[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć w głębi duszy wiedziałem, że nie ma racji i tak naprawdę nie byłem ofiarą Bogu ducha winnych dziewczynek, ale raczej swojej własnej niedojrzałości, jej przemowa dobrze mi zrobiła.Poczułem się trochę mniej winny, a za to trochę bardziej pokrzywdzony, i to znane mi uczucie rozżalenia ogarnęło okolice mojego serca.Zrobiło mi się miękko i rzewnie.Przychylniejszym okiem spojrzałem na Olimpię, a ona podchwyciła to i przesiadła się na kanapę.– Opowiedz mi jeszcze coś o swoich przygodach – poprosiła.Dałem się namówić i tym razem wybrałem historię prawdziwą, w której moja młoda przyjaciółka okazywała się osóbką całkiem inteligentną i przewrotną.Chcąc się uwolnić od moich zalotów, które z jakichś powodów były jej nie w smak, zręcznie podsunęła mi swoją przyjaciółkę, niezbyt ładną pyzatą blondynę.Pyza, jak ją nazywałem, długo nie chciała się ode mnie odczepić i nie raz przeklinałem tę, która tak podstępnie wystawiła mnie do wiatru.Dlaczego opowiedziałem Olimpii właśnie tę historię? Prawdopodobnie wiedziony typową ludzką potrzebą podobania się i bycia w zgodzie z cudzymi oczekiwaniami.Tak mnie widziała, taki więc chciałem być.Właściwie nie lubiłem siebie takiego, nie akceptowałem emocjonalnego rozkojarzenia, tego czegoś w sobie, co sprawiało, że goniłem wciąż za nowymi wrażeniami, a coraz bardziej znudzony popadałem w depresję.– Dlaczego tak jest? – spytałem i dodałem od razu:– Może to wpływ Wielkiej Matki? Krążę wciąż w jej orbicie i to ona nie pozwala mi dojrzeć?– Zostaw matkę w spokoju – żachnęła się Olimpia.– Powiedz mi raczej coś o ojcu.– Ojciec? – spojrzałem na nią ze zdziwieniem.– Od dawna go nie widziałem.– Dlaczego? – W głosie Olimpii zabrzmiał delikatny wyrzut.– Czy ja wiem? Jakoś nie pomyślałem o ojcu, moją uwagę zawsze przyciągała matka.Ojciec jest jakiś taki.– zawahałem się –.niekonkretny.– Nieugruntowany.– Spojrzała na mnie uważnie.– Porzuciłeś go.Zapomniałeś o nim.Matki są obecne, lepiej czy gorzej, ale są.Ojcom pozwoliliście odlecieć.– Kto pozwolił?– No wy, synowie.– Wskazała na mnie, jakbym mógł mieć jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, że mówi także o mnie.– Nie chcecie dorosnąć.Zamyśliłem się.Po chwili mówiła dalej:– Twoja uczuciowa rozrzutność jest tylko odwrotną stroną lęku przed seksem.Powinieneś zająć się jedną kobietą.Prawdziwą kobietą – dodała i zobaczyłem w jej oczach niebezpieczne błyski.– Ależ ja się boję jednej kobiety!– A zatem masz ukryte skłonności homoseksualne – powiedziała.– Wykluczone!– Może sam o tym nie wiesz?– Tym bardziej nie! – prawie krzyknąłem.– To, że tak nerwowo reagujesz, daje wiele do myślenia – skwitowała moje protesty.W jej oczach zobaczyłem swoją malutką skuloną postać.Bałem się jej.I nagle poczułem rękę Olimpii na swoim udzie.W tym dotknięciu było coś naglącego i pełnego pożądania.Olimpia pragnęła mnie, czułem to, a jej natarczywe słowa miały sprowokować moją ociągającą się męskość.Nie, twoje niedoczekanie, nie pójdę z tobą do łóżka, postanowiłem w duchu.Wyszedłem niedługo potem, odprowadzany jej chmurnym spojrzeniem.Obiecałem sobie, że więcej już do niej nie przyjdę.Szedłem Floriańską w stronę mostu.Dzień się kończył i światło zachodzącego wiosennego słońca oświetlało praskie chodniki.Powietrze nad Wisłą było przesycone lekką mgłą.Lubiłem takie popołudnia, kiedy nic się nie działo, nigdzie się nie śpieszyłem, a ludzie wokół wydawali się spokojni i rozluźnieni.Rzadki przypadek w ruchliwym mieście.Szybko ochłonąłem z wrażeń w mieszkaniu Olimpii i nawet o niej nie myślałem.Tramwaj zatrzymał się na przystanku, ale zignorowałem go.Postanowiłem iść piechotą.Rozległe trawniki w zoo pokryte były zieleniejącą trawą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.