[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Westchnąwszy skierowała się w prawy korytarz, trzymając prawą rękę na prawej ścianie.Wkrótce korytarz skręcił do środka, a po kolejnych dwudziestu krokach skończył się ślepym korytarzem.„Jeśli nie ma tu Ariadny z kłębkiem nici — pomyślała Kora — to daj mi przynajmniej, Boże, kawałek ołówka albo węgła.Pół królestwa za ołówek, żeby zaznaczać własną drogę”.Kora uniosła głowę, nad nią, z boku, jakby płynąc po niebie, pod prąd ławicy obłoków, zawisła wieża, z której obserwowali myszkę dwaj żołnierze.Jeden patrzył przykładając dłoń do czoła, drugi przez lunetę.Kora zrobiła krok ku ścianie — wieża znikła, no — przynajmniej nie wszystko widzą.Ale zaraz przekonała się, że nie ma racji — w jej oczy uderzył słoneczny zajączek — gdzieś nad labiryntem istniał system luster.Dobra, powiedziała do siebie Kora, niech się gapią.W końcu taki labirynt nie może być trudny do pokonania, tylko nie wiadomo po co im to badanie? Przecież nie jestem królikiem doświadczalnym!W odpowiedzi na to zza węgła pojawił się doktor Błaj i uprzejmie zahuczał:— Nie ma pani nic przeciwko, żebym szedł obok? Interesują mnie pani działania.— Proszę bardzo — zgodziła się Kora.— Właśnie sobie myślałam: komu i do czego jest potrzebny ten test? Czy naprawdę pan i pańscy koledzy uważacie, że bardziej przypominamy myszy niż ludzi?— Szczerze mówiąc — odparł doktor — ten test, to skutek braku jednomyślności co do dalszego z wami postępowania.Tak nieoczekiwanie i zdecydowanie zwaliliście się nam na głowę, że niektórzy z nas woleliby, żeby w ogóle was tu nie było.Inni chcą wykorzystać was do swoich egoistycznych celów.A my chcemy zrozumieć, w jaki sposób da się osiągnąć wzajemną korzyść.— Kto tu jest „my”?— My — ludzie rozumni, nie ogarnięci manią wielkości.Knowania generała Leja mogą doprowadzić do zguby nasz własny kraj.W prawo, bardzo proszę.— Słucham?— W prawo, bo znowu wejdziemy w ślepą uliczkę — powiedział doktor.— Czy to znaczy, że nie jest pan osamotniony?— Jaki tam, do licha, osamotniony! Miesiąc temu nie miałem pojęcia o waszym świecie, o paralelnej Ziemi i nawet o tym, że istnieje doktor Garbuj.Byłem szefem katedry psychologii na uniwersytecie.Nagle zadzwonił do mnie kolega po fachu, nie zna go pani, i powiadomił mnie o zadziwiającym odkryciu profesora Garbuja — i o tym, że istnieje paralelny świat i że nawet istnieje możliwość kontaktu z nim! Jasne, że rzuciłem wszystko, żeby tylko móc uczestniczyć w tym projekcie.Ach, jakie to było święto wiedzy — doktor przymknął oczy i poruszył zwisającym organem powonienia, jakby wdychając bajeczny aromat.— To był niewyobrażalny skok w nauce.Jak radzi byliśmy, gdy przyrządy zaczęły działać, pozwalając obserwować punkt kontaktu między nami i waszą, drugą Ziemią!— Moja Ziemia jest druga? — zapytała Kora.— Oczywiście — odpowiedział słoń morski.— Potem zaczęliśmy prace nad bezpieczną przejściówką między naszymi światami.— W obie strony? — czujnie zapytała Kora.— Jasne! Co prawda ludzie jeszcze nie przetestowali tej drogi.Ale wysyłaliśmy na drugą Ziemię owady, ptaki i nawet drobne zwierzęta.Wszystkie przeszły do was bez szkody dla siebie.Wszystko było przygotowane do wielkich wydarzeń, ale dwa tygodnie temu doświadczenia zostały wstrzymane.— Dlaczego?— Dlatego, że zaczął pracę pierwszy ekran obserwacyjny, pojawili się pierwsi przybysze i wszystko popsuli.— Przybysze — to my? — zapytała dziewczyna.— Oczywiście.Tak was określają nawet w oficjalnych dokumentach.Kora ostrożnie zerknęła na górę — żołnierze obserwowali ich z góry.Od soczewki lunety odbił się słoneczny zajączek.— Czy to nie szkodzi, że oni nas obserwują? — zapytała Kora.— Z tej odległości nic nie usłyszą.A skoro widzą nas, to nie mają powodu do niepokoju: doktor przesłuchuje pacjentkę.To się tu zdarza.A labirynt to najpewniejsze miejsce, żeby trochę pokonspirować.— Ale co się stało?— Pracowaliśmy w willi „Raduga”.Nie była tam pani?— Kiedy? Jak? Przecież jestem tu pierwszy dzień.— To nieopodal.Tam znajdował się nasz ośrodek dyspozycyjny.Pan prezydent odwiedza nas co najmniej raz na tydzień.Z projektem „Ziemia–2” łączą się jego bardzo poważne plany.— Jakież to?Doktor zerknął na wieżę.Żołnierze ciągle wytrzeszczali na nich oczy.Doktor ściszył głos.— Bardzo ryzykuję — oświadczył.— Ale sytuacja robi się dramatyczna.Tragiczna.Niebezpieczna nie tylko dla was, ale i dla naszej Ziemi.Dlatego muszę zwrócić się do pani o pomoc, Koro.— Ale dlaczego do mnie? Są tu ludzie mądrzejsi ode mnie, starsi.— Człowiek, któremu ufam, powiedział, że mogę się przed panią całkowicie odsłonić.— Co to za człowiek?— Wkrótce go pani zobaczy.— No to chodźmy do niego.— Zaraz.Najpierw wprowadzę panią w całość sytuacji.Myśmy nie wszystko wiedzieli, bo nie o wszystkim nam mówiono… Ale w trakcie pierwszych doświadczeń i dostrajania łączności byliśmy przekonani, że wszystkie światy są we wszystkim do siebie podobne.W rozwoju również.To znaczy, sądziliśmy, że wasza Ziemia znajduje się… no, jakby w połowie dwudziestego wieku według naszego kalendarza.Nie wiedzieliśmy, nie podejrzewaliśmy istnienia paradoksu czasu, że podczas przejścia czas zanika…— A jakie to miało dla was znaczenie?— Dla mnie, dla innych uczonych — żadnego.Ale dla prezydenta — ogromne.— Dlaczego?— Dlatego, że wasza Ziemia okazała się głównym argumentem w walce o władzę.Pan Garbuj zapewnił prezydenta, że Ziemia–2 niczym nie różni się od Ziemi–1.Że można z nią handlować, komunikować się, że można ją podbić…— Podbić? Nas?— Gdybyśmy się dobrze przygotowali, gdybyśmy wiedzieli wszystko naprzód, gdybyśmy wykorzystali czynnik zaskoczenia — to dlaczego nie miałby się stać władcą dwu planet?— I wyście to potraktowali serio?— Do czasu, póki nie zaczęły pracować urządzenia i póki nie pojawili się pierwsi przybysze.Bo doszło do tragedii… Okazało się, że przybysze są z różnych epok.Najstarsi z was żyją w świecie, który wyprzedza nas o półtorej setki lat, który opanował podróże do gwiazd i taką wojenną technologię, że naszym dzielnym generałom nawet się nie śniła.I kiedy już ustabilizowaliśmy obserwację waszej Ziemi, to nasze obawy się potwierdziły — zobaczyliśmy świat, w którym żyjecie dziś… Paradoks braku czasu zgubił nas.I zburzył wszystkie nasze plany.— No, nic się strasznego nie stało — postarała się uspokoić wzburzonego rozmówcę Kora.— Jeszcze nie wszystko stracone.Jeśli wasz świat udowodni, że nie ma wrogich zamiarów w stosunku do naszego, to z przyjemnością będziemy z wami współpracowali — i to z obopólną korzyścią.— Po pierwsze, to się nie spodoba naszym wojskowym — nie zgodził się doktor.— Oni już przygotowali się do podboju Ziemi–2 i zyskania sławy wieczystej.Nie będzie łatwo przekonać ich do zmiany planów.Raczej już wystrzelają wszystkich pacyfistów.Po drugie, to jest niebezpieczne dla naszego prezydenta i profesora Garbuja [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|