[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Myślałam, że wspomnienia ożywionych giną przy ożywianiu.Holly skinęła głową.–Tak.Nie pamiętam niczego z mojego pierwszego życia.Może jakieś urywki, parę rzeczy, ale żadnych złożonych wspomnień.–W takim razie jak…–Zespół rehabilitacyjny poddał mnie kuracji RNA i stymulacji pamięci.To nie poskutkowało, przynajmniej jeśli chodzi o wspomnienia z mojego pierwszego życia, ale dzięki temu mam prawie doskonałą pamięć.Widzę coś raz i zapamiętuję, no, prawie.–Pamięć ejdetyczna – mruknęła Wunderly.–Tak, psychologowie tak to określają.Skręciły w boczny korytarz i zatrzymały się przy drugich drzwiach po lewej stronie.–To tutaj – rzekła Holly, tonem tak pewnym, że Wunderly nie zadawała żadnych pytań.– Manny zna kombinację – rzekła, spoglądając na szyfrowy zamek wbudowany w drzwi.–Już powinien tu być – rzekła Wunderly, spoglądając na zegarek na ręce.– Umówiliśmy się o dziewiątej trzydzieści.Światła na suficie zamrugały, raz i drugi, po czym zgasły, pogrążając je w całkowitych ciemnościach.Wunderly poczuła, jak oddech uwiązł jej w krtani, ale zanim zdołała wypowiedzieć choć słowo, światła znów zapaliły się z całą mocą.Wunderly spojrzała w górę i uniosła brwi.–Coś takiego nie powinno się stać – powiedziała.Ciekawe, czego też chce ode mnie Eberly, rozmyślał Ilya Timoshenko, maszerując do budynku administracji.To nie może być nic pilnego, bo nie chciał się spotkać wczoraj po zakończeniu zmiany, tylko przełożył spotkanie na rano.Timoshenko kroczył lekko pochylając ramiona, z głową wysuniętą do przodu, lekko kołyszącym się krokiem, jak marynarz na rozbujanym pokładzie.Był przysadzisty i wyglądał trochę groźnie, ale w rzeczywistości był spokojnym, pogrążonym we własnych myślach inżynierem, tylko kiedy za dużo wypił, zaczynał się zachowywać agresywnie.Był wyższy niż mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać, przeważnie też miał tak sceptyczny wyraz twarzy, że większość ludzi przy pierwszym spotkaniu uznawała go za wyniosłego mądralę.Miał grube, szorstkie, ciemnobrązowe włosy, a na mocno zarysowanym podbródku przeważnie widać było zarost.Dopiero spoglądając w jego szare jak u wilka oczy dostrzegało się, jak udręczona dusza tam się kryje.W biurach budynku administracji było cicho: typowy obraz spokojnych, nieśpieszących się biurokratów zajmujących się leniwie swoimi sprawami, przy minimum wysiłku.Darmozjady, zżymał się w duchu Timoshenko, maszerując nawą oddzielającą rzędy biurek.Zauważył z niechęcią, że większość z nich tłoczyła się przy ekspresie do kawy, zamiast siedzieć za biurkiem.Całe szczęście, że nie ma ich tu dużo, pomyślał.W Sankt Petersburgu w każdym urzędzie jest stado snujących się po kątach trutni, którzy robią wszystko, żeby tylko się nie zmęczyć.I śpiewający psalmy adepci Nowej Moralności, którzy włóczą się i pilnują, żeby przypadkiem ktoś nie złamał jakichś zasad.Ciężka praca do tych zasad się nie zaliczała, marudził w duchu Timoshenko.Branie pensji za robienie możliwie jak najmniej jakoś nie powodowało złamania ich przykazań.Przeszedł obok biurek nie zaczepiany.Wiedział, gdzie jest gabinet Eberly’ego; drzwi z jego nazwiskiem były na końcu tej zagrody dla trutni.–Przepraszam pana – zawołała jakaś kobieta; następny truteń – Nie może pan wejść bez zaanonsowania.Miała na sobie brązową bluzę i ciemne spodnie, jak pozostali.Timoshenko, w jednoczęściowym kombinezonie, w jakich chodzili ludzie jego profesji, próbował przejść obok niej, prychając:–Byłem umówiony.–Ale i tak muszę pana zaanonsować – upierała się kobieta, gdy próbował się obok niej przepchnąć.Wszyscy inni zamarli; nikt się nie ruszył, żeby go zatrzymać.–Nie może pan…Timoshenko stuknął raz w drzwi Eberly’ego i otworzył je na oścież.Eberly, siedzący za biurkiem, miał zaskoczoną minę, ale szybko przywołał na twarz wymuszony uśmiech.–W samą porę – rzekł.– Proszę wejść.Timoshenko podszedł do stojących przed biurkiem krzeseł z chromowanej stali i skóry, i zasiadł na jednym z nich.Usłyszał, jak drzwi zamknęły się za nim.Nie wiedział, czy zamknął je ktoś z trutni, czy też zrobił to zdalnie Eberly, i ani trochę go to nie obchodziło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.