[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jezu Chryste, Jenny, co się dzieje? Dlaczego wymknęłaś się ode mnie chyłkiem?Stali u szczytu ruchomych schodów i ludzie dojeżdżający do pracy w godzinach porannego szczytu przepychali się obok, zerkając na wyraźnie zdenerwowaną parę, ale trzymając się od niej w pewnej odległości.– Dzwoniłeś na policję, kiedy myślałeś, że śpię.– Nie dzwoniłem – poczuł się obrażony.– Dzwoniłem do twojego biura.Rozmawiałem z jak-mu-tam.Handinghamem.– Daj spokój – przerwała Jennifer, biorąc go za rękę.– Chodźmy na filiżankę kawy.– Margit i ja rozmawiałyśmy ponad pięć godzin – wyjaśniła Jennifer Tomowi – i kiedy zadzwoniłam do Dawida, było już prawie południe.Policja ciągle tam była.Ciało Margit leżało na podłodze w sypialni, gdzie, jak mi powiedziała, umarła i wszyscy czekali na przyjazd koronera.Tom, mówię ci: Dawid ją zabił!Tom odłożył swoje ciastko i wpatrywał się w nią uważnie.– Jennifer, ona umarła z przedawkowania.Koroner znalazł na to dowody w jej organizmie.Dawid opowiadał mi.Poza tym ona umarła prawdopodobnie wczoraj o piątej rano.Jak mogłaś się z nią widzieć? O czym ty właściwie mówisz?– Miała w żołądku ślady valium.Oczywiście! Dawid dał jej to, ale nie był tak głupi, żeby otruć ją w ten sposób.Jest lekarzem; jest na to za mądry.– W takim razie, jak ją zabił? W jaki sposób Margit powiedziała ci, że zginęła? – Traktował ją, jakby była dzieckiem, któremu nie można się sprzeciwiać.Odpowiedziała wolno i stanowczo.– Zabił ją, używając lidokainy.To lek stosowany w zagrażających życiu zaburzeniach rytmu serca.– Wiem, co to jest lidokaina.Ale skąd ty to wiesz?– Nie wiem.Nie wiem nic na ten temat.Ale Margit wie – czy raczej wiedziała.Zanim wyszła za Dawida, była pielęgniarką.Tak się spotkali.Ona powiedziała mi o lidokainie.– Jennifer pochyliła się nad restauracyjnym stolikiem i ciągnęła szeptem: – Lek jest pakowany w wygodne jednorazowe strzykawki.Zawierają gram lidokainy w dwudziestu pięciu centymetrach sześciennych płynu.Przed użyciem rozcieńcza się go roztworem glukozy i podaje w kilku dawkach.Dawid wstrzyknął jej od razu całą skoncentrowaną porcję.W ten sposób zabił ją.Zasnęła w łóżku.Dawid wszedł do sypialni, zrobił Margit zastrzyk i wyciągnął ją na podłogę, żeby wyglądało na to, że próbowała dojść do drzwi.– I Margit opowiedziała ci to wszystko? Jennifer przytaknęła skinięciem głowy.– Kiedy rozmawiałyśmy, ona była już w swoim życiu po śmierci – to rzeczywistość niematerialna, do której dostajemy się, przekraczając próg śmierci.Nasze dusze przebywają tam między kolejnymi wcieleniami.Kelner podszedł do stolika, żeby ponownie napełnić kawą ich filiżanki, i oboje ucichli, dopóki nie zniknął.Potem odezwał się Tom, nie patrząc na nią.– Myślę, że może powinnaś porozmawiać z kimś, Jennifer.– Zgadzam się.– Jennifer westchnęła z ulgą.– Znasz detektywa zajmującego się tą sprawą? Do którego posterunku policji to właściwie należy?– Jennifer, ja nie mówię o glinach.Mam na myśli lekarza.Psychiatrę.Jennifer wlepiła w niego oczy.– Tom, rozmawiamy o mordercy.– Oczywiście.O mordercy, który był także jej mężem, a twoim lekarzem i etatowym pracownikiem nowojorskiego szpitala.Skarbie, żyłaś w olbrzymim stresie.Ja nie pomogłem ci moim postępowaniem w sprawie małżeństwa.Myślałem, że może powinnaś polecieć na kilka dni na Karaiby i pozwolić temu wszystkiemu przeminąć.Moja sprawa przeciwko handlarzom zakończy się wkrótce.Będę miał wreszcie wolny czas.A ty możesz wziąć długi urlop.– Mówił, jakby zdecydował się już przejąć kontrolę nad jej życiem.Jennifer przestała słuchać.Tom nie uwierzył jej, ale dlaczego miałby to zrobić? W ostatnich dniach przebyła długą drogę i zostawiła go daleko za sobą.Z trudem sama w to wierzyła, ale kiedy ogarniały ją wątpliwości, przypominała sobie Margit, srebrną poświatę wokół niej i pewność wracała.Tom obserwował ją.– Jenny, nie czujesz się całkiem dobrze – powiedział miękko.– Musisz to zrozumieć.To nie jest dowód słabości.Znam cię.Wiem, jak bardzo nie chcesz, żeby cię kiedykolwiek przyłapano z opuszczoną tarczą, ale wszyscy miewamy złe okresy.Dojdziesz do siebie.– Nic mi nie jest!– Nie, Jenny, nie jesteś zupełnie zdrowa – odpowiedział cierpliwie.– Przechodzisz coś, sam nie wiem co.Dziękowałbym Bogu, gdybym wiedział, ale, najdroższa, kocham cię i zamierzam się tobą zaopiekować bez względu na to co powiesz.Dobrze? – Uśmiechnął się, próbując łagodzić twardy ton wypowiedzi.Jennifer skinęła głową.Nauczyła się w ciągu ostatnich kilku tygodni, że spór z Tomem nie przynosi żadnego pożytku; lepiej go obejść.– Zatem pojedziesz ze mną na Karaiby? Przytaknęła ruchem głowy.– Muszę teraz wracać do biura.Jedziesz do śródmieścia; przyjadę spotkać się z tobą, kiedy tylko załatwię wszystko z Handinghamem.– Rozmawiałem już z nim o tobie – odparł Tom.– Rozmawiałeś? – Cofnęła się zdumiona.– Tak, właśnie w tej sprawie dzwoniłem do niego, kiedy myślałaś, że telefonuję na policję.Powiedziałem, że miałaś sporo stresów i zgodził się dać ci urlop zdrowotny.To nic wielkiego, kochanie, twoja praca będzie czekała, aż wrócisz.– Cóż – odezwała się, kontrolując swój gniew – w takim razie możesz równie dobrze zadzwonić do koronera i poprosić go, żeby jeszcze raz przejrzał wyniki autopsji.Potrząsnął głową.– Najdroższa, kocham cię.Uważam, że jesteś cudowna, ale w tej sprawie nie ma dochodzenia.Nic nie mogę zrobić.Ty także nic nie możesz.Wiem, że jesteś rozstrojona, ale mówiłem ci już, umysł płata ci figle.Lidokaina zostaje we krwi, w tkankach skóry.Gdyby tam była, znaleźliby ślady podczas oględzin zwłok.– Jasne, gdyby przypominali doktorów z telewizji.Ale nie przypominają.Dlaczego burmistrz zawsze zwalnia z pracy koronerów, jeśli są tacy dobrzy?Tom był rozsądny, ale ona już nie ufała jego chłodnej logice, jego wierze w system, w racjonalny świat.Pomyślała o tym co powiedziała jej Phoebe Fisher, o tym jak ludzie dają się złapać w pułapkę tego logicznego świata i nie mogą zaakceptować mistycznego.Ona do nich jednak nie należy.Już nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|