[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obejrzalem uwaznie odlamek.Lekki, niezbyt twardy, srebrzysty.O, do diabla… – To aluminium – wyjasnilem Oczy Kozaka drgnely.Patrzyl na mnie glodnym wzrokiem, jakby oczekiwal dalszych wyjasnien.– Ma zatem swoja nazwe – mruknal Borys.– Mysmy nazwali to lekkim srebrem, lepiej to brzmi.– Z jakich rud sie to wytapia? – zapytal Maksym.– Z boksytow… Z niektorych odmian gliny.Ale nie potrafie powiedziec z ktorych.– Z gliny sie to robi? W piecu? Tak jak garnek wypalac? – Kozak drazyl temat.– Niezupelnie w ten sposob – zaplatalem sie.– Najpierw gline trzeba obrobic chemicznie… – Sztuka alchemiczna wydobyc z niej metal, potem dopiero topic.Nie potrafie tego dokladnie wyjasnic.Sam nie umiem tego zrobic.Ale w moich czasach aluminium uzywalismy czesto.– Nie umiesz? – zmartwil sie Sadko.– Szkoda.Lepszy grosz bysmy za to mogli wziac.– To skomplikowana sztuka.Sami wiecie, jak czasem bywa.Wezmy na przyklad tkaniny.Wiecie, ze barwi sie je farba, ale sami zrobic jej pewnie nie potraficie.To sekrety cechow farbiarzy.U nas bylo troche inaczej, ale nigdy nie nauczylem sie sztuki robienia tego metalu.– Rozumiem.– Maksym pokiwal glowa.– Alchemik potrafi – odparlem.– W Nidaros widzialem kubek, ktory zrobil.– Gdzie tam umie, to mysmy mu wiosna troche tego sprzedali – prychnal Sadko.– A wlasnie, zapomnialbym.Przybyles do Bergen, aby go odszukac? On tu jest, tylko zmienil imie i zajecie.Pytaj o mydlarza Iva, siedzi za kantorem w domku, tam gdzie kobiety upadle mieszkaja.Zreszta jak chcesz, to zaprowadze.Moze pomoc w rozmowie sie przyda.– Pogladzil sie znaczaco po rekojesci kozika.– Przeciez nie odmowimy.– Juz go odnalazlem – wyjasnilem.Obrocilem w palcach kawalek blachy.Cholera.Prawdziwe aluminium.Ktos je wytworzyl w tej epoce? – Skad to macie? – zapytalem.– Znalezlismy w gorach – wyjasnil Borys.– Jest jeszcze cos, o co chcialbym zapytac – odezwal sie Kozak.– Co to jest?Siegnal do woreczka i wydobyl niewielki przedmiot.Patrzylem nan gleboko zdumiony.Luska.Luska od kalacha.W czasie sluzby wojskowej widzialem takie niezliczona ilosc razy… Ale skad cos takiego w tej epoce?! Uszczypnalem sie, lecz widziadlo nie znikalo.– Jak…? – wykrztusilem.Sadko polozyl obok druga, troche zasniedziala.Borys dolozyl trzecia, nowiutka.– Mow, bratok, przeciez widze, ze wiesz.– To luski od karabinu…Odpowiedzialo mi uwazne, pytajace spojrzenie trzech par oczu.– Juz tlumacze.Kazdy z was widzial hakownice.Widzieliscie tez pewnie muszkiet… -Hakownica to bron ciezka, nieporeczna, wymagajaca dlugiego nabijania i trudna w uzyciu.– Arkebuz o niebo lepszy – potwierdzil Kozak.– I niesie lepiej, i lekki… – Nabijaliscie kiedys cos takiego? – Owszem.– Sami wiecie, ile czasu to zajmuje.Jeszcze na wiele lat przed moim urodzeniem wymyslono, ze w czasie bitwy bardzo wazna jest szybkosc, z jaka mozna oddawac kolejne strzaly.Dlatego my nie ubijamy w lufie prochu, przybitek, kul i tak dalej, ale umieszczamy pocisk.Kule, proch, splonke i tak dalej juz gotowe, ubite w takiej metalowej tulejce.– Sprytne – mruknal Sadko.– I po wystrzale wystarczy tulejke na nowa, juz napelniona wymienic? – Tak.Z tym ze konstrukcja naszego oreza jest tak przemyslna, ze gdy jedna luska juz pusta, komore… lufe otworem z boku opuszcza, a od razu na jej miejsce wchodzi nowa, napelniona.Dzieki temu mozemy w jednej chwili wiele razy pod rzad wypalic.– Mieliscie racje – Kozak zwrocil sie do przybyszow z Nowogrodu.– Przyszlosc niesie wielka madrosc.– Trza by z tym do pana Kowalika… – zadumal sie olbrzym.– Taka bron, mogaca oddac kilka strzalow jednoczesnie, bylaby bardzo przydatna w naszej robocie.– Gdzie to znalezliscie? – zapytalem.– Tez w gorach? – Tak – ucial Borys.– Maksym, pokaz mu jeszcze szkic.Tym razem omal nie spadlem z zydla.Z trudem zdusilem przeklenstwo.– Helikopter… – wykrztusilem.– To niemozliwe… Zamrugalem oczyma.Helikopter… Niewprawnie narysowany, ale pomylka byla wykluczona.– Ma zatem i to swoja nazwe – odezwal sie Sadko.– Sluzy zas do latania.– Tak… – To ktos z twoich czasow? Z mileniow, ktore dopiero nadejda? – zagadnal Borys.– Tak mi sie wydaje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.