[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jaka ja jestem głupia!– A jaka czujna – zauważył Jordan.Matka ją zirytowała, tobyło jasne.Ale Kasey panowała nad sobą o wiele bardziej, niżon w podobnej sytuacji.W jej oczach wciąż lśniły iskierkihumoru.W końcu Jordan się roześmiał.– Twoja babcia właśnie została załatwiona przez mistrzynię –powiedział do Alison.– Wschodnie gitary i siedemnasty wiek…– pogasnął głową.– Czy jest coś, czego brakuje w tej76encyklopedii, którą masz zamiast mózgu? – Kasey zamyśliła sięna moment.– Nie, nie sądzę.Co byś chciał wiedzieć?Przekrzywił głowę, ubawiony wyzwaniem.– Co jest stolicą Arkansas?Alison zachichotała i szepnęła mu do ucha.– Arkansas – mruknęła Kasey.Powędrowała wzrokiem dosufitu.– Arkansas… Środkowy wschód Stanów Zjednoczonych.Granica północna – Missouri, wschodnia – Missisipi iTennessee, południowa – Luizjana, zachodnia – Teksas iOklahoma.Dwudziesty piąty stan, zarejestrowany w czerwcutysiąc osiemset trzydziestego szóstego roku.Ziemia sprzyjającarolnictwu, liczne złoża mineralne, między innymi jedyna wStanach Zjednoczonych kopalnia diamentów, duże obszaryleśne.Nazwa pochodzi od plemienia Siuksów, Quapaw.Nie maważnych jezior naturalnych.Dość łagodny klimat.Ach, tak.–Podniosła palec.– Little Rock to stolica, jak również największemiasto w stanie.Przestała patrzeć w sufit i uśmiechnęła się niewinnie doJordana.– Czy ktoś ma ochotę na spacer przed obiadem?777Klimat Palm Springs był suchy, ciepły i słoneczny.Służba wdomostwie Taylorów – świetnie wyszkolona i troskliwa.Jedzenie – zawsze doskonałe.A monotonia tego wszystkiegodoprowadzała Kasey do szaleństwa.Gdyby Kasey potrafiła kochać Jordana mniej, uciekłaby.Wiedziała, że z każdym dniem dodaje kolejne ogniwa dołańcucha, który wiąże ją z tym miejscem.Pracując z Jordanem,spędzając czas z Alison, miała ochotę zostać tu jak najdłużej.Ale były też długie godziny bezczynności, a ona właśnie zbezczynnością nie potrafiła sobie radzić.W nocy, w ramionach Jordana, pozwalała sobie na zupełnezapomnienie.Ale zbyt mało czasu spędzali razem, oddając sięmiłości.Gdy wychodził z jej łóżka, zostawało jej bardzo dużoczasu na myślenie.Było jej trudno przyznać, że mimoznakomitego wykształcenia i wolnomyślicielskich idei, którewyznawała, w tym romansie czuła się źle.Może gdyby ichzwiązek był bardziej otwarty, miałaby mniej wątpliwości.Niemogli jednak zapominać o dziecku.Był już grudzień.Kasey czuła, że czas ucieka.Za miesiąc,może za sześć tygodni, nie będzie tu już potrzebna.Co wtedy? –zastanawiała się, wychodząc przed dom.Jak długo jeszczebędzie mogła odsuwać myślenie o przyszłości? Powinna jużplanować wykłady na styczeń.Powinna się dowiedzieć, czy wmarcu zacznie się ekspedycja wykopaliskowa Pattersona.Włożyła ręce do kieszeni i popatrzyła na palmę.Muszę sięstąd wyrwać, stwierdziła.Muszę znów zacząć myśleć o sobie.Muszę napisać doktorat.Zamknęła oczy, bo raziło ją światłosłoneczne.Jeśli nie zacznie się odzwyczajać od razu, będzie bolało owiele bardziej, gdy przyjdzie czas na rozstanie.Jak będzie sięczuł Jordan po jej wyjeździe? Kasey wyszła na trawnik.Czy78poczuje, że coś stracił? A może zapamięta ich wspólny czas jakojeszcze jedną miłą jesień?Przyzwyczajona do analizowania ludzkich umysłów izachowań, nie mogła się nadziwić, dlaczego jeszcze nierozgryzła Jordana.Może działo się tak dlatego, że był dla niej owiele ważniejszy niż ktokolwiek przedtem.Emocje tłumiły jejintuicję i spostrzegawczość.Pewna była tylko Alison.Dziecko ją kochało miłością prostą i otwartą.Jedenastolatkanie nosi maski.A Jordan ile ich ma? – zastanawiała się.A jasama? Dlaczego musimy je nosić? Rozejrzała się wokoło izobaczyła idealnie wystrzyżony trawnik, doskonale utrzymanedrzewa i starannie dobrane kwiaty.Muszę się stąd wyrwać,pomyślała znowu.Dłużej nie zniosę tej nieskazitelności.– Kasey!Odwróciła się i zobaczyła Alison zmierzającą w jej kierunku.Parę kroków za nią szedł Jordan.Kiedy odejdę, pomyślała, będą mieli siebie nawzajem.Tyleprzynajmniej osiągnęłam.– Nie mogliśmy cię znaleźć.– Alison wzięła ją za rękę iuśmiechnęła się.– Chcieliśmy, żebyś poszła z nami popływać.Prosta prośba wyzwoliła emocjonalną reakcję łańcuchową.Oni do ciebie nie należą, przypomniała sobie, ale serce rwało sięku obojgu.Musisz przestać udawać, że są twoją własnością.Patrzyła na dziecko, unikając wzroku Jordana, obawiając sięjego intuicji.– Nie dziś, kochanie.Właśnie chciałam pobiegać.– Podczas pływania pracuje więcej mięśni – zacytowałJordan.– I człowiek się nie poci.Kasey spojrzała na niego.Po znajomym zmrużeniu powiekzorientowała się, że wyczuł jej nastrój.Nie chciała, by przejrzałją tak łatwo.Uśmiechając się, szybko ścisnęła rękę Alison.– Chyba jednak pobiegam.– Odwróciła się i odeszła.– Z Kasey dzieje się coś niedobrego, – Alison spojrzała nawuja, ale on przyglądał się, jak Kasey biegnie w stronę muruokalającego posiadłość.– Miała smutne oczy.79Jordan zerknął na Alison.Jej słowa były odbiciem jegomyśli.– Tak, masz rację.– Czy to my ją zasmuciliśmy, wujku Jordanie?Uderzyło go to pytanie.Podniósł wzrok w chwili, kiedyKasey znikała w bocznej bramie.Czy to my? Kasey byłabardziej uczuciowa niż którakolwiek ze znanych mu osób.Czyrównie łatwo było ją zranić? Jordan potrząsnął głową.Możeniepotrzebnie dopatrywał się czegoś w zwykłym przypływiekiepskiego nastroju.– Każdy miewa humory, Alison – mruknął.– Nawet Kasey.–Dziecko wciąż wpatrywało się w bramę.Jordan zakręciłdziewczynką jak bąkiem, żeby ją rozśmieszyć.– Tylko mnie nie wrzucaj do wody – Zachwiała się nanogach ze śmiechem.– Ciebie? – powtórzył Jordan, jakby nigdy o tym niepomyślał.Wszedł na schodki basenu.– Dlaczego uważasz, żemógłbym zrobić coś takiego?– Zrobiłeś to wczoraj.– Naprawdę? – spojrzał przez ramię na żywopłot i mur.Kasey była po drugiej stronie.Nie czuł się z tego powodunajlepiej.Z wysiłkiem skupił się na Alison [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|