[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę cię na wszystko, wybij sobie z głowy tego obrzydliwego adwokata Coppeliusa i wędrownego optyka Giuseppe Coppolc.Upewniam cię, że najmniejszej władzy mieć nad tobą nie mogą.Jedynie wiara twoja w ich wrogą potęgę może ich zrobić prawdziwie niebezpiecznymi.Doprawdy, gdyby nie wzburzony ton twojego listu oraz współczucie dla twego strapienia, czułabym się zdolną pożartować sobie z tego adwokata-piaskuna i zarazem wędrownego przekupnia.Bądź dobrej myśli i wesoły! Ułożyłam sobie, że ci będę aniołem-stróżem i że tego ohydnego Coppolę, gdyby się jeszcze kiedy zjawił w twych koszmarnych snach, śmiechem przepłoszę.Nie boję się go ani trochę, i nawet z jego rąk guzowatych nic sobie nie robię.Ani jako adwokat nie odbierze mi moich łakoci, ani jako piaskun nie wydrze mi oczu.Do zobaczenia, mój najdroższy.Twoja do zgonu, najdroższy Natanielu…Nataniel do LotaraPrzykro mi bardzo, że Klara przeczytała list do ciebie pisany.Przeklęte moje roztargnienie stało się tego przyczyną.Odpisała mi na to w sposób bardzo głęboko filozoficzny, dowodząc jasno jak na dłoni, że Coppelius i Coppolo są tylko wytworem mojej wyobraźni, że to tylko fantomy mego własnego ja, które się rozpierzchną, jeśli je uznam za złudzenia.W istocie nikt by się nie domyślił, wnosząc z jej jasnego, śmiejącego się spojrzenia, które często słodki sen na myśl przywodzi, do jakiego stopnia rozumek mieszkający w tej pięknej główce zdolny jest snuć tak logiczne wywody.Odwołuje się do twego sądu, utrzymując, że o tym rozmawialiście.Mógłbym myśleć, że jej wykładasz początki filozofii.Daj temu pokój.Zresztą, okazało się rzeczą pewną, że optyk Coppola nic nie ma wspólnego z adwokatem Coppeliusem.Właśnie uczęszczam na wykłady świeżo tu przybyłego profesora fizyki noszącego to samo nazwisko co sławny przyrodnik Spalanzani i będącego Włochem z pochodzenia.Zna on Coppolę od wielu lat, zresztą i z wymowy tego ostatniego poznać można, że jest on prawdziwym Piemontczykiem.Coppelius zaś był Niemcem, choć, jak mi się zdaje, mieszanego pochodzenia.Nie uspokoiłem się jeszcze w zupełności.Miejcie mię, ty i Klara, za co chcecie, ale niepodobna mi się pozbyć na zawołanie wrażenia, jakiego doznałem na widok tego przeklętego Coppoli.Szczęściem wyniósł się już z miasta; wiem to od Spalanzaniego.Ten profesor to także dziwna figura.Niewielkiego wzrostu, krągły, z wystającymi kośćmi policzkowymi, cienkim nosem, obwisłymi wargami, przeszywającym wzrokiem.Zresztą jeśli chcesz mieć dokładniejsze jeszcze o nim pojęcie, wyszukaj sobie w berlińskim almanachu portret Cagliostra, rytowany przez Chodowieckiego.Powiadam ci: to żywy portret Spalanzaniego.Niedawno, idąc po schodach, spostrzegłem w oszklonych drzwiach jego mieszkania nieco uchyloną firankę.Sam nie wiem, czemu zajrzałem ciekawie.Siedziała tam przy stoliku, trzymając na nim złożone ręce, wysoka, smukła, niezwykle harmonijnie zbudowana i prześlicznie ubrana młoda kobieta.Odwrócona była twarzą ku drzwiom, tak że mogłem się przyjrzeć jej anielsko pięknemu obliczu.Zdawała się mnie nie widzieć.W ogólności spojrzenie jej miało w sobie coś nieruchomego, byłbym skłonny przypuścić, że nic nie dostrzega.Wyglądało to tak, jakby spała z otwartymi oczyma.Zrobiło mi się dość nieprzyjemnie i po cichu prześliznąłem się do audytorium położonego obok.Dowiedziałem się później, że to była Olimpia, córka Spalanzaniego, której on tak dziwnie zazdrośnie strzeże, że dotąd nikt się do niej zbliżyć nie zdołał.Musi mieć jakieś po temu przyczyny.Może jest słaba na umyśle lub coś podobnego.Ale doprawdy, po cóż ja ci piszę to wszystko, kiedy będę mógł opowiedzieć nierównie dokładniej.Bo najdalej za dwa tygodnie będę z wami.Muszę zobaczyć moją dobrą, serdecznie ukochaną Klarę.Stopnieje to napięcie między nami, które – muszę to przyznać – powstało po jej straszliwie rozsądnym liście.Dlatego też nie piszę dziś do niej.Tysiączne pozdrowienia.Trudno o coś osobliwszego i dziwaczniejszego jak to, co się wydarzyło memu biednemu przyjacielowi, studentowi Natanielowi, a co ci właśnie zamierzam opowiedzieć, łaskawy czytelniku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.