[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Coś ci powiem, stary.Tam jest normalna jatka.To nie tylko ten wnuk od Cory Peterson, z głową rozpłataną prawie na pół przez maczetę.Tam jeszcze jest zdechły pies, który gnił w tym gorącu, jak przypuszczam, od tygodnia.— Spojrzałz powrotem na Mełissę.— A ona tam stała, jakby nic nie widziała.Psychiatra przytaknął i spojrzał na Melissę, — Co zdarzyło się od chwili, kiedy ją tu przyprowadziłeś? — spytał.— Były jakieś problemy?— Żadnych.Wszystko, co trzeba było, to powiedzieć jej, co ma robić.Wiem, że mnie słyszy, i wiem, że rozumie, co do niej mówię, ale milczy.— Dobra.Obejrzyjmy ją jeszcze raz.Podszedł do Melissy i uklęknął przed nią.Nawet jeśli go widziała, nie dała tego odczuć w żaden sposób.Wzrok miała utkwiony w kominku, jej twarz była pozbawiona wyrazu.— Melissa? — spytał psychiatra.— To ja, Burt Andrews.Czy słyszysz mnie?Cisza.Andrews ujął jej rękę, badając puls.Spodziewał się, że skóra dziewczyny będzie zimna i wilgotna od potu, ale pomylił się.Była zupełnie normalna.A jednak Melissa była zupełnie nieświadoma tego, że ją dotknął.Jej puls, tak jak powiedział mu Chandler, był również zupełnie normalny.Zbadał ją szybko, szukając jeszcze raz tych objawów, które chciał znaleźć jego starszy kolega, lecz podobnie jak i on nie był w stanie ich stwierdzić.Gdyby nie jej pusty wzrok, absolutne milczenie i bezruch, można byłoby powiedzieć, że dziewczynie nic nie jest.Jednak przyglądając się dokładniej jej twarzy, lekarz zaczął dostrzegać, że coś się w niej zmieniło.Wiedział, że patrzy na twarz Melissy, bez trudu wszak można było rozpoznać jej rysy.Ale w jakiś trudny do wytłumaczenia, subtelny sposób — nie potrafił tego dokładnie określić — coś się w nich zmieniło.I wtedy zrozumiał.Wcale nie patrzał na Melissę.— D'Arcy? — spytał.— D'Arcy, słyszysz mnie? Melissa odwróciła głowę i spojrzała na lekarza, lecz jejoczy zdawały się go wcale nie poznawać.— Jestem Burt Andrews—- ciągnął dalej.— Jestem przyjacielem Melissy.Czy ona kiedykolwiek wspominała ci o mnie?Dostrzegł w oczach Melissy jakąś zmianę.Psychiatra był prawie pewien że widzi, jak w kącikach jej ust zabłąkał siędelikatny uśmiech.Lecz nadal nic nie mówiła.— Gdzie jest Melissa, D'Arcy? Czy mogę z nią porozmawiać?Przez chwilę dziewczyna siedziała bez ruchu, wpatrując się w niego pustym wzrokiem.Po czym bardzo wolno pokręciła głową i wypowiedziała tylko jedno słowo: — Śpi.— Melissa śpi? — spytał lekarz.Dziewczyna przytaknęła głową.— Możesz ją obudzić?Melissa potrząsnęła głową.— Ona nie chce się obudzić.Ona już nigdy więcej nie chce się obudzić.Andrews ujął dłoń dziewczyny i pochylił się ku niej.— D'Arcy, czy wiesz, czemu nie chce się obudzić? Melissa uśmiechnęła się.— Boi się.Zrobiła coś złegoi boi się, że zostanie ukarana.W tym momencie drzwi otworzyły się i do biblioteki wszedł Charles Holloway.Kiedy zobaczył córkę, siedzącą na sofie w pokrwawionej sukni, stanął jak wryty, a krew odpłynęła mu z twarzy.— Melissa? — wyszeptał zdumiony.Ruszył ku niej, lecz lekarz wyprostował się i powstrzymał go.— Niech pan nie stara się nawet z nią rozmawiać, panie Holloway.Jest coś, co muszę panu wpierw wyjaśnić.Charles chciał go ominąć, lecz spojrzawszy na twarz córki, przystanął po raz drugi, bo i on zauważył zmianę, której uległy jej rysy.Wpatrywał się w nią przez chwilę, wreszcie spojrzał aa Burta.— Co się dzieje? — spytał.— Ona.ona wygląda inaczej.— Bo ona jest teraz inna — zwrócił się do niego łagodnie psychiatra.— To wcale nie Melissa.To D'Arcy.Charles spojrzał nań zdumiony.— D'Arcy? - powtórzył.— Co, do cholery, chce pan przez to powiedziać? Przecież nie ma żadnej D'Arcy.— Jest — wyjaśnił lekarz.— D'Arcy to druga osobowość Melissy, z której korzysta, kiedy chce ochronić samą siebie.I tu ją właśnie mamy.Mówi, że Melissa zasnęła i niechce się obudzić.Charles poczuł, że kolana się pod nim uginają i usiadł oniemiały na jednym z krzeseł.— Co.co to wszystko zna-czy? — wyjąkał, chociaż w głębi duszy miałjuż niejasne i złowieszcze przeczucie, że chyba wie, co się stało.— To znaczy, że czeka nas sporo pracy — odpowiedział mu lekarz, kładąc uspokajająco dłoń na ramieniu roztrzęsionego ojca.— Będę musiał znaleźć jakiś sposób dotarcia do Melissy.Lecz jeśli ona nie będzie chciała, by do niej dotrzeć.— Lekarz zamilkł i nie dokończył zdania.Cora Peterson poruszyła się i usiadła na łóżku.Elsie Conners, gospodyni Fieldingów, która przyszła do niej natychmiast po tym, jak usłyszała, co się stało, wstała ze stojącego pod oknem krzesła i podeszła do łóżka.— Leż spokojnie, Coro — powiedziała takim tonem, jakim zwykle karciła syna swej chlebodawczyni.— Lekarz powiedział, że masz leżeć.— Ale ja nie mam zamiaru tego robić, Elsie — odparła Cora.Zsunęła nogi z łóżka i wstała, natychmiast wygładzając odruchowo pomiętą sukienkę.— Straciłam oboje rodziców i męża i nie załamałam się, i sądzę, że Tag też nie chciałby, żeby to się stało.— Ale lekarz.— Lekarze nie wiedzą wszystkiego — odburknęła gospodyni.— A teraz jeśli chcesz mi pomóc, to bardzo się cieszę, ale jeśli chcesz mi tu prawić kazania, to lepiej idź już do siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.