[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, że tak.I pewne rzeczy zabrano.Wiedziałem to, bo oprócz głowy lalki tkwiącej w mojej pieprzonej kieszeni leżały w dużym czarnym worku w moim biurze - prezent od gościa, który nazywał się Stevem Torringtonem.Wyobraziłem sobie, jak grzebie w rzeczach Abbie, podczas gdy jej prawdziwi rodzice leżą zamordowani na dole, i poczułem bezsensowną wściekłość na swoją własną naiwność.Nic dziwnego, że odesłał kobietę do wozu.Kimkolwiek, kurwa, był, wiedział, że ma dość talentu aktorskiego, by odegrać swoją rolę, ale wolał nie polegać na jej zdolnościach.I miał rację.Doskonale odgrywał rozpacz, choć rozpacz zazwyczaj nie jest tak wygadana.Powinienem był się zorientować.Powinienem był coś wyczuć.Ale gdyby nawet, co mógłbym zrobić? Odmówić przyjęcia sprawy? Abbie nie żyła - to wiedziałem na pewno, bo dotknąłem jej ducha poprzez londyńską noc.I czułem przejmujący smutek i żal, które przepełniały ją za życia.Bez względu na kłamstwa, tak naprawdę przyjąłem sprawę z jej powodu.I dla niej doprowadzę ją do końca.W tym momencie miałem nadzieję, że oznacza to, że gdzieś po drodze znów wpadnę na soi-disant Steve'a Torringtona, by móc przywrócić sobie nieco szacunku dla własnej osoby dzięki odpowiedniemu zastosowaniu łyżki do opon.Wizja ta sprawiła, że przypomniałem sobie siniaki „Mel”.I nagle pojąłem, że służyły wyłącznie zrobieniu właściwego wrażenia: dekoracja mająca wzbudzić moje współczucie i może wyjaśnić jej niezręczność i brak emocji w głosie.Sukinsyn niczego nie przeoczył - i nie obchodziło go, komu zadaje ból.- Co właściwie myślą gliny? - spytałem, z lekkim niepokojem porzucając ten wątek.Nicky wzruszył jednym ramieniem.- Nic nie wiedzą - oznajmił.- Przynajmniej nic, co znalazłoby się w aktach.Zanalizowali pociski, toteż kiedy znajdą spluwę, od razu ją rozpoznają.Przepraszam, spluwy, bo były dwie.Ale nic w bazie danych balistycznych nie sugeruje, by którejkolwiek użyto wcześniej, więc na razie to ślepy zaułek.Sprawdzili dokładnie cały dom, szukając odcisków.Nie znaleźli niczego, prócz tych, które powinni znaleźć.Nawet zamazanych.Zabezpieczyli parę odcisków stóp, ale znów mogą jedynie pomóc przygwoździć sprawców, kiedy już ich znajdą.- Świadkowie z sąsiedztwa?- Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał.Tu i ówdzie krążyły jednak pewne plotki.Niektórzy uważali, że to tylko kwestia czasu.Najwyraźniej Torringtonowie obniżali klasę tego miejsca.Mnóstwo nieciekawych typów odwiedzało ich dom o wszystkich porach dnia i nocy.Zwłaszcza jeden bywał tam często: wysoki, dobrze zbudowany, w długim skórzanym płaszczu, z dwoma przydupasami tańczącymi wokół, jakby był bogiem.Sąsiedzi uważali, że to albo gangster, albo producent z firmy płytowej.Może jedno i drugie.Do służb socjalnych zgłoszono oficjalną skargę.Jednego z sąsiadów tak bardzo zaniepokoiły wszystkie te wizyty, że zaczął się obawiać, czy Torringtonowie nie są pedofilami, sprzedającymi małą Abbie.Zamarłem ze szklanką w połowie drogi do ust.To z pewnością tłumaczyłoby jej smutek,- I? - Nacisnąłem, jednocześnie chcąc i nie chcąc usłyszeć odpowiedzi.- Jeden z pracowników złożył im wizytę, raport dołączono do akt.Nie dotarłem do wszystkiego, ale z tego, co zrozumiałem, Abbie wyglądała na normalną, zdrową dziewczynkę.Nieco poważną i zamkniętą w sobie, ale dobrze odżywioną i zadbaną.Ładny pokój, porządne, czyste ciuchy, rozmowa nie zdradziła niczego, sam wiesz.„Nie ujawniła nadmiernej wiedzy i zainteresowania sprawami seksualnymi”.Ani śladu dymiącej spluwy, czy nawet cienia prochu.Przepraszamy za kłopot, proszę podpisać i w drogę.- Ale tam jednak coś się działo - mruknąłem ponuro.- Mnóstwo gości.Niektórzy regularni.Zjawiający się tak często, że sąsiedzi zaczęli ich zauważać.Co kombinowali Torringtonowie?- Sprzedawali prochy? - podsunął Nicky.- Robili operacje plastyczne? Zajmuję się danymi, Castor, nie wróżeniem z pieprzonych fusów.To, co wiedziałem, ty także wiesz.Chwilowo to wszystko, czego policji udało się dowiedzieć od sobotniego wieczoru.Abbie oficjalnie pozostaje zaginiona, jej rodzice bez wątpienia są martwi.Wiem, że w swym fachu widujesz mnóstwo duchów, ale czy kiedyś wcześniej jakiś cię zatrudnił?Choć raz Nicky nie zaśmiał się z własnego dowcipu.Jakby się zaraził moim ponurym nastrojem, a poza tym wciąż był na mnie wściekły za to, że popsułem mu stosunki z Imeldą.Pociągnąłem łyk whisky, nawet nie czując smaku.- A co z Peace'em? - spytałem.- Dokopałeś się czegoś jeszcze?Nicky przybrał kokieteryjną minę - jak zawsze, kiedy ma coś naprawdę wystrzałowego.- Tak - przyznał.- Odrobinę.Nie wiem jednak, czy cokolwiek wiąże się z tą sprawą.- To znaczy?- To znaczy, że w większości to stare dane.Głównie o jego trybie życia.Nic, co mogłoby ci pomóc go odnaleźć.- I tak mi powiedz - zaproponowałem.Nicky najeżył się, kokieteria ustąpiła miejsca irytacji, wciąż tlącej się pod powierzchnią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.