[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Straff urządzał wnętrza, by pokazać władzę.Podobnie jak potężne twierdze w Luthadel, otoczenie szlachetnie urodzonego wyrażało jego pozycję.Vin czekała w napięciu u boku Elenda.- Dobry jest - szepnęła.- Byłam naprawdę delikatna, a on i tak zauważył mój dotyk.Elend pokiwał głową.- Jest też Cynookim - powiedział normalnym głosem.- I z pewnością teraz nas podsłuchuje.Elend spojrzał w stronę wejścia.Straff wszedł kilka chwil później, nie dając po sobie poznać, czy usłyszał słowa Vin.Za nim pojawiła się grupa służących, wnosząca duży stół.Vin sapnęła.Służący byli skaa - imperialnymi skaa, w zgodzie z dawną tradycją.Obszarpani, ubrani w stare koszule, nosili ślady niedawnej chłosty.Wnosili ciężary ze spuszczonym wzrokiem.- Czemu tak reagujesz, dziewczyno? - spytał Straff.- A, prawda.Jesteś skaa, czyż nie?Mimo że w ślicznej sukience.Elend jest bardzo dobry, ja nie pozwoliłbym ci nosić czegoś takiego.,Ani czegokolwiek” - sugerował jego ton.Vin spojrzała na Straffa i przytuliła się mocniej do Elenda, chwytając go za ramię.Słowa Straffa były tylko pozą - ojciec był okrutny, ale tylko wtedy, gdy mu to służyło.Chciał, żeby Vin czuła się niezręcznie.I chyba mu się to udawało.Elend spochmurniał.Spojrzał w dół i zauważył sugestię przebiegłego uśmiechu na jej wargach.Breeze powiedział mi, że Vin korzysta z Allomancji bardziej dyskretnie niż większość Uspokajaczy, przypomniał sobie.Ojciec jest dobry, ale żeby wyczuł jej dotyk.Pozwoliła mu, to oczywiste.Elend znów spojrzał na Straffa, który uderzył przechodzącego sługę.- Mam nadzieję, że żaden z nich nie jest twoim krewnym - stwierdził.- Ostatnio nie byli wystarczająco pracowici.Być może będę musiał kilku stracić.- Już nie jestem skaa - odparła cicho Vin.- Jestem szlachetnie urodzoną.Straff tylko się roześmiał.Już uznał, że Vin nie jest żadnym zagrożeniem.Wiedziałoczywiście, że jest Zrodzoną z Mgły, musiał słyszeć, że jest niebezpieczna, a jednak teraz zakładał, że jest słaba i bez znaczenia.Jest w tym dobra, pomyślał zdziwiony Elend.Słudzy zaczęli wnosić potrawy, które robiły wrażenie, biorąc pod uwagę okoliczności.Gdy czekali, Straff zwrócił się do adiutanta.- Przyślij Hoselle - rozkazał.- I powiedz jej, że ma się pospieszyć.Wydaje się mniej skryty niż pamiętam, pomyślał Elend.W czasach Ostatniego Imperatora porządny szlachetnie urodzony w miejscach publicznych był sztywny i opanowany, nawet jeśli w domu pozwalał sobie na wiele.Na przykład na balach wielu z nich tańczyło i prowadziło ciche rozmowy, by nad ranem chodzić na dziwki i się upijać.- Skąd ta broda, ojcze? - spytał Elend.- Ostatnio nie były w modzie.- Teraz ja dyktuję modę, chłopcze - odpowiedział.- Siadaj.Vin zaczekała z szacunkiem, jak zauważył Elend, aż on usiądzie, i dopiero wtedy zajęła swoje miejsce.Udawało jej się zachować pozory nerwowości - patrzyła Straffowi w oczy, lecz zawsze odruchowo wzdrygała się, jakby chciała odwrócić wzrok.- A teraz - odezwał się Straff - powiedz mi, po co tu jesteś?- Myślałem, że to oczywiste, ojcze - stwierdził Elend.- Chcę omówić nasz sojusz.Straff uniósł brew.- Sojusz? Właśnie się zgodziliśmy, że twoje życie należy do mnie.Nie widzę powodu, by zawierać z tobą sojusz.- Być może.Ale w grę wchodzą jeszcze inne kwestie.Nie sądzę, byś spodziewał się tu Cetta?- Cett się nie liczy - stwierdził Straff i skupił się na posiłku, kawałach prawie surowej wołowiny.Vin zmarszczyła nos, choć Elend nie wiedział, czy i tym razem udaje.Elend pokroił stek.- Człowiek, który ma armię niemal dorównującą twojej, raczej się „liczy”, ojcze.Starszy Venture wzruszył ramionami.- Nie sprawi mi kłopotów, kiedy zdobędę mury.Oczywiście mi je oddasz w ramach sojuszu?- I zaproszę Cetta do ataku? Owszem, razem moglibyśmy go zatrzymać, ale czemu pozostawać w defensywie? Czemu pozwalać mu na osłabianie naszych umocnień, a może utrzymywanie oblężenia do chwili, gdy nasze armie zaczną głodować? Musimy go zaatakować, ojcze.Straff prychnął.- I myślisz, że potrzebuję do tego twojej pomocy?- Owszem, jeśli chcesz go pokonać, mając gwarancję sukcesu - stwierdził Elend.-Razem bez trudu go pokonamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.