[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sloan podniósł jej dłoń do ust.– Wiem – powiedział z uśmiechem.Amanda roześmiała się z ulgą.– Wiedziałeś o tym, ale zmusiłeś mnie, bym ci to powiedziała!– To prawda – przyznał i jego spojrzenie nagle spoważniało.– Musiałem usłyszeć te słowa od ciebie.Amando, nie tylko kobiety potrzebują słów.– Kocham cię, ale nadal trochę się tego boję – przyznała.– Wolałabym, żebyśmy się za bardzo z niczym nie śpieszyli.– Dobrze.Możemy zacząć od tego, że umówimy się na pierwszą randkę.Amanda posmarowała grzankę masłem i przełamała ją na pół.– Wiesz, że nigdy jeszcze nie byłam na żadnym z tych balkonów?– Nigdy nie zakradałaś się do pustego pokoju i nie udawałaś, że jesteś gościem hotelowym?– roześmiał się.– Nie, to nie w twoim stylu.Nawet by ci to nie przyszło do głowy.Więc jak się teraz czujesz?– No cóż, łóżko jest wygodne, szlafrok nie uwiera, a widok zapiera dech.ale w Towers będzie jeszcze lepiej.Prywatne sauny, romantyczne kominki, darmowy szampan do każdej rezerwacji.muszę przekonać Trenta do tego pomysłu.posiłki przyrządzone przez Coco, światowej sławy szefa kuchni, i do tego wnętrza z epoki, a na dodatek duch prababki Bianki i ukryty skarb – wyliczała z brodą opartą na rękach.– Chyba że wcześniej uda nam się znaleźć naszyjnik.– Czy naprawdę wierzysz, że te szmaragdy w ogóle jeszcze istnieją?– Tak, ale nie z tych samych powodów, co ciocia Coco czy Lilah.Nie trzeba tu żadnej mistyki, bo wystarczy zwykła logika.Szmaragdy naprawdę istniały.Gdyby zostały sprzedane, to już byśmy o tym wiedziały.A to oznacza, że nadal gdzieś tam są.Klejnoty warte ćwierć miliona dolarów nie przepadają ot, tak sobie.Sloan ze zdumieniem uniósł brwi.– Naprawdę są aż tak cenne?– Teraz na pewno są warte więcej, nie licząc nawet wartości artystycznej.Dla Sloana w tej chwili wszystko zaczęło wyglądać zupełnie inaczej.– To znaczy, że pięć kobiet i dwoje dzieci mieszka bez żadnej ochrony w domu wyładowanym antykami, gdzie w dodatku znajdują się klejnoty warte fortunę.I nie ma żadnego systemu zabezpieczeń.Amanda zmarszczyła brwi.– Ściśle rzecz biorąc, dom nie jest wyładowany antykami, bo wiele rzeczy musiałyśmy sprzedać.I nigdy nie było żadnych kłopotów.Nie jesteśmy bezradnymi istotami.– Wiem, wiem, kobiety z rodziny Calhounów potrafią same o siebie zadbać, i tak dalej, i tak dalej.Zaczynam myśleć, że te kobiety są nie tylko uparte, ale również głupie.– Zaraz, zaczekaj chwilę.– Nie, to ty zaczekaj! – zawołał Sloan, mierząc widelcem w jej pierś.– Pierwszą rzeczą, jaką zrobimy, będzie założenie alarmu.Po wczorajszych wypadkach Amanda doszła do tego samego wniosku, ale to jeszcze wcale nie oznaczało, że Sloan będzie jej wydawał rozkazy.– Nie pozwalam ci rządzić moim życiem – powiedziała z irytacją.– Więc z powodu uporu chcesz zignorować oczywiste zagrożenie? Tylko dlatego, że ja pierwszy powiedziałem o alarmie? Chcesz zaryzykować, że ktoś włamie się do domu i zrani któreś z dzieci?– Nie mów mi, co mam myśleć.Już od dwóch tygodni poszukuję odpowiedniego systemu alarmowego.– To dlaczego od razu tego nie powiedziałaś?– Bo ty byłeś za bardzo zajęty wydawaniem rozkazów.– Usłyszała dźwięk rożka na jednej z przepływających żaglówek i zapytała: – Która jest właściwie godzina?– Około pierwszej.Oczy Amandy stały się wielkie jak spodki.– Pierwsza? – powtórzyła.– Po południu? Niemożliwe, przecież dopiero co wstaliśmy!– To zupełnie możliwe, kiedy usypiasz dopiero o świcie.– Mam mnóstwo rzeczy do zrobienia! – zawołała, zrywając się od stołu.– Trzeba posprzątać po przyjęciu.Ojciec Trenta miał przyjść na śniadanie dwie godziny temu, a na trzecią umówiłam się z Williamem!– Powoli – mruknął Sloan, również się podnosząc.– W dalszym ciągu zamierzasz się z nim spotkać?– Z panem St.Jamesem? Na pewno już wyjechał.Nie mogę uwierzyć, że okazałam taki brak dobrych manier!– Z Williamem – sprostował Sloan.– Z tym atrakcyjnym, inteligentnym mężczyzną, z którym kilka dni temu byłaś na jakiejś cholernej kolacji.– Oczywiście, że zamierzam się z nim spotkać!– Nie – powiedział Sloan, przyciągając ją do siebie.– Nie zrobisz tego.W oczach Amandy zapaliło się niebezpieczne światełko.– Dopiero co ci powiedziałam, że nie będziesz rządził moim życiem!– Nic mnie nie obchodzi, co mi mówiłaś.W żadnym wypadku nie pozwolę na to, żebyś przemknęła prosto z mojego łóżka na spotkanie z innym mężczyzną.Amanda westchnęła i uwolniła rękę.– Po pierwsze, zapamiętaj sobie, że nie masz prawa na coś mi pozwalać albo nie pozwalać.Po drugie, to nie jest randka.William Livingston jest pośrednikiem w handlu antykami i obiecałam mu, że pokażę mu Towers.On nie będzie tracił czasu podczas wakacji, a ja dostanę darmową wycenę.A teraz mnie puść.Wyminęła go i poszła pod prysznic.Ledwie jednak zasunęła zasłonkę, ktoś szarpnął ją z drugiej strony.– Sloan, daj spokój! – zawołała, odgarniając mokre włosy z oczu.– On zajmuje się antykami?– Przecież ci powiedziałam – odparła zniecierpliwiona i sięgnęła po mydło.– I chce przyjrzeć się meblom?– Tak.Sloan zatknął kciuki za pasek spodni.– Pójdę z tobą.– Proszę bardzo – wzruszyła ramionami, mydląc sobie ramiona.– Skoro masz ochotę zachowywać się jak zaborczy i wściekle zazdrosny macho.– W porządku.Zauważyła, że Sloan ściąga koszulę.– Co ty robisz?Z uśmiechem odrzucił ją na bok.– Możesz zgadywać do trzech razy, ale taka inteligentna i wszystkowiedząca kobieta jak ty powinna trafić od razu.Amanda stłumiła śmiech, widząc, że Sloan rozpina suwak spodni.– Nie mam teraz czasu na zabawy w wodzie.– Możemy szybko połączyć przyjemne z pożytecznym.Co ty na to?– Może – zaśmiała się i rzuciła w niego mydłem ale pod jednym warunkiem: najpierw umyjesz mi plecy.Przed wyjściem z samochodu Livingston sprawdził miniaturowy magnetofon i takąż kamerę ukrytą w kieszeni.Bardzo lubił techniczne wynalazki i uważał, że te zaawansowane technologicznie urządzenia dodają splendoru jego pracy.Od chwili gdy natrafił w prasie na wzmiankę o szmaragdach Calhounów, stały się one jego obsesją, znacznie większą niż wszystkie inne klejnoty, jakie ukradł w swej długiej karierze.Interpol uważał go za jednego z najinteligentniejszych złodziei w historii kryminalistyki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.