[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doszło do tego, że musiano zamknąć zakład.Obłęd prawdopodobnie powodowały chemikalia, których tam używano, ale nigdy tego nie ustalono.Później ktoś zdał sobie sprawę, że tkalnię postawiono w sąsiedztwie kopalni platyny bogatej w ruten, a rudę rutenu, która wtedy miała małą wartość, gromadzono w wielkich stertach obok tkalni.Co najmniej jeden historyk uważał, że ten niezwykły minerał wpłynął na zaburzenia w zachowaniach ludzi.–Ciekawa sprawa – odrzekł Pitt i przypomniał sobie rozmowę w spółdzielni górniczej.– Nie słyszał pan przypadkiem, czy dawno temu Inuici zajmowali się górnictwem na północy?–Nie.Rzecz jasna teraz Arktyka jest uważana za górniczą ziemię obiecaną.Diamenty na Terytoriach Północno – Zachodnich, węgiel na Wyspie Ellesmere'a i oczywiście ropa i gaz ziemny w całym regionie.Przerwał im policjant z kamienną twarzą, który zajrzał przez drzwi i poprosił Pitta, żeby wypełnił druk wypadkowy samochodu.Krótko potem przyjechała ekipa prowadząca roboty drogowe i zabrała się do uprzątania osuwiska z szosy.Szybko zepchnęła na bok kamienie oraz żwir i wkrótce jeden pas ruchu był przejezdny.–Mógłby mnie pan podrzucić na lotnisko w Elliot Lake? – zapytał Pitt starego poszukiwacza.–Jadę w okolice Sudbury, więc to prawie po drodze.Niech pan usiądzie z przodu – odparł i zajął miejsce za kierownicą.Duży samochód kempingowy ledwo przejechał między kamieniami, zanim zostawił za sobą osuwisko.Dwaj mężczyźni gawędzili o historii i górnictwie, dopóki pojazd nie zatrzymał się przed małym terminalem lotniczym.–Jesteśmy na miejscu, panie…–Pitt.Dirk Pitt.–Ja nazywam się Clive Cussler.Szczęśliwej podróży, panie Pitt.Pitt uścisnął dłoń staremu człowiekowi, poklepał jamnika po łebku i wysiadł.–Dzięki za pomoc – powiedział, wyczuwając w obcym mężczyźnie pokrewną duszę.– Powodzenia w poszukiwaniach żyły srebra.Wszedł do budynku i skierował się do kierownika terminalu.Mężczyzna rozdziawił usta, gdy odwrócił się w jego stronę.Pitt wyglądał tak, jakby wpadł pod autobus dalekobieżny linii Greyhound.Miał kurz na włosach i ubraniu, na głowie zakrwawiony bandaż.Kiedy opowiedział, co się stało z samochodem, kierownika o mało nie trafiła apopleksja.Wypełniając stos formularzy ubezpieczeniowych, Dirk zerknął przez okno i zobaczył, że gulfstreama już nie ma na płycie lotniska.–Kiedy odleciał ten duży odrzutowiec? – zapytał kierownika.–Jakąś godzinę temu, może dwie.Ten gość był tu niewiele dłużej niż pan.–Chyba widziałem go w mieście.Wielki facet w brązowym garniturze?–Zgadza się.–Mógłbym wiedzieć, dokąd poleciał?–Obaj panowie są równie ciekawscy.Tamten pytał, kim pan jest – odrzekł kierownik, wziął clipboard i powiódł palcem po krótkim wykazie przylotów i odlotów.Pitt zajrzał mu przez ramię, dostrzegł oznaczenie pochodzące z ogona odrzutowca, C – FTGI, i je zapamiętał.–Nie wolno mi panu ujawnić, kto jest na pokładzie, ale mogę powiedzieć, że samolot leci do Vancouver z międzylądowaniem na tankowanie w Reginie w Saskatchewan.–Często bywa w Elliot Lake?–Nie, dziś widziałem go pierwszy raz.– Kierownik wskazał ruchem głowy małe pomieszczenie w rogu terminalu.– Niech pan się napije kawy w poczekalni, zawiadomię pilotów, że już pan jest.Pitt podziękował, poszedł do poczekalni i nalał sobie kawy ze szklanego dzbanka.Telewizor w rogu pokazywał rodeo w Calgary, ale Dirk patrzył na jeźdźców niewidzącym wzrokiem i analizował wydarzenia ostatnich dni.Podróż do spółdzielni górniczej odbył dla przyjemności, jednak instynkt go nie zawiódł.Znalezienie źródła rutenu miało znaczenie globalne i ktoś inny też szukał tego minerału.Pomyślał o dobrze ubranym mężczyźnie w białym sedanie.John Booth wydawał mu się znajomy, ale Pitt nie znał w Vancouver nikogo, kto latał firmowym odrzutowcem.Kierownik terminalu wszedł do poczekalni i nalał sobie dużą kawę, mówiąc do Pitta:–Pańscy piloci idą już do samolotu.Powiedziałem im, że pan zaraz się zjawi.Spróbował otworzyć torebkę cukru, żeby osłodzić kawę.Saszetka rozerwała się na pół i białe kryształki wysypały się na dywan.–O rety – jęknął kierownik i odłożył na bok pustą torebkę.– Nocna sprzątaczka będzie miała zajęcie – mruknął, patrząc na bałagan.Pitt też patrzył na rozsypany cukier, ale myślał o czymś innym.Nagle oczy mu zabłysły i uśmiechnął się chytrze.–Ta katastrofa to szczęśliwy zbieg okoliczności – zwrócił się do kierownika, który spojrzał na niego tępo.– Dzięki za pomoc.Muszę wykonać kilka telefonów przed odlotem.Kiedy kilka minut później szedł przez płytę lotniska, stawiał sprężyste kroki mimo bólu w kościach i zapomniał o ranie na głowie.Na twarzy wciąż miał chytry uśmiech.39Siwowłosa sekretarka zajrzała do gabinetu Jamesona.–Panie ministrze, dzwoni pan Goyette – oznajmiła.– Jest na pierwszej linii.Jameson skinął głową zza biurka, zaczekał, aż kobieta zamknie drzwi, i podniósł z wahaniem słuchawkę telefonu.–Witaj, Arthurze.Co słychać w naszej pięknej stolicy? – zapytał Goyette z udawaną serdecznością [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.