[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zwracając uwagi na Winthropa i gapiów, którzy za nim szli, Elliot nałożył w pośpiechu kapelusz, otworzył drzwi i wyszedł na zatłoczone podwórko.Do tawerny wciąż zmierzały tłumy, a na poboczu stało mnóstwo koni.Pośrodku podwórka stanął Gus Weyden, zdejmując z siebie płaszcz.Rzucił go na żywopłot, po czym ruszył na Elliota z rękoma opartymi na smukłych biodrach.Ten widok powinien go rozśmieszyć, ale Elliot nie widział w tym nic zabawnego.Na tyle zdecydowanie, na ile mógł, zrobił krok w stronę Gusa, unosząc dłoń.- Posłuchaj, Weyden, bądź rozsądny.Chcę tylko porozmawiać o.aj! Pierwsze uderzenie Gusa trafiło go prosto w podbródek, podrzucając mu głowę i posyłając kapelusz na ziemię.Elliot zachwiał się, ale odzyskał równowagę w chwili, gdy na zewnątrz pojawił się Winthrop.Uderzenie wywołało oczekiwanie wśród tłumu, gdy ludzie uświadomili sobie, że bójka zaczyna się na dobre.Krzyki i pochlebstwa mieszały się z naprędce robionymi zakładami, gdy podniecony tłum otoczył walczących.- Dwa funciaki na wielkiego jaśniepana - Elliot usłyszał ochrypły głos w tłumie.Na ustach Gusa pojawił się gorzki, zdecydowany uśmiech, kiedy machnięciem ręki przywołał Elliota do siebie.- Dalej, Rannoch - zadrwił cicho - nie obchodzi mnie, jaki jesteś wielki.- Chcę tylko porozmawiać, Gus.Nie walczyć - odezwał się miękko Elliot, schylając się, żeby podnieść zakurzony kapelusz.W tłumie rozległy się gniewne gwizdy, gdy jego palce dotknęły ronda, i niemal w tej samej chwili but Gusa wylądował na jego żebrach, posyłając go na ziemię.Tłum zawył.- Trzy do dwóch! - krzyknął podniecony głos z tyłu, gdy Elliot podnosił się niezdarnie z ziemi.- Na czyją korzyść? - zapytał chciwie sir Hugh.Elliot z zaskoczeniem obrócił głowę, gdy kolejne uderzenie Gusa trafiło go w brzuch tak mocno, że aż się zatoczył.- Chyba na młodzika - padła zaskoczona, niepewna odpowiedź.Elliot pałał świętym oburzeniem.Do diabła, Gus nie chciał słuchać tak samo jak Evangeline, a teraz jeszcze jego wuj robił zakłady na jego walkę.Uniósłszy podbródek, Elliot zobaczył, że mięśnie Gusa napinają się, żeby zadać kolejny cios, więc zbierając wszystkie siły, podniósł ramię, żeby zablokować cios Gusa i jednocześnie uderzyć go drugą pięścią w brzuch.- Nie - obstawił znowu gracz, gdy Gus ze świstem wypuścił powietrze i zachwiał się.- Myślę, że zakłady na wielkiego pana.Gus szybko odzyskał równowagę i szykował się do zadania kolejnego ciosu.Zmęczony postawą moralisty, Elliot cofnął się, ściągnął płaszcz i rzucił go wujowi.Jak para rozjuszonych kogutów pięściarze okrążali się, jakby odpychani siłą odśrodkową.- Nie zmuszaj mnie, żebym to zrobił, Weyden - ostrzegł cicho Elliot.- Może i piłem przez ostatnie dwa dni, ale jestem niemal dwa razy od ciebie większy.- Tak, brutalna siła - zadrwił Gus.- Czy to właśnie o to chodzi? Tak właśnie zmusiłeś Ev.- Zamknij się, głupcze! - ryknął Elliot, rzucając się na młodszego mężczyznę.Powalił Gusa silnym ciosem i padł razem z nim na ziemię.Tłum wokół nich rozstąpił się, gdy Elliot przycisnął Gusa do ziemi i usiadł na nim.Gus spróbował napluć Elliotowi w twarz.- Evie cię kochała, ty libertynie bez zasad! Elliot pochylił się bardziej, przyszpilając ramiona Gusa do ziemi.- Niech cię szlag, uważaj, co mówisz! - wyszeptał Gusowi do ucha.- Rozumiem, że jesteś zły, i może masz ku temu powody, ale nie jest to czas ani miejsce, żeby wymieniać imię.Nagle Gus wyrzucił kolano i trafił Elliota prosto w krocze.Elliot ryknął, przetoczył się na bok i padł dysząc z bólu, podczas gdy Gus zerwał się na nogi.- Wstawaj, ty sukinsynu! - warknął Gus, machając zachęcająco ręką.Palce miał zasinione i spuchnięte.- Och, do diabła! - wychrypiał Elliot.- Dowal mi, Weyden, jeśli to przyniesie ci ulgę.- Wypluł z ust piach i znowu rzucił się na Gusa.Po chwili tarzali się po dziedzińcu tawerny jak para warczących kundli, najpierw na górze był Elliot, potem Gus.W powietrzu latały pięści i łokcie, gdy świat wydawał się wirować wokół Elliota, wciągając go w wir mdłości i zawrotów głowy.Obaj mężczyźni dyszeli, a ich ubrania pokryte były brudem.W końcu Elliotowi udało się uzyskać przewagę i jeszcze raz przygniótł Gusa do ziemi, jednocześnie starając się opanować rewolucję w żołądku.Włosy zwisały Elliotowi bezładnie nad okiem, częściowo zasłaniając mu widok na przeciwnika.Wtedy Gus poruszył się i Elliot zobaczył, że z nosa młodego mężczyzny płynie krew.Spływała po jego twarzy i szyi, tworząc na kiedyś białej koszuli Gusa wielką czerwoną plamę.Ten widok był nie do zniesienia.Elliot był zgubiony, bo to, co zobaczył, podziałało na jego mocno nadwerężoną wrażliwość.Z jękiem protestu sturlał się z Gusa i czołgając się na kolanach i trzymając za brzuch, zwymiotował wypite przed chwilą piwo.Nagle Gus także znalazł się na kolanach, trzymając się za brzuch i dysząc ciężko.Ale on, Elliot stwierdził z wściekłością, śmiał się.Śmiał się! Uczciwa walka między przyjaciółmi to była jedna rzecz, ale naśmiewanie się z kaca innego faceta, to było coś zupełnie innego.A kopanie w krocze to naprawdę nieuczciwa walka!Tłum cofnął się instynktownie.Kilku gości wycofało się do tawerny, podczas gdy ci, którzy robili zakłady, drapali się po głowach.Było dla wszystkich oczywiste, że awantura się skończyła, przynajmniej chwilowo.- A niech cię, Weyden - warknął Elliot, z trudem się podnosząc i gwałtownie spluwając na ziemię.Wyciągnął ręce i poderwał Gusa do góry z nową siłą, po czym pociągnął młodego człowieka w stronę stajni.- Musimy obgadać kilka spraw, przyjacielu.- Przez ramię rzucił gniewne spojrzenie Crane’owi, wujowi i pozostałym widzom.- W cztery oczy! - ryknął, a tłum cofnął się ze strachu.W mroku stajni Elliot rzucił Gusa na stertę siana i ciężko klapnął obok niego.Wyglądało na to, że wściekłość młodego człowieka niemal całkowi - cie wypaliła się w kurzu podwórza.Z jego żądzy krwi zostało już teraz gniewne spojrzenie.Gus zaczął wycierać nos.Odetchnąwszy z ulgą, Elliot przetarł brudnym rękawem koszuli brwi.- Posłuchaj, Weyden - zaczął wolno.- Wiem, że to nie wygląda dobrze, ale musisz mi pomóc.Po prostu posłuchaj mojej wersji historii.* * *Evangeline była w holu głównym, gdy kuśtykający Gus wszedł na schody, Crane i Theo podążali za nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.