[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A perfumy Kleopatry? Ich intensywny aromat potêgowa³ wyczulenie wszystkich zmys³ów.Rozsmarowa³am je miêdzy piersiami i pod kolanami, po czym ukry³am alabastrowy pojemnik w baga¿u.Czy wierzy³am, ¿e zapewni¹ mi nieœmiertelnoœæ? Nie.W³adzê nad mê¿czyznami? Tak.Spod woalki czarnego kapelusza (mam s³aboœæ do kapeluszy z woalkami) dostrzega³am ³akome spojrzenia.Napawa³am siê swoj¹ seksualn¹ niezale¿noœci¹, nieodpartym seksapilem.Przekroczy³am trzydziestkê, ale moje piersi by³y jêdrne, a sylwetka dziewczêca, choæ wokó³ oczu i ust pojawi³y siê pierwsze zmarszczki.Po œmierci mê¿a straci³am promienny uœmiech m³odej dziewczyny, przekonanej, ¿e zawojuje œwiat, i tê specyficzn¹ aurê, która zdaje siê emanowaæ z jej skóry.Teraz je odzyska³am.Czy na skutek u¿ywania perfum?A jakie to mia³o znaczenie?Podró¿ni t³oczyli siê w poci¹gu do Kairu, wielojêzyczny i ró¿nokolorowy t³um, tubylcy obok Brytyjczyków, Francuzów, Algierczyków i Niemców.Przyjê³am propozycjê Ramziego, by wyjœæ na zewn¹trz, na otwart¹ platformê na koñcu poci¹gu.Z rozkosz¹ zaci¹ga³am siê dymem papierosowym.Ramzi.Ca³ym cia³em odbiera³am jego bliskoœæ.On te¿ bez s³ów wyczu³, ¿e chcê zostaæ z nim sam na sam.Wczeœniej zaproponowa³, byœmy siê przenieœli do salonki, odgaduj¹c, ¿e nie mam ochoty zostaæ w przedziale z Lail¹ i stawiaæ pasjansów przy wtórze nowoorleañskiego jazzu p³yn¹cego ze staromodnego patefonu.Siostra Ramziego, przeskakuj¹c z francuskiego na arabski, odes³a³a Nubijczyka do wagonu drugiej klasy, gdy tylko umieœci³ na pó³kach jej baga¿e.Patrzy³a na niego z góry, ka¿dym gestem daj¹c mu do zrozumienia, ¿e jest istot¹ gorszego gatunku.Czarnow³osa kusicielka odprawi³a s³ugê skinieniem d³oni.S³owa wydawa³y siê zbêdne, panowa³o miêdzy nimi lodowate milczenie.By³am niemile zaskoczona zachowaniem Laili, ale nie uzna³am za s³uszne podejmowania tej kwestii w czasie podró¿y.Mia³am na g³owie wa¿niejsze sprawy.Ramzi na pozór zachowywa³ siê zgodnie z towarzysk¹ etykiet¹, ale przy ka¿dej okazji mnie dotyka³.Siedzieliœmy na zewn¹trz, oddzieleni od reszty pasa¿erów przeszklonymi drzwiami, wystawieni na ciekawskie spojrzenia ludzi znudzonych lektur¹ przedwczorajszych gazet czy bezmyœlnym gapieniem siê na widoki za oknem.Nie mogli zobaczyæ, jak przygryzam miêdzy wargami brzeg woalki, gdy Ramzi wsuwa mi rêkê pod sukienkê i opiera j¹ na udzie, pieszcz¹c ciep³¹ skórê nad jedwabn¹ poñczoch¹.Pstryknê³a zapinka podwi¹zek.Uda³am oburzenie.Chyba nie posunie siê dalej?- Nie powinieneœ.- Nikt nas tu nie widzi.- Wiêc ciê nie zatrzymam.- Podnios³am woalkê i spojrza³am na niego wyzywaj¹co.Rozchyli³am uda, a jego palce wœlizgnê³y siê wy¿ej.och, tak, znalaz³y dla siebie miejsce spragnione uporczywego dotyku i zajê³y siê doprowadzaniem mnie do szaleñstwa, gdy zapomniane papierosy wypala³y siê a¿ do ustnika.Rzuci³am g³ow¹ do ty³u, z ca³ych si³ wczepi³am siê w siedzenie krzes³a, odurzona niezwyk³¹ histori¹ magicznych perfum, opowieœci¹ Szecherezady.Nie mia³am w¹tpliwoœci, ¿e wszystko potêguje zmys³ow¹ ekscytacjê: upa³, zapachy, niecierpliwa energia wibruj¹ca w powietrzu.Równomierne stukanie kó³ poci¹gu stanowi³o rytmiczny podk³ad tego niezwyk³ego zbli¿enia, w oddali co chwila pogwizdywa³ parowóz, któremu wtórowa³y kolejarskie gwizdki.Patrzyliœmy na siebie, usta rozchylone w urywanym oddechu, niedopa³ki ciê¿kie od popio³u.Chwila zatrzymana w czasie.Tutaj, w poci¹gu, nic z³ego nie mo¿e nas spotkaæ, jednak na koñcu podró¿y czeka nas Kair z jego wy¿szymi sferami, w których sztywnoœæ brytyjskiej etykiety spotyka siê z równie sztywnymi przepisami islamskiego prawa, szariatu.Obydwie spo³ecznoœci os¹dz¹ nas równie surowo.Bia³a kobieta, która pozwala sobie na intymn¹ poufa³oœæ z Egipcjaninem, nara¿a³a siê na szyderstwa i obsceniczne gesty.Prymitywni, zazdroœni ludzie, mo¿na by powiedzieæ, ale zagro¿enie z ich strony by³o ca³kiem realne.Czy coœ mi grozi? Nie bra³am powa¿nie tego pod uwagê, choæ wiedzia³am, ¿e polityczni uciekinierzy z ca³ej Europy osiedlaj¹ siê w Kairze, przywo¿¹c z sob¹ swoje uprzedzenia i nietolerancjê.Mog³am uciec przed Hitlerem, ale czy mog³am uciec przed w³asn¹ klas¹? By³a dla mnie znacznie wiêkszym zagro¿eniem, choæ mia³am œwiadomoœæ, ¿e groŸba wojny jest realna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.