[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ferdynand skłonił się, ale znowu zerknąłna brzeg rzeki.Zobaczył, że za powozem Thurheimów jak zwykle podążaAnula & ponaciemna postać szpiega.Żona Schwarzenberga, drobna brunetka, wychyliła się z okna karocy iuśmiechnęła się do hrabiego.- Dogonisz ją później.- Ruchem głowy wskazała znikający zazakrętem powóz.Uśmiech pogłębił dołeczki w jej policzkach.- Samwidzisz, że wiemy trochę więcej, niż mój mąż ma ochotę przyznać.Dotrzymasz nam towarzystwa?Ferdynand był zły jak diabli, ale co miał zrobić? W tej sytuacji tymbardziej nie mógł się wykręcić.Wziął się w garść, żeby nie okazaćniezadowolenia.Arabella niechętnie oddała paczkę lokajowi.Zakup kosztował jązaledwie kilka monet i był owinięty w skrawek płótna nie pierwszejświeżości, ale w jej oczach stał się prawdziwym skarbem.W ogóledalousodczuwała ogromne podniecenie.Siedziała wśród kolorowych wozów, piłaaromatyczną kawę i targowała się z ciemnowłosymi i śniadolicymianCyganami.Z radosnym uśmiechem popatrzyła na Lulu.sc- W dalszym ciągu uważasz, że zwykła krawcowa zdołałaby uszyć cośtakiego?- Na pewno byłoby mniej kolorowe - odparła Lulu.- I mniej rzucającesię w oczy.- Ale? - spytała Arabella, słysząc rezerwę w jej głosie.- Hm.- Lulu wydęła wargi.- Na pewno zrobisz furorę.Podejrzewam,że Ferdynand nie omieszka zabrać głosu w tej sprawie.Uśmiechnęła się porozumiewawczo.- Chcesz go w dyskretny sposóbAnula & ponasprowokować? Arabella pokręciła głową.- Niezupełnie.Chciałam po prostu za niewielką sumę kupić coś, czegonie można na co dzień znaleźć w sklepach i kramach.- Uśmiechemodpowiedziała na uśmiech przyjaciółki.- Lecz twoje przypuszczenia sądosyć kuszące.Roześmiały się obie i ramię przy ramieniu, trzymając się za ręce,poszły w stronę powozu.Pozostawiły go na skraju lasu, żeby widok złoceń i herbu Thurheimów nie utrudniał handlu z Cyganami.Zatopione w rozmowie, nie patrzyły pod nogi.Lulu nagle pośliznęłasię i straciła równowagę.Jęknęła z bólu.- Co się stało? - krzyknęła Arabella, powstrzymując ją przedupadkiem.- Anton! - zawołała lokaja.- Helf'Er.- Wszystko w porządku - wysapała Lulu.- Wydaje mi się, że lekkodalousnadwerężyłam kostkę.Próbowała stanąć o własnych siłach, ale ból był tak silny, że znów zanjękiem wsparła się na ramieniu przyjaciółki.Podszedł do nich lokaj.Arabella przejęła dowodzenie.sc- Anton, zaniesiesz panią hrabinę do powozu.- Nie - zaprotestowała Lulu.- Nie ma takiej potrzeby.- Nie kłóć się ze mną.Sama daleko nie zajdziesz - rzeczowoodpowiedziała Arabella.- Daj mi pakunek, Anton, i weź na ręce hrabinę.Lokaj wręczył jej paczkę, przepraszająco spojrzał na swoją panią,uniósł ją bez widocznego wysiłku i ruszył w stronę powozu.Za chwilę jego barczysta postać znikła za zakrętem ścieżki.Arabellabyła zła na siebie, że wyciągnęła przyjaciółkę natę eskapadę.OwinęłaAnula & ponasznurek od paczki wokół nadgarstka i poszła w ślad za lokajem.Tym razem starannie wybierała drogę wśród pokrytych błotem,śliskich kamieni.Była tak zajęta, że dopiero w ostatniej chwili usłyszała za sobą tętent kopyt.Odwróciła się, żeby zobaczyć, kto nadjeżdża.Czarnoodziany jeździec pochylił się w siodle i jedną ręką, bez wysiłku, poderwał ją z ziemi i bezceremonialnie przerzucił przed sobą w poprzek końskiegogrzbietu.Strach odebrał jej mowę.Nie zdołała nawet zawołać o pomoc.Oddychała z najwyższym trudem.Po chwili zebrała się w sobie i zaczęła się szarpać.Ostatkiem sił walczyła z własnym przerażeniem i porywaczem.Rzucała się, usiłując uwolnić ręce.Miała z tym jednak spory kłopot,bowiem dodatkowo ciążył jej pakunek, uwiązany do prawej dłoni.W pewnejchwili sznurek zaczepił o strzemię i pękł.Arabella szybko przekręciła się na dalousbok i - nie bacząc, że może spaść pod kopyta wierzchowca - odepchnęła od siebie napastnika.an- A niech cię diabli! - zawołał mężczyzna.Glos miał zduszony, bodolną część twarzy zakrywała mu ciemna chusta.- Leż spokojnie, to ci nic scnie zrobię.Chyba że mnie do tego zmusisz.Złapał ją za rękę i wykręcił.Arabella krzyknęła z bólu, lecz udało jej się z całej siły wbić łokieć w brzuch przeciwnika.Nie był na to przygotowany.Jęknął głucho i puścił jej rękę.Koń, zaniepokojony tym, co się działo na jego grzbiecie, zarżałnerwowo i stanął dęba.Jeździec musiał go uspokoić, więc na momentzapomniał o Arabelli.Dziewczyna odzyska- ła pewną swobodę ruchów.AleAnula & ponatrwało to bardzo krótko - szarpnięcie wodzy uspokoiło spłoszone zwierzę i silna dłoń znów się zamknęła na ręce Arabelli.Poczuła, że coś ostrego drapie ją w szyję.Była to ciężka srebrnabrosza, która spinała jej pelerynę.Teraz, rozpięta, stała się nowymzagrożeniem.Arabella usiłowała chwycić ją wolną ręką, ale nie zdołała.Ostra igła coraz mocniej uwierała ją w gardło.Arabella szarpała siębezradnie.Napastnik ścisnął ją za kark.Była zdumiona jego siłą.Nagle, w przypływie rozpaczy, przechyliła się gwałtownie do przodu i zawisłabezwładnie.Porywacz mruknął coś z zadowoleniem.Puścił ją, przekonany,że nareszcie zemdlała.Arabella zdawała sobie sprawę, że ma tylko kilka sekund nawprowadzenie w życie swojego planu.Kiedy porywacz przynagliłwierzchowca do galopu, prawą rękę ukradkiem położyła na broszy.Podalouschwili już ją trzymała w dłoni.Przeprosiła w myślach biedne zwierzę i ukłuła igłą bok konia.Toanwystarczyło.Wierzchowiec kwiknął i stanął dęba.Jeździec zaklął.Z całej siły pociągnął za wodze.Arabella w tym samym czasie wbiła mu broszę wscłydkę.Szarpnął się i krzyknął z bólu, czym znowu przestraszył konia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.