[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Postaraj się być tam wcześniej.- Żelaznogłowy spochmurniał, a Złoty szeroko się uśmiechnął.Zupełnie jakby siedzieli na dwóch szalkach tej samej wagi.Nie dało się pogrążyć jednego bez wywyższenia drugiego.- Złoty, pojedziesz drogą do Brottun i dołączysz do Reacheya.Niech wyruszy zaraz po zakończeniu poboru.Staruszek czasami potrzebuje zachęty.- Tak jest, wodzu.- Dziesięć Sposobów, sprowadź swoich furażerów i przygotuj ich do wymarszu.Będziesz jechał na tyłach razem ze mną.- Załatwione.- Niech wasi chłopcy maszerują bez wytchnienia, ale miejcie oczy szeroko otwarte.Byłoby dobrze zaskoczyć Południowców, a nie samemu wpaść w pułapkę.- Dow pokazałjeszcze więcej zębów.- Jeśli jeszcze nie naostrzyliście broni, teraz jest właściwa chwila.- Tak jest - odpowiedzieli trzej wojownicy, starając się brzmieć jak najbardziej krwiożerczo.- Tak jest, oczywiście - odparł Calder po chwili, uśmiechając się kpiąco.Może nie radził sobie najlepiej ze szpadą, ale niewielu ludzi na Północy równie sprawnie posługiwało się kpiną.Jednak tym razem jego talent się zmarnował.Rozciętostopy pochylił się i wyszeptałcoś Dowowi do ucha.Obrońca Północy wyprostował się na tronie i zmarszczył czoło.- Więc go wprowadźcie!Drzwi otworzyły się na oścież, a podmuch wiatru pognał luźne źdźbła słomy po podłodze stajni.Calder wytężył wzrok, spoglądając w ciemność na zewnątrz.To z pewnością było złudzenie wywołane słabnącym światłem, gdyż wydawało się, że postać stojąca w drzwiach niemal sięga głową górnej belki.Gość wkroczył do pomieszczenia, po czym się wyprostował.Zrobił swoim wejściem nie lada wrażenie, a gdy powoli wychodził na środek stajni, towarzyszyła mu cisza, nie licząc skrzypienia podłogi, które rozlegało się z każdym jego krokiem.Nietrudno zrobić takie wrażenie, gdy jest się wielkim jak góra.Wystarczy wejść i stanąć.- Jestem Nieznajomy-u-Bram.Calder znał to imię.Nieznajomy-u-Bram nazywał siebie Wodzem Stu Plemion, wszystkie tereny na wschód od Crinny swoją ziemią, a wszystkich ludzi, którzy tam mieszkają, swoją własnością.Na Północy nie brakuje nadętych ludzi, którzy mają przesadne mniemanie o sobie i jeszcze bardziej rozdmuchaną reputację.Zazwyczaj okazuje się, że nie dorastają do swoich imion.Dlatego spotkanie z tym człowiekiem stanowiło taki szok.Kiedy mówi się o „olbrzymach", ma się na myśli właśnie kogoś takiego jak Nieznajomy-u-Bram, który wkroczył do tych mizernych czasów prosto z epoki bohaterów.Górował nad Dowem i jego potężnymi wodzami, sięgając głową krokwi, a jego czarne włosy naznaczone siwizną zwisały wzdłuż wyrazistej, brodatej twarzy.Glama Złoty wyglądał przy nim jak karzeł, a Rozciętostopy i jego Carlowie jak zabawkowe żołnierzyki.- Na spokój zmarłych - szepnął Calder.- Ależ wielkolud.Jednak Czarny Dow nie wyglądał na speszonego.Nadal siedział rozparty na Tronie Skarlinga, stukając jednym butem w słomę i swobodnie zwieszając zabójcze dłonie, a wilczy uśmiech nie schodził mu z twarzy.- Zastanawiałem się, kiedy pojawisz się.u bram.Ale nie spodziewałem się, że przybędziesz osobiście.- Sojusze należy zawierać twarzą w twarz, mężczyzna z mężczyzną, żelazo z żelazem, krew z krwią.- Calder spodziewał się, że olbrzym będzie ryczał jak potwory w baśniach dla dzieci, ale okazało się, że mówi dosyć cicho.A także powoli, jakby zastanawiał się nad każdym słowem.- Osobisty kontakt - odrzekł Dow.- Bardzo mi się to podoba.Więc umowa stoi?- Zgadza się.- Nieznajomy-u-Bram rozczapierzył potężną dłoń, po czym wgryzł się w ciało pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym.Podniósł rękę, pokazując krwawiące ślady.Dow przesunął dłonią wzdłuż swojego ostrza, barwiąc jego krawędź na czerwono.Błyskawicznie wstał z tronu i chwycił olbrzyma za rękę.Obaj mężczyźni stali nieruchomo, podczas gdy krew ściekała im po przedramionach i skapywała z łokci.Widząc ten pokaz męskości, Calder poczuł ukłucie lęku oraz nieodpartą pogardę.- Zgoda.- Dow puścił dłoń giganta i powoli usiadł na tronie, pozostawiając krwawy ślad na poręczy.- Zatem możesz przeprawić się ze swoimi ludźmi przez Crinnę.- Już to zrobiłem.Złoty i Żelaznogłowy wymienili spojrzenia, niezbyt zachwyceni tym, że banda dzikich przekroczyła Crinnę i znalazła się na ich ziemi.Dow zmrużył oczy.- Naprawdę?- Po tej stronie wody możemy walczyć z Południowcami.- Nieznajomy-u-Bram powoli rozejrzał się po stajni, zatrzymując spojrzenie czarnych oczu na kolejnych wojownikach.- Przybyłem tutaj po to, żeby walczyć! - Ostatnie słowo zmieniło się w ryk, który odbił się echem od sufitu.Fala wściekłości przeniknęła olbrzyma od stóp aż do głowy.Zacisnął pięści, wypiął pierś i wyprostował potężne ramiona, tak że na chwilę stał się jeszcze większy.Calder zastanawiał się, jak można walczyć z tym draniem.Jak go zatrzymać, gdy się rozpędzi? Przecież to kawał mięsa.Jaką bronią można go powalić? Doszedł do wniosku, że wszyscy pozostali również zadają sobie te pytania, a odpowiedzi wcale im się nie podobają.Nie licząc Czarnego Dowa.- Dobrze.Właśnie tego od ciebie oczekuję.- Chcę walczyć z Unią.- Wystarczy walki dla każdego.- Chcę walczyć z Whirrunem z Bligh.- Tego nie mogę ci obiecać.Jest po naszej stronie i bywa dość kapryśny.Ale mogę go spytać, czy zgodzi się na pojedynek.- Chcę walczyć z Krwawym-dziewięć.Calderowi stanęły włoski na karku.Dziwne, jak silnie oddziałuje to imię, nawet w takim towarzystwie, mimo że noszący je człowiek nie żyje od ośmiu lat.Dow przestał się uśmiechać.- Przegapiłeś swoją szansę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.