[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tych stronach było jednak mnóstwo komarów, które cięły dniem i nocą, i jak mi potem opowiadano, z ich powodu spędzali bardzo złe noce, a z niewysypiania głowa była nieprzytomna.Napisał też Kortez do Sandovala, mniemając, że weszliśmy już do Naco, gdzie ścięto Cristobala de Olid, aby mu przysłać dziesięciu żołnierzy z Guazacualco, bez których nie może nic przedsiębrać, a chciałby dojść do portu Hondurasu, tam gdzie zostało założone miasto Trujillo.*Tymczasem Sandoval zajęty był pacyfikacją prowincji Naco oraz walką zżołnierzami hiszpańskimi, którzy z powodu tarć między wodzami przybyli z Nicaragui, ta bowiem podówczas zdobyta i spacyfikowana została.Ci żołnierze wyrządzali wiele krzywd Indianom, rabując ich wioski.Sandoval wszystkich ich pojmał i włączył do swoich oddziałów, zaś do Korteza wysłał listy z wiadomością o tym, co zaszło.Nie będę opowiadał o naszych trudach i walkach, jakie w tym czasie toczyliśmy.Wrócę do Korteza.Kortez siadł na okręty w Puerto de Caballos i po sześciu dniach odpłynąłdo portu Trujillo.My, ze swej strony, przybyliśmy do Trujillo w godzinę wieczorną i tuż pod miastem spotkaliśmy pięciu jeźdźców, był to Kortez i inni szlachcice, którzy udali się byli na przejażdżkę po wybrzeżu.Kiedy nas spostrzegli z daleka, nie wiedzieli, co by to być mogło, ale poznawszy nas Kortez zsiadł z konia i ze łzami w oczach podszedł nas uściskać, a my jego, a potem rzekł: „Och, bracia i druhowie mili, jakże pragnąłem dowiedzieć się prawdy i co się z wami stało!"Był tak wychudły, że żal brał patrzeć, dowiedzieliśmy się później, że byłbliski śmierci z powodu gorączki i smutku, gdyż wówczas nie miał żadnych wieści z Meksyku, ani złych, ani dobrych.Mówili niektórzy, że tak bliski był zgonu, że przygotowano już dlań habit świętego Franciszka, aby go w nim pochować.Wraz z Kortezem pieszo udaliśmy się do miasta, gdzie zajęliśmy kwatery i wieczerzaliśmy z nim, ale nędza była taka, że nawet placków maniokowych było mało.W trzy dni po naszym przybyciu do Trujillo ujrzano nadciągający z otwartego morza żaglowiec z Hawany wysłany z listem przez licencjata, którego Kortez pozostawił był w Meksyku.*Kiedy ów wspomniany okręt przybił do brzegu, pewien szlachcic, który na nim był kapitanem, wysiadł na ląd i przyszedł ucałować ręce Kortezowi, oddając mu list od licencjata Zuazo.Ledwie Kortez ów list przeczytał, ogarnął go wielki smutek, usunął się do swej kwatery i słychać było, że łka żałośnie.Wyszedł stamtąd dopiero na drugi dzień rano, była to sobota, rozkazał raniutko odprawić mszę w kościele Panny Maryi, a po mszy prosiłnas, abyśmy wszyscy wysłuchali nowin z Nowej Hiszpanii.Rozeszła się tam wieść, że wszyscy zginęliśmy, wobec tego zabrano nasze posiadłości i wystawiono je na licytację rozdzielono naszych Indian pomiędzy innych Hiszpanów bez zasług.Z listu dowiedzieliśmy się, że pomiędzy skarbnikiem Alonsem de Estrada i rachmistrzem Albornozem z jednej strony a intendentem Salazarem i kontrolerem Pedrem Chirinos z drugiej toczyła się zażarta walka o władzę.Codziennie wybuchały zamieszki i bójki, Indianie zaczęli się buntować, rządcy — kontroler i intendent —trwonili złoto ze skarbca Jego Królewskiej Mości.W tym czasie przybyłDiego de Ordaz z Kastylii i widząc, co się dzieje, udał się na poszukiwanie Korteza, dotarł do Xicalango, gdzie zginęli zabici przez Indian Simón de Cueana, którego Kortez wyprawił był morzem, oraz kapitan Francisco de Medina, wysłany na jego poszukiwanie.Diego de Ordaz wniósł z tego, że Kortez nie żyje i tę rzekomo pewną wiadomość przekazał do Meksyku.Wówczas intendent włożył żałobę, zbudował ku czci Korteza grobowiec i pomnik w katedrze Meksyku i natychmiast przy dźwiękach trąb i bębnów obwołał się gubernatorem i naczelnym wodzem Nowej Hiszpanii, wydałrozkaz, aby wszystkie żony, których mężowie zginęli przy Kortezie, odprawiły nabożeństwo za ich dusze i co rychlej wychodziły za mąż.Kiedy jedna z kobiet, żona Alonsa Valiente, nie chciała brać męża, twierdząc, że jej mąż i Kortez, i my wszyscy żyjemy, intendent kazał ją wysmagać i pędzić przez ulice Meksyku jako czarownicę.A jako na tym świecie wielu jest zdrajców i pochlebców, jeden z nich, którego nie nazywamy, aby czci jego nie szkodzić, opowiadał wobec intendenta i licznych innych osób, że zachorzał był ze strachu, kiedy pewnej nocy przechodząc koło Talelulco, gdzie stał najwyższy bożek Uichilobos, a teraz jest kościół świętego Jakuba, widział, jak na dziedzińcu płonęły żywcem dusze Korteza, doni Mariny i Sandovala.Inny się zjawił, którego również nie nazywam, bo dobre mniemanie o nim mają, i opowiadałintendentowi, że w Tezcuco, po dziedzińcu tłuką się upiory, Indianie zaś twierdzą, że są to dusze doni Mariny i Korteza.Wszystkie te zdradzieckie kłamstwa powiadali jedynie, aby zyskać łaski intendenta.Tymczasem przybyli do Meksyku Francisco de Las Casas i Gil González de Avila, a widząc owe zamieszki i że intendent obwołał się gubernatorem, zganili go publicznie, mówiąc, że nie można tego dopuścić, bowiem Kortez żyje, wierzą w to usilnie, a gdyby tak nie było — czego Bóg nie dozwoli —to jako osoba i rycerz bardziej godzien jest gubernatorstwa Pedro de Alvarado niż intendent.Skoro intendent przekonał się, że Las Casas i licencjat Zuazo nie są jego przyjaciółmi i nie idą mu na rękę, rozkazał pojmać Gonzaleza de Avila i Francíska de Las Casas wszczął proces przeciw nim z powodu uśmiercenia Cristobala de Olid i skazał ich na ścięcie, ale ponieważ apelowali do Majestatu, odesłał ich do Kastylii.Po czym aresztowano Zuazę, odesłano go na mułach do Vera Cruz i wywieziono na wyspę Kubę, zaś Rodryga de Paz, majordomo Korteza, poddano torturom, przypiekając mu gorącą oliwą i ogniem nogi, aby wydał, gdzie schował złoto Korteza, którego nie miał.Wyszedł chudy i chory z więzienia, bliski śmierci.Intendentowi jednak było nie dość tego — lękał się, że jeśli zostawi go przy życiu, uda się ze skargą do Króla Jegomości, rozkazał go przeto powiesić jako buntownika i bandytę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.