[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie strzelaj.” Ruszyła w pełnym pędzie do tego szczeniaka burzowego.„Dorwij tego przeklętego szczeniaka, Emmo” – krzyknąłem.No i dorwała.Zgarnęła go z ziemi i biegła dalej.Aż ochrypłem od wrzeszczenia, ale Emma nie wróciła.Zostawiła mnie, bym umarł w czasie burzy.* * *Donovan urwał dramatycznie: – Oczywiście znacie Pierwsze Prawo: Robot nie może wyrządzić krzywdy istocie ludzkiej lub poprzez bezczynność pozwolić, aby stała się jej krzywda! No cóż, Emma Dwa po prostu uciekła z tym szczeniakiem i zostawiła mnie na śmierć.Pogwałciła Pierwsze Prawo.Na szczęście wykaraskałem się z tych opałów bez szwanku.Pół godziny później burza ustała.Był to przedwczesny i chwilowy wicher.Czasami się zdarza.Pognałem do Bazy.Burze rozpętały się na dobre następnego dnia.Emma Dwa wróciła dwie godziny po mnie.Oczywiście zagadka wyjaśniła się wtedy i modele MA niezwłocznie wycofano z rynku.–I jakie – dopytywał się MacFarlane – to było wyjaśnienie?Donovan przyjrzał mu się poważnie.–To prawda, że byłem istotą ludzką, której groziła śmierć, Mac, ale dla tego robota istniało coś innego, co miało pierwszeństwo, nawet przede mną i przed Pierwszym Prawem.Nie zapominaj, że te roboty należały do serii MA i że ten konkretny robot MA wyszukiwał sobie od pewnego czasu odosobnione zakamarki, zanim zniknął.Jak gdyby spodziewał się, że przytrafi mu się coś specjalnego… i prywatnego.Najwyraźniej przytrafiło mu się coś specjalnego.Donovan wzniósł oczy ku niebu z uszanowaniem i powiedział drżącym głosem:–Ten szczeniak burzowy nie był żadnym szczeniakiem burzowym.Nazwaliśmy go Emma Junior, kiedy przyprowadziła go Emma Dwa.Emma Dwa musiała go chronić przed moim pistoletem.Czymże jest Pierwsze Prawo w porównaniu ze świętymi więzami matczynej miłości?Zabawa w berkaJednym z ulubionych stwierdzeń Gregory’ego Powella było, że podniecenie nic nie daje, tak więc kiedy Mike Donovah zbiegał do niego ze schodów przeskakując po kilka stopni naraz, z rudymi włosami posklejanymi w nieładzie od potu, Powell zmarszczył brwi.–Co się stało? – zapytał – Złamałeś sobie paznokieć?–Taaa – warknął gorączkowo Donovan.– Co robiłeś cały dzień na podpoziomach? – Zaczerpnął głęboki oddech i wybuchnął: – Speedy nie wrócił.Oczy Powella rozwarły się szeroko na chwilę.Zatrzymał się na schodach.Potem doszedł do siebie i z powrotem ruszył do góry.Nie odezwał się, dopóki nie dotarł do szczytu kondygnacji, po czym zapytał:–Wysłałeś go po selen?–Tak.–Od jak dawna go nie ma?–Od pięciu godzin.To była diabelna sytuacja.Oto znajdowali się na Merkurym dokładnie dwanaście godzin – i już tkwili po uszy w opałach najgorszego rodzaju.Merkurego od dawnauważano za pechowy świat Układu, a to już była przesada – nawet jak na pechową planetę.–Zacznij od początku i postawmy sprawę jasno – powiedział Powell.Znajdowali się teraz w pomieszczeniu radiowym, z jego lekko przestarzałym wyposażeniem, nie tkniętym przez dziesięć lat poprzedzających ich przyjazd.Dziesięć lat znaczyło bardzo wiele w rozwoju technologii.Wystarczy porównać Speedy’ego z typem robota, który mieli w 2005 roku.Powell dotknął ostrożnie lśniącej jeszcze powierzchni metalowej.Atmosfera, która panowała w tym pomieszczeniu – i na całej stacji była przygnębiająca.Donovan musiał to wyczuć.Zaczął: – Próbowałem zlokalizować go za pomocą radia, ale nie wyszło.Z radia nie ma żadnego pożytku po Stronie Słonecznej Merkurego, w każdym razie nie na odległość powyżej trzech kilometrów.To jedna z przyczyn niepowodzenia Pierwszej Ekspedycji.A jeszcze przez wiele tygodni nie będziemy mogli ustawić sprzętu ultrafalowego…–Pomiń to wszystko.Co uzyskałeś?–Umiejscowiłem na falach krótkich chaotyczny sygnał robota.Nie przydał się do niczego, z wyjątkiem podania jego pozycji.Śledziłem go w ten sposób przez dwie godziny i naniosłem wyniki na mapę.W jego kieszeni na biodrze tkwił pożółkły kwadrat papieru pergaminowego – pamiątka po nieudanej Pierwszej Ekspedycji.Donovan z wściekłą siłą rzucił świstek na biurko, czym rozprostował go dłonią.Powell obserwował map z daleka, z rękoma zaplecionymi na klatce piersiowej.Donovan wskazał nerwowo ołówkiem.–Czerwony krzyżyk to bajoro selenu.Sam je zaznaczyłeś.–Które bajoro? – przerwał Powell.– MacDougal wskazał nam trzy przed swoim odjazdem.–Naturalnie wysłałem Speedy’ego do najbliższego! W odległości dwudziestu ośmiu kilometrów.Zresztą cci za różnica? – W jego głosie było napięcie.– Kropki zaznaczone ołówkiem podają pozycję Speedy’ego.I po raz pierwszy opanowanie Powella prysnęło i jego ręce porwały mapę.–Mówisz poważnie? To niemożliwe.–A jednak – warknął Donovan.Kropki określające pozycję robota tworzyły koślawe koło wokół czerwonego krzyżyka oznaczającego bajoro selenu.Powell powędrował palcami do swojego brązowego wąsa – niezawodna oznaka zaniepokojenia.Donovan dodał: – W ciągu dwóch godzin, kiedy go sprawdzałem, okrążył to przeklęte bajoro cztery razy.Wydaje mi się prawdopodobne, że będzie to robił bez końca.Zdajesz sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znajdujemy?Powell podniósł na krótko wzrok i nic nie odrzekł.O tak, zdawał sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znajdowali.Wyłaniała się ona tak prosto jak syłogizm.Banki fotokomórek, które stanowiły jedyną zaporę między nimi i pełną siłą potwornego słońca Merkurego, były na wyczerpaniu.Jedyną rzeczą, która mogła ich uratować, był selen.Mógł go zdobyć jedynie Speedy.Jeśli Speedy nie wróci, nie będzie selenu.Bez selenu nie będzie banków fotokomórek.Bez fotokomórek – no cóż, śmierć przez powolne prażenie się to jeden z bardziej nieprzyjemnych sposobów pożegnania się z tym światem.Donovan potarł dziko swoją czuprynę rudych włosów i wyraził te myśli z goryczą:–Będziemy pośmiewiskiem Układu, Greg.Jakim cudem wszystko mogło się spaprać tak szybko? Wspaniały team Powell i Donovan zostaje wysłany na Merkurego, żeby złożyć raport potwierdzający słuszność powtórnego uruchomienia stacji wydobywczej po Stronie Słonecznej z nowoczesnymi technologiami i robotami, i psuje wszystko już pierwszego dnia.A miała to być czysto rutynowa robota.Nigdy tego nie przeżyjemy.–Być może nie będziemy musieli – odparł cicho Powell.– Jeśli nie zrobimy czegoś szybko, przeżycie czegokolwiek – czy nawet po prostu zwykłe życie – nie będzie wchodzić w rachubę.–Nie mów jak kretyn! Jeśli bawi cię to, Greg, to wiedz, że mnie nie.Wysyłanie nas tutaj tylko z jednym robotem było przestępstwem.A to był twój wspaniały pomysł, ty mówiłeś, że sami możemy sobie poradzić z bankami fotokomórek.–Teraz jesteś niesprawiedliwy.To była wspólna decyzja i wiesz o tym.Potrzebowaliśmy jedynie kilograma selenu, płytki dielektrodowej z głowicą, kolumny rektyfikacyjnej i około trzech godzin.I wszędzie po Stronie Słonecznej jest wiele bajor czystego selenu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.