[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Różne wersje rysunku zaśmiecają stół i podłogę.Inne projekty przypięte są do korkowych tablic na ścianie i wyświetlone na ekranach kilku komputerów.W nierównych kształtach jednego z nich rozpoznaję sidła Gale’a.— Co robicie? — pytam chrapliwie, odwracając ich uwagę od kartki papieru.— Ach, Katniss, nakryłaś nas — mówi wesoło Beetee.— Co? Czy to tajemnica? — Wiem, że Gale dużo pracował tu na dole z Beetee’em, ale uznałam, że bawią się łukami i bronią.— Nie bardzo.Ale i tak czuję się winny.W końcu tak często kradnę ci Gale’a — wyznaje Beetee.Jako że przez większość czasu, który spędziłam w Trzynastce, byłam zdezorientowana, zmartwiona, zła, przerabiana albo hospitalizowana, nie mogę powiedzieć, że nieobecność Gale’a bardzo mi przeszkadzała.Między nami nie układało się też ostatnio najlepiej.Ale pozwalam Beetee’emu myśleć, że ma u mnie dług.174— Mam nadzieję, że dobrze wykorzystywałeś jego czas.— Chodź i zobacz — mówi, przywołując mnie ruchem dłoni do ekranu komputera.Nad tym właśnie pracowali.Wykorzystywali fundamentalne pomysły Gale’a dotyczące pułapek do stworzenia broni przeciwko ludziom.Głównie bomb.Mniej w nich technologii, a więcej psychologii.Bomby-pułapki wabiące czymś niezbędnym do przeżycia.Wodą albo jedzeniem.Przestraszenie ofiary tak, by uciekła w stronę większego zniszczenia.Grożenie potomstwu w celu przyciągnięcia pożądanego celu, rodzica.Wabienie ofiary w pozornie bezpieczne schronienie, w którym czeka na nią śmierć.W którymś momencie Gale i Beetee porzucili mechanizmy działające u zwierząt i skoncentrowali się na bardziej ludzkich odruchach.Jak współczucie.Bomba wybucha.Ludzie mają czas, by pospieszyć rannym z pomocą.A wtedy druga, potężniejsza bomba, zabija również ich.— To wydaje się przekraczać pewne granice — mówię.— Więc wszystko jest dozwolone? — Obaj patrzą na mnie, Beetee z wahaniem, Gale niemal wrogo.— Nie ma żadnego podręcznika, w którym wyszczególniono by jakie działania przeciwko drugiemu człowiekowi mogłyby być nie do przyjęcia?— Oczywiście, że jest.Beetee i ja stosujemy ten sam podręcznik, z którego korzystał prezydent Snow, kiedy zawładnął Peetą — mówi Gale.To było okrutne, ale trafił tym w dziesiątkę.Wychodzę bez dalszych komentarzy.Czuję, że jeśli natychmiast nie wydostanę się na zewnątrz, stracę nad sobą panowanie, jednak wciąż jestem w Obronie Specjalnej, kiedy Haymitch mnie zaczepia.— Chodź — mówi.— Potrzebujemy cię w szpitalu.— Po co? — pytam.175— Chcą wypróbować coś na Peecie — odpowiada.— Wysłać do niego najbardziej nieszkodliwą osobę z Dwunastki, jaką uda im się znaleźć.Odszukać kogoś, z kim Peeta mógłby dzielić wspomnienia z dzieciństwa, ale nic, co mogłoby mu za bardzo przypominać ciebie.W tej chwili sprawdzają ludzi.Wiem, że to będzie trudne zadanie, jako że ktokolwiek, z kim Peeta mógłby dzielić wspomnienia z dzieciństwa, najprawdopodobniej mieszkał w mieście, a niemal nikt stamtąd nie umknął płomieniom.Kiedy jednak docieramy do szpitalnej sali, którą zmieniono w miejsce pracy ekipy uzdrawiającej Peetę, ona siedzi tam rozmawiając z Plutarchem.Delly Cartwright.Jak zawsze, uśmiecha się do mnie tak, jakbym była jej najlepszą przyjaciółką.Do wszystkich się tak uśmiecha.— Katniss! — woła.— Hej, Delly — mówię.Słyszałam, że ona i jej młodszy brat przeżyli.Jej rodzice, którzy prowadzili sklep z butami w mieście, nie mieli tyle szczęścia.Wygląda starzej w ponurych ubraniach Trzynastki, które nie działają na korzyść nikogo, i w praktycznym warkoczu zamiast loków.Delly jest nieco chudsza niż ją zapamiętałam, ale była jednym z niewielu dzieci z Dwunastego Dystryktu, które miały kilka dodatkowych kilogramów.Tutejsza dieta, stres, żal po utracie rodziców — wszystko to razem na pewno na nią wpłynęło.— Co u ciebie? — pytam.— Och, dużo się naraz zmieniło.— Jej oczy wypełniają się łzami.— Ale wszyscy są naprawdę mili tutaj w Trzynastce, nie sądzisz?Delly naprawdę tak myśli.Autentycznie lubi ludzi.Wszystkich ludzi, nie tylko wybraną garstkę, na którą zdecydowała się po latach.176— Starają się, byśmy się tu dobrze czuli — mówię.Myślę, że to sprawiedliwe postawienie sprawy bez posuwania się za daleko.— To ciebie wybrali, byś zobaczyła się z Peetą?— Tak myślę.Biedny Peeta.Biedna ty.Nigdy nie zrozumiem Kapitolu — mówi.— Może lepiej nie rozumieć — odpowiadam.— Delly znała Peetę przez dłuższy czas — mówi Plutarch.— O, tak! — Twarz Delly rozjaśnia się.— Bawiliśmy się razem, kiedy byliśmy mali.Mówiłam ludziom, że jest moim bratem.— Co o tym myślisz? — pyta mnie Haymitch.— Coś mogłoby uruchomić wspomnienia o tobie?— Wszyscy byliśmy w tej samej klasie.Ale nasze drogi raczej się nie krzyżowały — mówię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.