[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pa-trzę, jak on wsuwa ją do kieszeni, po czym chwyta kolejnykubek i napełnia go.Kto by pomyślał, że moja siostra zakocha się w demonie przyciągającym dziewczyny jak magnes.Tylko czekaćna jakieś z ł a m a n e serce.Dla mnie bomba.Im szybciej zobaczy, jaki on jest naprawdę, tym szybciej go rzuci.Może jakoś zaaranżuję, żeby znalazła tę karteczkę.Ponownie rozglądam się po podwórku, widzę grupkiludzi, którzy rozmawiają i się śmieją, a na obrzeżach przytulone ciała w cieniu drzew.W mojej głowie znowu pojawia się Lili.Próbuję się jejpozbyć, ale na próżno.P o d ą ż a m więc drogą fantazji.Czuję, jak przyciska się do mnie, doprowadza do tego, że pragnę jej tak, jak absolutnie nie powinienem.A w tej swojej fantazji mogę ją mieć.Trzymam ją w ramionach, a kiedypochyla ku mnie twarz, całuję ją.Przesuwam d ł o ń m i poluku jej bioder, zmysły mi posykują w kontakcie z jej rosnącą t e m p e r a t u r ą , gdy ona też p o c h ł a n i a m n i e d ł o ń m i.Czuję straszliwe pragnienie, żeby położyła się na m n i ei oszałamiającą falę rozpaczy.Mój szósty zmysł poraża mnie jak prąd.W jednej chwili zdaję sobie sprawę, że mrowienie w fantazji nie pochodziło od rąk Lili.Od jakiegoś czasu dzwonił mój alarm demonowy.63Rozproszyłem się.Nawet nie zastanawiam się, skąd dochodzi - ani sięnie złajałem za niedopatrzenie.W okamgnieniu jestem podrugiej stronie podwórka i otaczam F r a n n i e polem.Z o p o r e m odłącza się od grupy, gwałtownie łapiąc oddech.- M u s z ę iść - mówi do przyjaciół i o d w r a c a się poszukać Luca, który idzie w jej stronę z d w o m a k u b k a m i piwa.- Są tu kumple twojego c h ł o p a k a - szepczę F r a n n i edo ucha.- Gdzie? - pyta, szeroko otwierając oczy i rozglądającsię dokoła.- Nie wiem dokładnie, ale na pewno więcej niż jeden.Idziemy.- Popycham ją lekko, ale o n a już sama idzie.D o p a d a Luca.- M a t t mówi, że musimy iść - szepcze, rozglądając sięw panice.Luc upuszcza piwo i chwyta ją za rękę.Idziemyszybko do samochodu i już mamy wyjść na ulicę, gdy dostrzegam trzy pary czerwonych oczu wyzierające spomiędzy drzew.O g r o m n y rudowłosy d e m o n z pizzerii Ricca wychodzi z cienia i patrzy, jak idziemy.Chociaż nie wykonuje żadnego ruchu, żeby nas powstrzymać, mnie przeszywa ostry, gwałtowny prąd.Frannie przysiada w pozycji obronnej, gotowa uderzyć,ale Luc chwyta ją za rękę i ciągnie w stronę samochodu.Biegniemy.D e m o n posyła m i groźny uśmiech.C h o c i a ż j e s t e mniewidzialny, on wie, że tu jestem - tak samo jak ja bymwiedział, że on tu jest, gdybym uważał.D w a pozostałe,pomniejsze, ale równie mocne, wychodzą z cienia, kiedycofam się do samochodu Luca.Co się dzieje, u diabła? Przyszli po Frannie?Z e r k a m na F r a n n i e i Luca, którzy wskakują do samochodu.S e k u n d ę dłużej wpatruję się w grupę demonów, po czym przemieszczam się na tylne siedzenie shelby'ego.64Wygląda, że Luc jest pewien, co należy robić, knykcie na kierownicy ma pobielałe, kiedy manewruje międzywybojami.- Nie prześcigniesz ich - mówię, osuwając się w fotelu.- Nic ci nie jest? - pytam Frannie.- N i c.- Zrobili ci coś?- Nie.Tylko tyle, co widziałeś.- To moja wina - mówi Luc słabym głosem, niemalszeptem.- Luc, przestań.- F r a n n i e kładzie mu rękę na ramieniu, twarz ma zatroskaną.Luc dalej wpatruje się w przestrzeń przed sobą, twarzma napiętą, szczęki zaciśnięte.- Myślę, że przebywanie ze m n ą jest dla ciebie niebezpieczne.- Nigdzie nie odejdę.Przenosi wzrok na czubek jej głowy, bo o n a opieramu głowę o r a m i ę , i wypuszcza głośno powietrze, poczym ponownie kieruje całą uwagę na drogę.Wciąż bijeod niego determinacja, obie ręce ma zaciśnięte na kierownicy, wargi tworzą wąską linię.Ale w tej krótkiejchwili zobaczyłem to.Odpowiedź.Widziałem, jak z jego oczu znika udręka, a pojawiasię w nich postanowienie.Może j e d n a k się zdobędzie, byzrobić to, co trzeba.Jeśli uzna, że naraża F r a n n i e na niebezpieczeństwo, to chyba odejdzie.Pomyślawszy to, czuję większy szacunek do demona.Prawdę mówiąc, gdyby nie był demonem, może nawet bymzniósł, że jest z moją siostrą.Ale on jest d e m o n e m.Więc ja wiem, co muszę zrobić.F R A N N I EL u c parkuje t a m gdzie zawsze - p o d o g r o m n i a s t y mklonem przy ogrodzeniu po drugiej stronie ulicy.Ledwie mogę dojrzeć przedni zderzak shelby'ego, przez liściewidzę tylko odbijające się od niego światło księżyca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|