[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlatego tak się interesuje X Symfonią! - wykrzyknął Daniel.-Pomijając już wartość artystyczną symfonii, jest przekonany, że to dzieło masońskie.- Co to znaczy?- Nuty wytatuowane na głowie Thomasa i X Symfonia mają jeden wspólny element: trzy bemole w znakach przykluczowych tonacji.Możliwe, że Marañón uważa X Symfonię za wielki masoń-ski testament Beethovena.- Proszę wyświadczyć mi przysługę, panie Paniagua, i nie przekazywać więcej informacji Jesúsowi Marañónowi, dobrze?Wchodzi pan na bardzo grząski grunt.- Uważa pan, że chce mnie skaptować do swojej loży?- Nie, tego się nie robi.Masoni nigdy nikogo nie proszą o wstąpienie do bractwa.Trzeba zwrócić się o to samemu, a wstą-pienie do loży wcale nie jest takie proste.Ale jeszcze trudniej jest z niej wystąpić.- Czym się zajmują?166- Teoretycznie jest to stowarzyszenie filantropijne.Twierdzą, że stawiają sobie za cel poszukiwanie prawdy, zgłębianie etyki i praktykowanie solidarności.Kierują się, jak sami mówią, zasadami wzajemnej tolerancji, szacunku dla innych i dla siebie samego i całkowitą wolnością sumienia.Ale od słów do czynów, sam pan wie.- Nie wiem.Podejrzewa się ich o coś?- To organizacja, która działa od tylu stuleci i ma tyle od-gałęzień w różnych krajach, że zdarzały się i zdarzają nadal różne rzeczy.Słyszał pan przecież, że na przykład we Włoszech masoni z loży P2 załatwili Roberta Calviego, dyrektora Banco Ambrosiano.Unas też mamy bardzo niebezpieczne elementy.- Naprawdę? Kogo, na przykład?Mateos wymienił nazwisko znanego przedsiębiorcy związanego z hiszpańską lożą, a Paniagua pomyślał wtedy, że jeżeli faktycznie to masoni stoją za zabójstwem Ronalda Thomasa, rozwiązanie tej zagadki może okazać się nadzwyczaj trudne.30Po powrocie do Grenoble Alicja Ríos postanowiła zaczekać jeszcze dwa tygodnie z podjęciem decyzji o urodzeniu dziecka.Daniel nie odzywał się od paru dni, ale była mu z tego powodu bardzo wdzięczna, bo potrzebowała czasu i spokoju, żeby odzyskać równowagę i uporządkować myśli przed następną rozmową ze swoim chłopakiem.Na razie czuła taki mętlik w głowie, że zastanawiała się nad wizytą u jakiegoś specjalisty od zdrowia psychicznego i nad terapeu-tycznym wsparciem.Koniec końców, postanowiła jednak szukać porady w tych delikatnych kwestiach u swej przyjaciółki Marie-Christine, w której odnalazła bratnią duszę.Gdy podczas ostatniego pobytu w Madrycie wspomniała Danielowi o niej i o malowanym przez nią portrecie, nie dodała istotnej informacji: portret był aktem i Alicja zamierzała podarować go Danielowi w prezencie na urodziny.Pozowała do obrazu u Szwajcarki w domu, przestronnym bliź-niaku, z wielkimi oknami na piętrze, dzięki którym pomieszczenie było bardzo widne.Praca posuwała się powoli, bo żadnej z kobiet nie zależało na pośpiechu; wprost przeciwnie traktowały spotkania jako okazję do rozmów o sprawach zasadniczych i codziennych, choć ostatnimi czasy, z oczywistych powodów, rozmowy te stały się dość monotematyczne.Od godziny mówiły o Danielu, a ze stojącej pod ścianą wieży płynęły słynne arie operowe.- Wiesz co? - rzuciła nagle Marie-Christine, mieszając na pale-cie dwa specjalnie dobrane kolory, które miały oddać barwę 168wspanialej grzywy kręconych włosów przyjaciółki.- Obrazy takie jak ten maluję zazwyczaj alla prima, ale tak dobrze nam się gada, że tym razem bardziej przykładam się do szczegółu.- Alla prima? - zainteresowała się Alicja i odruchowo zmieniła pozycję.- Tak malują pejzażyści.- Marie-Christine gestem przywołała ją do porządku.- Van Gogh, na przykład, prawie zawsze kończyłobraz za jednym posiedzeniem, pokrywał płótno wieloma krótkimi pociągnięciami pędzla.Malowanie jest wtedy bardziej spontaniczne i ekscytujące, bo trzeba szybciej i pewniej machać ręką.Mnie też wychodzą wtedy lepsze obrazy, nawet portrety, niż kiedy maluję z wielką starannością.Nie mówiąc o tym, że modelka też zazwyczaj woli, jak pozowanie się nie przeciąga.- O mnie się nie martw.Świetnie mi to robi, bo mogę się wygadać.Obie na chwilę zamilkły, żeby posłuchać Marii Callas kończącej cabalettę z Traviaty;Sempre libera degg'ioFolleggiar di gioia in gioia,Vo' che scorra U viver mioPei sentieri del piacer.Ukołysana muzyką Verdiego, Alicja po raz pierwszy od pełnego irytacji pożegnania z Danielem w Madrycie pomyślała o ukocha-nym bez niechęci, a nawet z czułością.Przypomniała sobie, jak tej nocy, kiedy się poznali, wyjaśniał jej, skąd się bierze nazwa cabalet-ta: orkiestra akompaniuje wtedy śpiewakowi w rytmie przypominającym koński galop.Z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki:- Na twoim miejscu podeszłabym do sprawy dziecka w taki sposób: zastanowiłabym się, czy chciałabym je urodzić, gdyby nie było Daniela.169- Co masz na myśli? - zdziwiła się Alicja.- Przecież Daniel istnieje, jesteśmy razem już trzy lata i to solidny związek.- Tak, ale lepiej się przygotować, nie ruszaj się, błagam!, na wypadek jakiegoś dłuższego kryzysu, a nawet zerwania.Żebyś nie została nagle sama, w obcym kraju, z dzieckiem, które postanowiłaś urodzić, żeby zrobić przyjemność facetowi.- Na pewno nie przerwę ciąży bez porozumienia z Danielem.- Pierwsza do niego zadzwonisz?- Teraz chyba jego kolej.Jasne, że jak minie tydzień, a on nie będzie dawał znaku życia, to sama wezmę za słuchawkę, bo muszę w końcu coś zdecydować.- Odgarnij trochę włosy z twarzy.Myślisz, że zadzwoni?- Nie mam pojęcia.Kiedy rozmawialiśmy ostatnim razem, byłzupełnie nieobecny duchem.- Jak mu idzie ta książka o Beethovenie?- Książka też zeszła na drugi plan, chociaż był nią tak po-chłonięty.Teraz myśli wyłącznie o rękopisie X Symfonii i stara się rozwikłać problem muzyczny, jaki postawiła przed nim sędzia nadzorująca śledztwo w sprawie Thomasa.- A, tak, coś czytałam w gazetach.Jeszcze nie złapali sprawcy.Marie-Christine zrobiła kilka kroków do tyłu i przyjrzała się uważnie swojej pracy.Potem odłożyła pędzle na sztalugi i podała przyjaciółce turkusowe kimono.- Na dzisiaj koniec - powiedziała.- Czuję się zmęczona, wy-kańcza mnie taka drobiazgowa dłubanina.- Mogę zerknąć, jak idzie?- Nie ma mowy.Ale niedługo kończymy, liczę, że jeszcze dwie sesje i koniec [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|