mecenasie, jedno: czy w razie wyroku skazującego aresztują mnie natychmiast?– Nie sądzę.Kaucja jest wysoka, posiada pan duże i dobrze prosperujące przedsiębiorstwo, ucieczki pana nie będą się chyba obawiali.Chociaż z drugiej strony, jeżeli prokurator bardzo będzie nalegał.Drucki wstał.– Do widzenia.O której trzeba być w sądzie?– O dziesiątej.Do widzenia panu.I niech się pan nie denerwuje.Zrobimy wszystko, co będzie w naszej mocy.Drucki, zbiegając po schodach, żuł przekleństwa.Ładnie go ten adwokat urządzi.Ciepłe kluski.Niby fachowiec, a nic nie wie.Powiedziałby po prostu: uciekaj pan, bo sprawa przegrana, albo: kpij pan sobie ze wszystkiego, wyrok uniewinniający jest pewny.Wiadomo byłoby, czego się trzymać.Drucki nie żałował już wypuszczenia z rąk Cierżawskiego i swojej wielkoduszności wobec Kazi, którą wysłał do Krynicy pod warunkiem, że w ciągu roku nie pokaże się w Warszawie.– Pal ich wszyscy diabli!Przypomniała mu się Luba i dlatego poszedł do Toni.Spędził u niej noc i za kwadrans dziesiąta był już w sądzie.Poprawił mu się humor tak dalece, że wesoło zapytał woźnego, gdzie tu jest miejsce dla głównej osoby.Rozprawę wyznaczono w niedużej sali, toteż wkrótce zapełniła się po brzegi publicznością: kilku panów i około setki pań.Luba, Tecia, generałowa Dolińska, kwiaciarka Dosia, hrabina Holanowska, baletnica Jeresówna, córka prezesa Celińskiego, pokojówka z “Bristolu”, siostra kapelmistrza z operetki, rudowłosa manicurzystka od fryzjera.Wszystko klientki “Argentyny” lub też jego osobiste, a często łączące w sobie obie zalety, względnie takie, które chciałyby je łączyć.Drucki swobodnie rozmawiał z mecenasem Koldingerem, który wydawał się dziś zmieniony do niepoznania.Ruchliwy, wesoły, dowcipny, dzielił się ze swym mocodawcą pikantnymi uwagami na temat publiczności.– Ma pan szczęście do kobiet – mówił.– Szkoda, że zagalopowało się ono aż tak daleko, że i oskarżycielem jest kobieta.– Prawda! – przypomniał sobie Drucki.– Co za kaprys losu! Oskarżać mnie będzie ta piękna blondynka! Podprokurator Alicja Horn.Rozległ się dzwonek i przeciągły, ostry głos woźnego oznajmił:– Proszę wstać.Sąd idzie.Rumor wstających i z drzwi, znajdujących się za zielonym stołem wysunęły się postacie trzech starszych panów w togach oraz małej, czupurnej protokolantki w wielkich, rogowych okularach.Jednocześnie z bocznych drzwi weszła Alicja Horn, wysoka, smukła, o wspaniałych, płonących oczach, zasłoniętych do połowy nieprawdopodobnie długimi rzęsami, o wypukłych, zmysłowych ustach, których tak pragnął.Drucki przez chwilę miał nieprzepartą ochotę ukłonić się jej według wszelkich zasad dobrego tonu, lecz pohamował się.Czytano akt oskarżenia.Przewodniczący, mecenas Turczyński, miły, siwy pan o inteligentnym wyrazie twarzy, nerwowy, drobny sędzia Pszczółkowski, którego rysy przypominały srokę i referent sprawy, gruby, ponury jegomość, sędzia Hum z wystającymi z twarzy złego buldoga krzywymi, żółtymi zębami.– Ten mi da bobu – szepnął do ucha adwokata.– Hum? Myli się pan.Człowiek o najlepszym sercu.Kolosalnej dobroci.Najgorszy jest Pszczółkowski.Drucki złapał kilkakrotnie wzrok wpatrującej się w niego aplikantki i spojrzał na Alicję.Ta nie odrywała oczu od papierów.– Niemożliwe, żeby mnie nie poznawała – stwierdził w myśli.Na stole leżała paczka z morfiną: dowód rzeczowy.– Ach, ta głupia Kazia!Jakże łatwo mógł się uwolnić od oskarżenia: Wystarczyłoby szepnąć kilka słów Koldingerowi!.Patrzył na Alicję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

 Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.