[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czyżby pan był z FBI? Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, powiedział pan tylko, że reprezentuje rząd federalny.–Nie jestem z FBI.Zajmuję się opieką społeczną.Do moich obowiązków należy weryfikacja zażaleń w sprawie rent.–A więc cóż ja mogę dla pana zrobić?–W tej chwili prowadzę dochodzenie w sprawie wypadku w kopalni, w którym przed siedemdziesięciu sześciu laty zginęło dziewięciu górników.Potomek jednej z ofiar złożył zażalenie dotyczące wysokości renty.Przyjechałem tu, by sprawdzić, czy zażalenie to jest uzasadnione.Stanowe Towarzystwo Historyczne poleciło mi pana jako chodzącą encyklopedię historii górnictwa na Zachodzie.–Lekka przesada – odparł Young.– Niemniej jednak to mi pochlebia.Kelnerka przyniosła drinki.Sączyli je przez minutę.Donner bez pośpiechu oglądał wiszące na ścianach zdjęcia królów srebra w Kolorado z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku.Wszyscy sportretowani mężczyźni mieli tak bezczelny wyraz twarzy, wynikający z bogactwa, że sprawiali wrażenie, jakby swoimi aroganckimi spojrzeniami chcieli stopić soczewki obiektywu.–Panie Donner, proszę mi powiedzieć, na jakiej podstawie można kwestionowaćwysokość renty przyznanej za wypadek sprzed siedemdziesięciu sześciu lat?–Zdaje się, że wdowa nie otrzymała wszystkiego, co jej się należało – odparł Donner, wchodząc na niepewny grunt.– Jej córka, że tak powiem, żąda wyrównania.–Rozumiem – rzekł Young.W zamyśleniu patrząc zza stolika, zaczął machinalnie postukiwać łyżeczką w talerzyk.– Który górnik pana interesuje spośród tych, co zginęli w katastrofie w „Little Angel"?–Moje gratulacje – powiedział Donner, unikając wzroku Younga i machinalnie rozkładając serwetkę.– Znakomicie pan trafił.–To naprawdę nic trudnego.Wypadek w kopalni przed siedemdziesięciu sześciu laty.Zginęło dziewięciu górników.To mogła być tylko katastrofa w kopalni „Little Angel".–Ten górnik nazywał się Brewster.Young jeszcze przez chwilę patrzył na Donnera, potem przestał stukać łyżeczką w talerzyk i grzmotnął nią w blat stolika.–Joshua Hays Brewster – powiedział półgłosem.– Syn Williama Bucka Brewstera iHettie z domu Masters, urodzony w Sidney w stanie Nebraska czwartego… a może piątegokwietnia tysiąc osiemset siedemdziesiątego ósmego roku.Donner wytrzeszczył oczy.–Skąd pan to wszystko wie?–O, wiem znacznie więcej – odparł Young z uśmiechem.– Inżynierowie górnicy, czyli „brygada w sznurowanych butach", jak ich niegdyś nazywano, stanowią raczej zamknięty klan.To jedna z tych nielicznych profesji, w których zawód przechodzi z ojca na syna, a synowie żenią się z siostrami i córkami innych inżynierów górników.–Czy mam przez to rozumieć, że jest pan spokrewniony z Joshuą HaysemBrewsterem?–Był moim wujem – rzekł Young, uśmiechając się od ucha do ucha.Pod Donnerem jakby rozstąpiła się ziemia.–Wygląda na to, że ma pan ochotę na następnego drinka – stwierdził Young i dałznak kelnerce, żeby przyniosła jeszcze jedną kolejkę.– Chyba nie muszę dodawać, że nieistnieje żadna córka, kwestionująca wysokość renty.Brat mojej matki umarł jako bezdzietnykawaler.–Kłamstwo nie popłaca – oznajmił Donner z niepewnym uśmiechem.–Przepraszani, że wprowadziłem pana w błąd, równocześnie zapędzając się w kozi róg.–Czy może mi pan wszystko wyjaśnić?–Wolałbym nie.–Ale pan rzeczywiście pracuje dla rządu? – spytał Young.Donner pokazał mu swoją legitymację.–Czy mogę więc zapytać, dlaczego prowadzicie dochodzenie w sprawie mojegodawno zmarłego wuja?–Wolałbym nie – powtórzył Donner.– W każdym razie nie teraz.–Czego pan chce się dowiedzieć?–Wszystkiego, co panu wiadomo na temat Joshui Haysa Brewstera i wypadku w „Little Angel".Przyniesiono drinki wraz z sałatką.Donner musiał przyznać, że przyprawiono ją doskonale.Jedli w milczeniu.Kiedy Young skończył, wytarł swoje mikroskopijne siwe wąsy, odetchnął głęboko i wygodnie oparł się o ścianę loży.–Mój wuj był typowym przedstawicielem grupy ludzi, którzy na początkudziewiętnastego wieku kierowali kopalniami, pełnym zapału białym drobnomieszczaninem.Gdyby nie niewielki wzrost, a mierzył sobie zaledwie niecałe sto sześćdziesiąt centymetrów,z łatwością mógłby uchodzić za pierwowzór literackiej postaci szlachetnego, energicznegoinżyniera górnika, który odznaczał się odwagą, lubił ryzyko i nosił wyglansowane długiebuty, bryczesy i kapelusz z szerokim rondem.–W pańskich ustach wygląda na bohatera starego serialu, nadawanego w sobotnie poranki.–Fikcyjny bohater nigdy by mu nie dorównał – powiedział Young.– Dzisiaj oczywiście jest to wąska specjalizacja, ale inżynier dawnej szkoły musiał być twardy jak skała, którą drążył, i musiał znać się na wszystkim, bo był równocześnie mechanikiem, elektrykiem, poszukiwaczem, metalurgiem, geologiem, prawnikiem i rozjemcą między dusigroszami z zarządu a prostymi górnikami.Tylko tacy ludzie mogli kierować kopalnią i taki był Joshua Hays Brewster.Donner milczał, powolnym ruchem obracając alkohol w szklance.–Po ukończeniu wyższej szkoły górniczej – ciągnął Young – wuj uprawiał swój zawód w Klondike, Australii i Rosji, zanim w tysiąc dziewięćset ósmym powrócił w Góry Skaliste, by kierować „Sour Rock" i „Buffalo", to jest dwiema kopalniami należącymi do grupy francuskich finansistów, którzy nigdy na oczy nie oglądali Kolorado.–To Francuzi mieli działki w Stanach?–Tak.Zainwestowali ogromny kapitał na Zachodzie.Złoto i srebro, bydło, owce, grunty.Cokolwiek by pan wymienił, na wszystkim trzymali łapę.–Co opętało Brewstera, że chciał ponownie uruchomić „Little Angel"?–To jakaś bardzo dziwna historia – odparł Young.– Ta kopalnia nie przedstawiała żadnej wartości.„Alabama Burrow", położona o trzysta metrów od niej, dała dwa miliony dolarów w srebrze, zanim pompy przestały sobie radzić z podnoszącym się poziomem wody.Tam właśnie trafiono na wysokowydajną żyłę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|