[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co chwilę zerkała do innej lektury, od czasu do czasu zatrzymywałasię na jakiejś stronie, zawsze ze zmarszczonymi brwiami, jakby musiała czytać druk dogóry nogami.Ołówek trzymała wycelowany w kartkę.Wydawało się, że nic nie przykuwaszczególnie jej uwagi, ale od czasu do czasu, jakby od niechcenia, mozolnie coś bazgrała.Obserwując Holly, przypomniałem sobie dziewczynę, którą znałem w szkole, strasznąkujonkę, Mildred Grossman.Mildred miała przepocone włosy i zatłuszczone okulary,poplamionymi atramentem palcami robiła sekcje żab, nosiła kawę na pikiety, beznamiętnymioczyma patrzyła w gwiazdy tylko po to, by obliczyć ich skład chemiczny.Holly i Mildredróżniły się od siebie jak ogień i woda, a jednak w moich oczach zyskały nagle bliźniaczepodobieństwo, a myśl, która zszyła je razem, biegła mniej więcej tak: osobowośćprzeciętnego człowieka często się zmienia, co kilka lat nawet nasze ciała przechodząkapitalny remont.Czy tego chcemy, czy nie, podlegamy naturalnemu procesowi zmian.Poznałem jednak dwie osoby, które nigdy się nie zmienią.To właśnie łączyło MildredGrossman i Holly Golightly.One nigdy się nie zmienią, ponieważ zbyt wcześnie otrzymałyswoją osobowość i podobnie jak ludzie, którzy wzbogacili się nagle i niespodziewanie,zatraciły wyczucie proporcji - jedna została zaprzysięgłą realistką, twardo stąpającą poziemi, druga - nieuleczalną, zwariowaną romantyczką.Wy obraziłem je sobie w restauracji:Mildred studiuje menu pod kątem wartości odżywczych, a Holly ma ochotę spróbowaćabsolutnie wszystkiego.I tak już zostanie.Przejdą przez życie i wyjdą z niego tym samympewnym krokiem, nie zwracając uwagi na przepaść po lewej stronie.Zatopiony w głębokich przemyśleniach, zapomniałem gdzie jestem.Oprzytomniałemdopiero po chwili, by ze zdumieniem zauważyć, że siedzę w bibliotecznym mroku.Niezmiernie zdziwiłem się na widok Holly.Było już po siódmej, a ona poprawiała makijaż ifryzurę - to, co dobrze się prezentowało wśród książek, nie wystarczało, by zrobićwrażenie w modnym klubie.Po jej wyjściu podszedłem do stołu, przy którym siedziała irzuciłem okiem na pozostawione książki; właśnie tego się spodziewałem.Przewodnik poAmeryce Południowej.Bezdroża Brazylii.Polityka Ameryki Łacińskiej.I tym podobne.W wigilię Bożego Narodzenia Holly i Mag wydały przyjęcie.Holly poprosiła mnie opomoc przy ubieraniu choinki.Pojęcia nie mam, jak udało im się wcisnąć ją do mieszkania.Górne gałęzie gięły się pod sufitem, dolne wypełniały cały pokój, razem wziąwszy drzewkoprzypominało gigantyczną choinkę na Rockefeller Plaza.Przydałby się też sam Rockefeller,żeby ubrać tego olbrzyma, który pochłaniał bańki i anielskie włosy jak topniejący śnieg.Holly zaproponowała, że pobiegnie do Woolwortha i ukradnie kilka baloników.Tak teżzrobiła, dzięki czemu drzewko nabrało imponującego wyglądu.Wznieśliśmy toast za naszedzieło, a Holly powiedziała:- Idź do sypialni.Jest tam dla ciebie prezent.Ja też miałem coś dla niej: malutką paczuszkę w kieszeni, która wydała mi sięjeszcze mniejsza, kiedy zobaczyłem na łóżku piękną klatkę dla ptaków, przewiązanączerwoną wstążką.- Ależ Holly! To straszne!- Pewnie, że straszne, ale wydawało mi się, że chciałeś ją mieć.- Chodzi mi o cenę! Trzysta pięćdziesiąt dolarów!- Kilka nadprogramowych wycieczek do toalety.- Wzruszyła ramionami.- Ale musiszmi coś obiecać.Nigdy nie zamkniesz w niej żadnego żywego stworzenia.Chciałem ją ucałować, ale wyciągnęła rękę.- Dawaj mój prezent! - zażądała, klepiąc mnie po kieszeni z paczuszką.- To tylko drobiazg.- 1 rzeczywiście; medalik ze świętym Krzysztofem.Aleprzynajmniej kupiony u Tiffany’ego.Holly nie należała do osób, które mogły cokolwiek zatrzymać na dłużej i na pewnozgubiła już ten medalik w walizce, albo w hotelowej szufladzie.A ja ciągle mam klatkę dlaptaków.Taszczyłem ją z sobą do Nowego Orleanu i do Nantucket, zjeździłem z nią całąEuropę, Maroko i Amerykę Środkową.Rzadko jednak wspominam, ze dostałem ją od Holly,ponieważ w pewnym momencie postanowiłem o tym zapomnieć.Było to po naszej wielkiejkłótni.W oku cyklonu znalazła się właśnie klatka, O.J.Berman i moje opowiadanie, któredałem Holly, kiedy wydano je drukiem w uniwersyteckim magazynie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.