[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczyłam, jak łucznicy ustępują placui z szarości poranka wyłania się długi szereg centaurówz mieczami.Łucznicy dołączają do nich, wydłużając szeregz prawej i z lewej strony, i też wyciągają miecze.Niestetytwarzy nie byłam w stanie dojrzeć, zresztą po chwili cały tendługi szereg odwrócił się do mnie tyłem.Fomorian niewidziałam, tylko barczyste plecy walczących centaurów.Częśćz nich parła do przodu, część cofała się.– Niestety, Vic, nie mam bladego pojęcia, o co w tymwszystkim chodzi – powiedziałam zrezygnowanym głosem,oddając jej lunetę.– Po prostu walczą – odparła Łowczyni.– To może trwaćwiele godzin.Rheo, pamiętaj, pierwsza bitwa, którą się ogląda,zawsze wydaje się końcem świata.– Rozumiem.Tym bardziej że nie możemy nic zrobić,tylko stać tu i patrzeć.– No właśnie.Więc stałyśmy i patrzyłyśmy.W południe uczenniceprzyniosły suchary, ser i mięso, a także bukłak ze słodkimwinem.– Przekażcie Talii, że sytuacja nie ulega zmianie –zawołałam za nimi, kiedy były już na schodkach.– Talia wie, lady Rhiannon! – odkrzyknęła jedna z nich.– Talia widzi bardzo dużo – powiedziała Victoria.– Jestem tego pewna!Jadłyśmy, jednocześnie nadal obserwując.Luneta krążyłaz rąk do rąk.Każda z nas patrzyła przez parę minut, oddawałanastępnej i znów zabierała się do jedzenia.Kiedy w którymśmomencie po raz kolejny odbierałam lunetę od ŁowczyniCathleen, byłam już po jedzeniu.Na deser wypiłam kilka łykówsłodkiego wina i przyłożyłam lunetę do oka.I poczułam serce w gardle.– Victorio! Szybko! Ty popatrz! Co się dzieje?! Szybko,Victorio!Błyskawicznie przystawiła lunetę do oka.Słyszałam, jaknagle odetchnęła głęboko, a potem.zastygła.– Victorio!! Odezwij się!– Fomorianie przedarli się przez szeregi centaurów –powiedziała głuchym głosem.– Los kobiet w świątyni zostałprzesądzony.ROZDZIAŁ PIĘTNASTY– Nie, Vic! Nie! – krzyknęłam, chwytając ją za ramię.–Jest jeszcze szansa.Wiem, że Fomorianie nigdy nie przechodząprzez wodę.Kiedy bieżąca woda oddziela ich od ziemi, czująokropny ból.Trzeba jak najszybciej wszystkie kobietyprzeprowadzić przez most na drugą stronę rzeki, tam będąbezpieczne! Oczywiście trzeba będzie potem jakoś zablokowaćmost, żeby Fomorianie na niego nie wleźli, ale o tym pomyślisię później! Teraz najważniejsze uciekać za rzekę!Victoria momentalnie oddała mi lunetę i zaczęła wydawaćrozkazy Łowczyniom.– Te kreatury przebiły się przez naszych wojowników.Trzeba jak najszybciej przeprowadzić kobiety ze świątyni przezmost, żeby znalazły się po drugiej stronie rzeki.Tylko tam będąbezpieczne, bo te stwory boją się bieżącej wody.Zabieramy siędo tego natychmiast!Przycisnęłam się do balustrady, żeby Łowczynie mogłyswobodnie przejść do schodów, jednak ani na moment nieodjęłam lunety od oka.I byłam coraz bardziej przerażona.Widziałam, jak skrzydlate postaci niczym szarańcza opadają naszeregi centaurów.Żadnych zresztą szeregów już nie było, tylkoplątanina ciał.Widziałam, jak wielkie miecze sieką skrzydlatebestie, jak rozszarpywane szponami centaury padają na kolana.Mnóstwo Fomorian zostało rozsiekanych na kawałki, niestetynatychmiast nowi stawali na zwłokach pobratymców, dziękiczemu byli prawie tej samej wysokości co centaury.Tychstworów były nieprzebrane ilości.Kolejne fale szponów i kłówzalewały centaury.Sprawa była przesądzona, musieli ustąpić.– Rheo! Schodź! Mamy przecież zadanie do wykonania!– Ale ja go nie widzę, Vic!– Rheo, przecież powiedział wyraźnie, że cię odnajdzie.A ty, zamiast stać tu i szaleć z niepokoju, pomożesz namprzeprowadzić kobiety przez most.– Dobrze.Pognałam na dół za Łowczyniami.Kiedy weszłyśmy dowielkiej sali, szmer trwożliwych rozmów ucichł i natychmiastpodeszła do nas Talia.– Wojsko centaurów nie dało rady powstrzymać Fomorian– przekazałam jej.– Fomorianie wejdą do świątyni.Tę hiobową wieść Talia przyjęła z zadziwiającymspokojem.– Lady Rhiannon, wiem już o tym od mojej Bogini.Comamy robić?– Musicie jak najszybciej znaleźć się po drugiej stronierzeki Geal.Fomorianie nie sforsują jej, bo nie wchodzą dowody.Tam będziecie bezpieczne.– Odszukałam wzrokiemUzdrowicielkę.– Wszystkich chorych połóżcie na noszach.Łowczynie je przeniosą.– Gdy Sila galopem opuściła salę,znów zwróciłam się do Talii: – Śpieszcie się.Fomorianie mogązjawić się tu w każdej chwili.Nasi wojownicy nie są jużw stanie ich powstrzymywać.– Tak, Rheo.– Talia odwróciła się, jej donośny głossłychać było w każdym zakątku sali.– Dziewczęta, musimy jaknajszybciej opuścić naszą świątynię! Idźcie za kapłankami namost.Nie zabierajcie ze sobą niczego.Tylko wasze życie.–Przekrzywiła lekko głowę.Wszyscy znieruchomieli, a jawiedziałam, że słucha głosu rozbrzmiewającego w jej głowie.Tego głosu, który był mi już tak bliski.– Bogini zapewniłamnie, że wcale nie widzimy naszej ukochanej świątyni po razostatni.Wszystko, co teraz stracimy, zostanie odzyskane.A teraz śpieszcie na most.Nie zapomnijcie modlić się przez całyczas, by nasi mężni wojownicy jak najszybciej dołączyli do naspo drugiej stronie rzeki!Kapłanki pośpieszyły do drzwi, wiodąc grupki uczennic.Erato wzięła Talię za rękę i też zajęły się dziewczętami.Dodawały im otuchy, ponaglały te, które jeszcze nie dołączyłydo swoich grup, jednym słowem Talia naprawdę byłaby świetnąnauczycielką w szkole średniej (z tym że na większe pieniądzez tego tytułu, że jest świetna, nie miałaby co liczyć) [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|