[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieszkając przez całe życie w Fredersdorfie, jest się zapewne nieco głupim, gdy się przyjeżdża do wielkiego miasta, ale nie tak znów bardzo, by własnej głupoty nie zauważyć.Mało zna życie, lecz teraz chciałby je poznać, to prawdziwe wielkie życie, przecież po to tu przyjechał.- Ale gdzie jest to prawdziwe życie? - ciągnął - nie mogę go dotąd znaleźć.Byłem w Casino, siedzę tu oto w najdroższym hotelu, ale to wciąż jeszcze nie jest owo właściwe.Podejrzewam, że prawdziwe, rzeczywiste życie jest zupełnie gdzie indziej i wygląda też całkiem inaczej.Jeżeli się do niego nie należy, niełatwo się tam dostać, rozumie pan?- No, a jakże pan sobie to życie wyobraża? - odparł Otternschlag - czyż w ogóle istnieje takie życie, jak je sobie pan wyobraża? To, co uważamy za właściwe życie, to zawsze toczy się gdzie indziej.Za młodu sądzi się: ech, to przyjdzie później, a potem znów myśli się, że dawniej, za młodu, to było życie.Gdy się siedzi tutaj, sądzi się, że to właściwe życie jest gdzieś w Indiach, w Ameryce, nad Popokatepetl czy gdzie indziej.A gdy się jest tam, wtedy życie wyśliznęło nam się właśnie i czeka spokojnie tutaj, tu, skąd się przecież dopiero co uciekło.Z życiem to jak z motylem, który jest piękny, gdy lata, lecz kiedy go schwytać, okazuje się, że kolory zeszły i skrzydła zblakły.Na Kringeleinie, który po raz pierwszy słyszał z ust doktora Otternschlaga zdania, powiązane logicznie, zrobiło to duże wrażenie.Nie uwierzył mu jednak.- Nie wierzę - powiedział skromnie.- Może pan mi wierzyć.Wszystko podobne jest do stołka przed barem - odparł Otternschlag, opierając łokcie na kolanach, przy czym ręce jego, zwisające w powietrzu, drżały z lekka.- O jakim stołku pan mówi? - spytał Kringelein.- O tym, o którym pan wspominał przed chwilą.Mówił pan, że stołki przy barze nie są wcale tak wysokie i że wyobrażał pan sobie, że są wyższe, prawda? Przecież tak było? No właśnie.Wszystko wydaje nam się wyższe, dopóki nie zobaczymy.Przyjechał pan ze swojej zabitej prowincji z zupełnie pomylonymi pojęciami o życiu.Grand Hotel! Najdroższy hotel, myśli pan sobie i Bóg wie jakich cudów spodziewa się pan po nim.I cóż? Sam pan widzi: cały ten szyk tu to marna bujda.Zupełnie to samo dotyczy życia: głupia bujda, panie Kringelein, i nic więcej.Przybywa się, pozostaje czas jakiś i znów się odjeżdża.Jesteśmy przyjezdni, rozumie pan? Na krótki pobyt, wie pan? Cóż się porabia w dużym hotelu? Jada pan, śpi, wałęsa się dokoła, załatwia interesy, trochę flirtuje, trochę tańczy, no, nie tak? A cóż innego robi pan w życiu? Setki drzwi wychodzą na wspólny korytarz, a nikt nic nie wie o sąsiedzie - człowieku, mieszkającym obok.Gdy pan odjedzie, przybędzie ktoś inny, położy się do pana łóżka i basta.Niech pan posiedzi kiedy parę godzin w hallu i przygląda się bacznie wszystkiemu: przecież ci ludzie nie mają twarzy! Przecież to same maski, same trupy, które nie wiedzą nawet o tym.Taki wielki hotel, to piękna buda.Grand Hotel bella vita, nieprawda? A główna rzecz, by zawsze mieć walizkę spakowaną.Przez dłuższy czas Kringelein zastanawiał się.Na koniec wydało mu się, że zrozumiał przemowę Otternschlaga.- Tak, tak jest! - rzekł potakująco, i w słowie tym tkwiło głębsze znaczenie.Otternschlag, który się zdrzemnął, zbudził się nagle.- Czy chciał pan czegoś ode mnie? Może to ja mam wprowadzić pana w życie? A, to świetny wybór pan zrobił, świetny! Zresztą chętnie służę panu, panie Kringelein.- Nie chciałbym narzucać się szanownemu panu - rzekł Kringelein, zatroskany i pełen szacunku.I zamyślił się.Nie wystarczało mu tych eleganckich zdań, które sobie ułożył.Od chwili, gdy zamieszkał w Grand Hotelu, czuł się jak w obcym kraju.Niemieckie słowa wymawiał jak cudzoziemskie wyrazy, których uczył się z książek i pism.- Był pan tak niezwykle dobry - powiedział - miałem nadzieję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.