[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odczuwała to jednak jako porzucenie.Z niedowierzaniem potrząsnęła głową.Ze zdenerwowania zaczynała chyba popadać w melancholię i przesadny dramatyzm.Jeszcze za wcześnie, by martwić się, czy Trevor kiedykolwiek odwzajemni jej uczucia.Stwierdziła, że jeśli nadal będzie trwać w ponurych rozmyślaniach, nie przeżyje nadchodzącej nocy.Czy mogło być coś bardziej przygnębiającego niż smutna przyszłość bez miłości?Zmusiła się, by myśleć o czymś innym.To była jej noc poślubna! Trevor nie musiał tracić dla niej głowy.Jego pocałunki i pieszczoty aż nadto świadczyły o pożądaniu, jakie do niej czuł.Na razie miała w sobie dość miłości, by starczyło dla dwojga.- Pięknie pani wygląda, milady - powiedziała Rose prawie z bojaźnią.Meredith uśmiechnęła się w podzięce i spojrzała w lustro nad toaletką.Bladoniebieska koszula nocna była prosta, głęboko wycięta i bez rękawów.Każdy mężczyzna z temperamentem czułby pokusę, aby rozpiąć guziczki z przodu.Meredith w przypływie odwagi zrezygnowała z peniuaru, czym najwyraźniej zszokowała pokojówkę.- Do zobaczenia rano, Rose.- Późnym rankiem, mam nadzieję.- Rose krótko zachichotała nad własną śmiałością i pospiesznie opuściła pokój.Z chwilą gdy została sama, Meredith znów zaczęła się denerwować.Spojrzała na drzwi w drugim końcu pokoju, prowadzące do saloniku Trevora.Pozostały jednak zamknięte.Z westchnieniem uniosła oprawną w srebro szczotkę do włosów, usiadła przy toaletce i zaczęła starannie rozczesywać jasne loki.Zjawił się nagle.Mimo że się go spodziewała, gdy zauważyła w lustrze ruch za sobą, omal nie podskoczyła.- Powinienem zapukać?- Oczywiście, że nie.- Podniosła się z miękkiego stołka i odwróciła do męża.Ubrany był w szafirowy szlafrok z brokatu, luźno zawiązany w pasie, podkreślający szerokie ramiona i pierś.Stopy miał bose.Przypuszczała, że pod szlafrokiem nie ma na sobie nic więcej.Migotliwe światło świec złociło jego jasną karnację i uwydatniało rysy twarzy.Meredith omal nie westchnęła.Był niesamowicie przystojny.Pod jego przenikliwym spojrzeniem zaczęło jej łomotać serce.Jednak twarz Trevora, pozbawiona wszelkich emocji, wyglądała jak wykuta z kamienia.- Gdzie twoja pokojówka?- Już położyła się spać.- To dobrze.Czuła, jak wzrokiem przesuwa się po całym jej ciele, dostrzegając każdy szczegół wyglądu.Zdołała opanować drżenie.- Przypuszczam, że jesteś dziewicą?Zapadła długa cisza.Meredith powtarzała sobie, że nie powinna czuć urazy czy gniewu z powodu tego pytania.- Tak.Rozczarowany?Skrzywił się.Nie odpowiedział, tylko ciągnął dalej:- Nie ma tu twojej matki, by udzieliła ci rad, czy zaspokoiła twoją ciekawość.Chciałabyś mnie o coś zapytać?Zapytać? O co?Meredith przysięgła sobie, że się nie zarumieni.A jednak, gdy w końcu zrozumiała, o co mu chodzi, poczuła ciepło na policzkach.- Mama już mi wyjaśniła.to znaczy, ja już wiem.jestem uświadomiona.- Urwałanagle.Nie mogła uwierzyć, że tarozmowa tak ją wzburzyła.Nabrała dużo powietrza i zaczęła od początku.- Zostałam zaznajomiona z najdrobniejszymi aspektami życia małżeńskiego, także odnośnie stosunków cielesnych.Moja matka zawsze uważała za niezwykle istotne, by kobieta była uświadomiona w tych sprawach, więc gdy skończyłam osiemnaście lat, podjęła się obowiązku, by mnie oświecić i wszystko wyjaśnić.- Wszystko? - Zdawał się rozbawiony.- Hm, teraz to ja zaczynam się denerwować.Meredith rozluźniła się.Będzie dobrze.Trevora nadal ogarniały jakieś dziwne emocje, ale teraz już jej to nie martwiło ani nie przerażało.Meredith brakowało odwagi, by zasugerować położenie się do łóżka, więc po prostu to zrobiła.Rose albo ktoś inny ze służących odwinął kapę.Meredith usiadła na środku łóżka.Przez cienką koszulą poczuła chłód satynowych prześcieradeł.Czekała, by poszedł w jej ślady.Przyznała w duchu, że cieszy się na rychłe dopełnienie ich związku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.