[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–W takich sytuacjach zawsze otacza się samolot ścisłą ochroną, dopóki nie zostanie odstawiony do zakładów.–Ale to chyba drobna przesada?–Owszem – mruknęła.– Lecz ten samolot jest obecnie bardzo ważny.Dopiero teraz zauważyła, że wszyscy strażnicy są uzbrojeni.Zmarszczyła brwi.Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni widziała uzbrojonych ochroniarzy z zakładów Nortona.Ostatecznie w hangarze na lotnisku w Los Angeles maszynie specjalnie nic nie zagrażało, nie potrafiła więc zrozumieć powodów, dla których przysłano aż tak silny, w dodatku uzbrojony oddział straży.Czyżby jednak ktoś z dyrekcji żywił jakieś podejrzenia?HALA 64GODZINA 16.30Casey przeszła w północno-wschodni kraniec gigantycznej hali, gdzie stała olbrzymia platforma narzędziowa używana do montażu skrzydeł.Ażurowa konstrukcja, poznaczona szerokimi pasami błękitnawej stalowej blachy, wznosiła się na wysokość sześciu metrów.Mimo tego ogromu, liczne narzędzia zamocowane były na platformie z dokładnością do dziesiątych części milimetra.Na górze, między rozmaitymi elementami skrzydła samolotu, kręciło się około siedemdziesięciu osób.Obok platformy, pod ścianą hali, grupa pracowników pakowała część narzędzi do wielkich skrzyń.–Co oni robią? – zainteresował się Richman.–Zdaje się, że pakują do transportu zapasowy komplet narzędzi.– Zapasowy?–Owszem.Kilka miesięcy wcześniej dostaliśmy pełny komplet nowych narzędzi.Sądziliśmy, że chodzi o części zapasowe, ale teraz wygląda na to, że przygotowano je specjalnie do realizacji kontraktu z Chinami.Montaż skrzydeł jest najbardziej czasochłonny.Podjęto więc chyba decyzję, żeby rozpocząć już produkcję w naszej filii w Atlancie.Tu dostarczone zostaną gotowe skrzydła.Zauważyła mężczyznę w samej koszuli i krawacie, z podwiniętymi rękawami, krążącego wśród robotników pakujących narzędzia.Rozpoznała Dona Brulla, przewodniczącego zakładowej komórki związku zawodowego pracowników przemysłu motoryzacyjnego.Ten również ją dostrzegł i ruszył pospiesznie w tym kierunku, energicznie machając ręką.Singleton natychmiast się domyśliła, o co mu chodzi.–Przepraszam na parę minut – zwróciła się do Richmana.– Spotkamy się w moim biurze.–Co to za człowiek?–Powiedziałam, że spotkamy się w moim biurze.Richman stał jednak jak wmurowany, taksując spojrzeniem nadchodzącego Brulla.–Może będzie jednak lepiej, jeśli zostanę i…–Bob! – syknęła Casey.– Zmiataj!Richman z wyraźnym ociąganiem odwrócił się i poszedł w stronę biura.Kilka razy zerknął jeszcze ciekawie przez ramię.Brull energicznie uścisnął jej dłoń.Przewodniczący związku był niski i nadzwyczaj muskularny, wyraźnie spłaszczony nos świadczył o zakończonej karierze bokserskiej.–Wiesz, Casey, że bardzo cię szanuję – odezwał się łagodnym tonem.–Wiem.Dzięki.Zawsze możesz liczyć na wzajemność.–Przez te wszystkie lata, kiedy pracowałaś z nami na hali, bez przerwy miałem cię na oku.Nie chciałem, żebyś wpakowała się w jakieś kłopoty.–Wiem, Don.– Casey przyjęła postawę wyczekującą, gdyż Brull słynął z przydługich wstępów do każdej rozmowy.–I zawsze powtarzałem, że nie jesteś taka jak reszta gryzipiórków.–Co tu się dzieje, Don?–Pojawiły się pewne problemy w związku z tym zamówieniem od Chińczyków.–Jakie problemy?–Chodzi o warunki kompensaty w umowie.–Masz do nich zastrzeżenia? – Singleton wzruszyła ramionami.– Chyba wiesz, że przy tak dużych kontraktach niemal zawsze ustala się pewne warunki kompensacyjne.Zwłaszcza w ostatnich latach producenci samolotów coraz częściej zmuszeni byli przekazywać pewną część produkcji do kraju, z którego pochodziło zamówienie.Wszyscy jednak zdawali się rozumieć, że jeśli ktoś zamawia aż pięćdziesiąt maszyn, to chciałby mieć jak największy swój udział w ich budowie.Niemal wszystkie ważniejsze umowy zawierały podobne klauzule.–Tak, wiem – odparł Brull.– Ale do tej pory podzlecaliśmy klientowi jedynie produkcję stateczników pionowych, jakichś części dziobu czy też elementów wyposażenia.–Zgadza się.–Natomiast teraz dostaliśmy polecenie spakowania narzędzi do produkcji skrzydeł.Po cichu dowiedziałem się od chłopców z działu transportu, że te paki wcale nie będą wysłane do Atlanty.Mają lecieć do Chin, konkretnie do Szanghaju.A to oznacza, że dyrekcja zgodziła się udostępnić Chińczykom gotową linię montażową do produkcji skrzydeł.–No cóż, nie znam szczegółów negocjowanego kontraktu – mruknęła Singleton – ale szczerze wątpię, żeby…–To prawda, Casey! Mówimy o najważniejszej linii montażowej! Nikt dotąd nie udostępnił kontrahentowi technologii produkcji skrzydeł.Nie zrobił tego ani Boeing, ani żadna inna licząca się firma.Jeśli oddamy Chińczykom skrzydła, to będzie tak, jakbyśmy im oddali cały kram.Nie będziemy im dłużej potrzebni, sami sobie opracują całą nową generację pasażerskich odrzutowców.Nie minie dziesięć lat, a wszyscy wylądujemy na bruku.–Don, sprawdzę to – rzekła pojednawczo – ale naprawdę nie mogę uwierzyć, żeby dyrekcja zgodziła się przekazać linię do montażu skrzydeł w ramach warunków kompensacyjnych umowy.Brull szeroko rozłożył ręce.–Jeśli mi nie wierzysz…–Powtarzam, że to sprawdzę, Don.Na razie jestem jednak zajęta w komisji badania wypadku, jaki się zdarzył podczas lotu Pięćset Czterdzieści Pięć…–Chyba mnie źle zrozumiałaś, Casey.Zarząd firmy naprawdę ma spory kłopot z tym zamówieniem od Chińczyków.–Tak, rozumiem, ale…–Olbrzymi kłopot! – powtórzył z naciskiem i spojrzał na nią badawczo.– Teraz rozumiesz?Nagle pojęła, o co mu chodzi.Związkowcy mieli duży wpływ na produkcję, mogli nie tylko opóźnić prace czy wręcz je zbojkotować, lecz nawet zniszczyć cenne narzędzia bądź spowodować setki innych problemów.–Porozmawiam z Marderem – obiecała.– Jestem przekonana, że on nie życzy sobie jakichkolwiek kłopotów.–Marder sam jest wielkim kłopotem.Casey westchnęła ciężko.Oto efekt typowo związkowej dezinformacji, pomyślała.Kontrakt z Chinami był załatwiany przez samego Hala Edgartona przy pomocy specjalistów z działu marketingu.Marder był tylko dyrektorem odpowiedzialnym za produkcję, kierował zakładami.Nie mógł mieć nic wspólnego z ustalaniem warunków umowy.–Spotkamy się jutro, Don.–Świetnie – mruknął Brull.– Powtarzam ci jednak, Casey, iż rzygać mi się chce, jak patrzę na to, co się tu wyrabia.–Czy chcesz, bym potraktowała twoje słowa jak pogróżki?–Nie, skądże – odparł szybko, krzywiąc się z obrzydzeniem.– Nie zrozum mnie źle.Dotarło do mnie jednak, że jeśli dochodzenie w sprawie lotu Pięćset Czterdzieści Pięć nie przyniesie szybko rezultatów, może to wpłynąć niekorzystnie na załatwiany kontrakt.–To prawda.–A ty zostałaś mianowana rzecznikiem prasowym zespołu IRT.–Zgadza się.Brull wzruszył ramionami.–Właśnie dlatego rozmawiam z tobą.Ludzie są przeciwni temu kontraktowi, niektórzy aż się palą, żeby wszelkimi sposobami ukręcić łeb sprawie.Na twoim miejscu wziąłbym sobie tydzień urlopu.–To niemożliwe, nazbyt się zaangażowałam w dochodzenie.Brull spojrzał jej badawczo w oczy.–Don, porozmawiam z Marderem na temat montażu skrzydeł – powtórzyła szybko Singleton.– Musze, jednak wykopywać swoje obowiązki.–W takim razie – dźgnął ją palcem wskazującym w ramię – powinnaś bardzo na siebie uważać, złotko.BUDYNEK ADMINISTRACYJNYGODZINA 16.40–Nieprawda! – rzekł Marder, krążąc nerwowo po swoim gabinecie.– To jakaś bzdura, Casey [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|