[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przerwa dała obrońcom czas nazaczerpnięcie tchu i wzmocnienie fortyfikacji.Pozwoliło to Conanowi zastanowić się przezchwilę, czy jego przyjaciele są głupcami, czy szaleńcami.Zanim pożar wygasł, powrócił Sifino.— Co powiedział Mordermi? — zapytał go Conan.— Nie mówiłem z Mordermim — rzekł Sifino.— Szef zamknął się wraz z tym przeklętymStygijczykiem i knują coś paskudnego.Nie wolno im przeszkadzać.Nie czekałem, ażskończą.Zostawiłem wiadomość Sandokazi i przygalopowałem z powrotem ze wszystkimiludźmi, których udało mi się zebrać.— Callidios! — mars na czole Conana tylko się pogłębił.— Na Croma! Mordermi teżzwariował! Skończył się czas knucia spisków i opętańczych planów.Musimy walczyć, jeślichcemy zostać przy życiu! Sifino, przejmiesz tu dowodzenie.Zamierzam dowiedzieć się, jaktrzymają się inne barykady.Później złożę raport Mordermiemu, a jeżeli nadal będzie zbytzajęty spiskowaniem z Callidiosem, by dowodzić, to ja się tym zajmę!Nora stanowiła labirynt krętych korytarzy i piwnic wykopanych pod piwnicami.Jejszczególna architektura uniemożliwiała skoordynowany atak, ale także całkowicieuniemożliwiała stworzenie jednej linii obrony wewnątrz tego labiryntu.Odnosząc się zlekceważeniem do możliwości, iż mieszkańcy Nory zdołają powstrzymać zmasowaneuderzenie, Korst, jak na razie, trzymał się pierwotnej strategii.Chciał zdławić opór obrońcówprzełamując najważniejsze punkty obrony.Conan wiedział jednak, że gdyby dalej udawałosię powstrzymywać siły królewskie, Korst zdecyduje się zaatakować wszystkimi wiodącymido Nory dziurami.Jego straty na pewno byłyby niezwykle wysokie, ale Nora musiałaby wkońcu ulec liczebnej przewadze Królewskiej Armii Zingary.Świadomość zagrożenia napawała Cymmerianina straceńczą odwagą.Jeżeli barykady niewytrzymają, Nora padnie; jeśli wytrzymają, padnie również.Mogła ją ocalić jedynieprzełamująca oblężenie pomoc z zewnątrz.Conan nie łudził się, że Santidiowi uda się skłonićmieszczan Kordawy do zbrojnego wsparcia sprawy dzielnicy nędzy.Był również przekonany,że Awinti ujechał już daleko z fortuną, dla zdobycia której ginęli jego towarzysze.Pozostawało jedynie pytanie, ile czasu upłynie, nim zniecierpliwienie Korsta przeważy nadjego zamiłowaniem do eleganckich rozwiązań taktycznych.Conan wjechał w Tunel Wodny.Stwierdził, że wszystkie tutejsze barykady zostałyporzucone i wokoło szerzy się ogień.Obie strony były zmuszone wycofać się przed pożogą,ogarniającą nabrzeże i posuwającą się ku właściwej Kordawie.Na Starym Rynku obrońcy podkopali kolumny, wspierające strop tej jaskini orazfundamenty wznoszących się nad nią domów.W rezultacie w olbrzymim zawale zginęło tylużżołnierzy co buntowników, a Stary Rynek został pogrzebany pod górą ruin.Korstpotrzebowałby miesiąca, żeby się tędy przedostać.Conan dokonał spiesznego objazdu Nory, bezwzględnie torując sobie drogę przez rojące siębezładnie tłumy.Wszędzie ustawiono barykady, blokujące zaułki i alejki dające dostęp dopodziemnego miasta.Okna zabijano deskami, drzwi zapierano belkami.Z ukryć wyglądałyzalęknione oblicza ludzi wyczekujących wroga.Nigdzie nie było jednak widać żadnychżołnierzy, choć Korst bez wątpienia nie zaprzestał natarcia.Ogarnięty złym przeczuciemConan wbił pięty w końskie boki i pogalopował z powrotem w stronę Tunelu Węgorzy.Ogarnięci paniką zbiegowie ostrzegli go przed tym, co tam na niego czekało.Conan popędził swojego wierzchowca pod prąd mijającego go tłumu.Gdy skręcił w TunelWęgorzy, jedno spojrzenie wystarczyło mu, by ogarnąć dopełniającą się właśnie katastrofę.Ponieważ inne natarcia nie przyniosły powodzenia, Korst tu właśnie skupił główny atak.Gdy jego żołnierze szturmowali barykadę, niewielki oddział Harcowników dostał sięukradkiem do burdelu, który znajdował się tuż obok.Zabito wszystkich, którzy tam byli.Wferworze toczonej na szańcu walki nie dostrzeżono obecności Harcowników, dopóki ci niewylegli gromadnie na ulicę, by zaatakować buntowników od tyłu.W panującym chaosie niesposób było ocenić liczby żołnierzy.Przekonany, że przełamano obronę, obwódpozostawiony przez Conana przy trzeciej barykadzie zbierał się właśnie do ucieczki.Conan wpadł pomiędzy obrońców, płazując ciężką szablą na prawo i lewo.— Stać i walczyć, wy nie dorobione knoty! — zagrzmiał.— Gdzie chcecie się ukryć?!Stójcie! Walczcie albo gińcie!Pojawienie się gigantycznego Cymmerianina zażegnało panikę.Nastąpiła chwila wahania.— Za mną, kastrowane psy! — podburzał ich Conan.— Z powrotem na barykadę!Powstrzymamy siepaczy Korsta! Został przegnany ze wszystkich innych ulic! Stać i walczyć,mówię wam! Jak chcą nas pokonać, to niech wybiją nas wszystkich! Za mną!!!Nie oglądając się za siebie, by sprawdzić, czy podążają za nim, Conan ruszył naprzód.Wolał zginąć samotnie w walce, niż zostać zabitym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.