[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.My śli te sprawia ły jej wyra źn ą przykro ś ć.Po posi łku starsza pani nalega ła, by obejrze ć portret ladyGwendolin.Udano się wi ęc do galerii.Lady wchodz ąc nastopnie podpiera ła się o ramiona panów, poniewa ż chodzeniepo schodach, sprawia ło jej wielkie trudno ści.Nie by ła do tegoprzyzwyczajona, poniewa ż w Seattle u żywa ła tylko pomie­szcze ń znajduj ących się na parterze.Gdy dotarli do galerii podprowadzono starą dam ę pod portretlady Gwendolin.Spojrza ła na obraz, a potem na Vivian.Pochwili obserwacji rzek ła:- Cudowne podobie ństwo.Jest to najbardziej osobliwy wy­bryk natury, z jakim się spotka łam.Panno Bruns, b ęd ąc takpodobn ą do lady Gwendolin mo że pani by ć dumn ą - cie­szy ła się ona s ław ą najpi ękniejszej i najm ądrzejszej kobietyswoich czasów.Jak widz ę obraz powsta ł w 1870 roku.Przy­pominam sobie, że portret jej m ę ża namalowany przezT08SOBOWTÓR LADY GWENDOLINGainsbourgha musi wisie ć gdzie ś tutaj w galerii.Ach, jest tutaj,zaraz obok ma ł żonki.Pi ękna para jak mi Bóg mi ły.LordDouglas Londry! Delikatne, charakterystyczne oblicze.Zdajesię, że wykazuje podobie ństwo z panem lordzie Londry - wka żdym razie te same szare oczy, jak mawiano w mojejm łodo ści, oczy Londrych.Wygl ąda na to, że mi ędzy tymima ł żonkami rozegra ła się typowo romantyczna historia za­nim mogli należeć do siebie.Zaraz, jak to by ło? Pa ński wuj,poprzedni lord Londry, rozmawia ł ze mn ą kiedy ś na ten temat,gdy by łam tutaj z wizyt ą.Kronika domowa, jak powiedzia ł,zawiera sporo informacji na ten temat.Jednak starzej ę si ę, niemog ę sobie przypomnie ć, d ługo trwa łoby zanim bym na towpad ła, musicie koniecznie przejrze ć kronik ę rodzinn ą.Panowie wymienili szybkie spojrzenia.Potem Percy powiedzia ł:- Interesuje mnie to nad wyraz.Lady Gwendolin wi ą że się wmoich oczach z osob ą panny Vivian.Na pewno poszperam wkronikach.Stara dama, poniewa ż bardzo stara ła się przypomnie ć sobieromantyczn ą histori ę, spojrza ła z namys łem na portret lady.- Acha, na ramce widnieje napis „Lady Gwendolin Londry-Londry" dlaczego dwa razy napisano nazwisko?- Na ten temat nie mog ę udzieli ć pani żadnej informacji.Wcze śniej, za życia wuja i jego dwóch synów, przebywa łemtutaj tylko kilka razy i to bardzo krótko, przelotnie ogl ąda łemgalerię.Jak pani wie najstarszy syn zgin ą ł w Indiach poluj ącna tygrysy, a drugi poleg ł we Flandrii.Gdy mój wuj zmar ł powojnie, ja zosta łem lordem Londry.Ogl ąda łem galeri ę nie-109HEDWIG COURTHS-MAHLERzliczon ą ilo ś ć razy, jednak ta ma ła tabliczka z napisem nigdynie zwróci ła mojej uwagi.Dopiero dzisiaj zastanowi ło mnie,że lady Gwendolin nosi nazwisko Londry-Londry.Lady Seattle docieka ła dalej:- Jestem sk łonna przypuszcza ć, że ta romantyczna historiama co ś wspólnego z podwójnym nazwiskiem.Vivian przys łuchiwa ła się bardzo uwa żnie.Lady Gwendolininteresowa ła j ą bardzo i wiele by da ła, by pozna ć kronik ęrodzinn ą.Nie mog ła jednak o to prosi ć, by łoby to zbyt nietak­towne.Na ca łe szcz ę ście odci ągni ęto star ą dam ę od tematu przod­ków panny Bruns.Lady chcia ła jeszcze tylko zobaczy ć, jak zaawansowana jestpraca Vivian nad kopi ą.Dziewczyna podsun ę ła jej sztalugi,aby starsza pani mog ła dok ładnie przyjrze ć się dzie łu.Pracanie by ła bardzo zaawansowana, lecz to co mo żna by ło ju żzobaczy ć sprawia ło bardzo obiecuj ące wra żenie.- Szczególnie dobrze odda ła pani b ł ękit chustki.Bardzoładnie, panno Bruns, cieszę się na efekt ko ńcowy.Gdy pracab ędzie ju ż powa żnie zaawansowana, musi mnie pan lordzieLondry tutaj przywie ź ć swoim samochodem.A w ogóle topa ńskim samochodem je ździ się wspaniale.- Czy nie móg łbym cz ę ściej dawa ć go do pani dyspozycjilady Seattle?Szybko odmówi ła.- Nie, niech pan mnie nie wodzi na pokuszenie, nie chc ę siędawa ć rozpieszcza ć.110SOBOWTÓR LADY GWENDOLINNadszed ł czas, aby opu ści ć galerię.Vivian chcia ła pozosta ći pracowa ć nadal.Lecz lord o świadczy ł spokojnie, ale zde­cydowanie.- Ju ż dzisiaj przed po łudniem pope łni ła pani wykroczenie:odpoczynek niedzielny jest w Anglii przestrzegany szcze­gólnie surowo.Dzisiaj ju ż nie wolno pracowa ć.Proszę od razuzej ś ć z nami i na dó ł.Vivian ch ętnie pozosta łaby przy swojej pracy, aby unikn ą ćk łopotliwych pyta ń lady Seattle.Nie mog ła tego jednak po­wiedzie ć wprost a Rosamunda ze śmiechem ci ągn ę ła j ą nadó ł.Gaw ędzono jeszcze godzink ę.Potem lady ju ż się zm ęczy ła ichcia ła pojecha ć do domu.Jednak siedząc ju ż w samochodzie zawo ła ła Vivian i powie­dzia ła:- No tak zapomnia łam doko ńczy ć z pani ą rozmow ę o przod­kach.Chcia łabym bardzo ustalić jakie ś powi ązania mi ędzypanią a lady Gwendolin.Zrobimy to jednak innym razem.111HEDWIG COURTHS-MAHLERP a n n a Rosamunda mia ła z ły humor.Jej ko ń jeszcze troch ękula ł i dlatego nie mog ła wyjecha ć.Wi ęc nast ępnego rankawybra ła się na piechot ę, poniewa ż siedz ący tryb życia zdecy­dowanie jej nie odpowiada ł.Sz ła zamaszystym krokiem przezł ąki.Po chwili skr ęci ła w lasek.Chcia ła skróci ć sobie drog ę,aby jak najszybciej znale ź ć się w Maidstone.Zanim jednakwysz ła na drog ę prowadz ąc ą do miasteczka, us łysza ła war­kot samochodu.Przeje żd ża ły one cz ęsto t ą tras ą.Dziew­czyna pobieg ła lekkim krokiem, żeby go zobaczy ć.W tymmomencie us łysza ła straszliwy łomot i huk.Potem nast ąpi łaprzera źliwa cisza.Mocno przestraszona Rosamunda stan ę ła i przycisn ę ła r ęk ędo serca.- O Matko Przenajświętsza, to wypadek samochodowy!Wypowiedzia ła to cicho, do siebie.By ła jednak odwa żna.Bardzo szybko zapanowa ła nad sob ą i pobieg ła w kierunkumiejsca wypadku.Przedar łszy się przez krzaki ujrza ła, co się sta ło.W rowie le ża łna pó ł zgnieciony splątany ze s łupem telegraficznym ele­gancki samochód.Samochód by ł otwarty, na kierownicyle ża ło bezw ładne ludzkie cia ło.Rosamunda wskoczy ła do112SOBOWTÓR LADY GWENDOLINrowu, aby zobaczy ć czy potrzebna jest pomoc.Skacz ączauwa ży ła drug ą posta ć leżącą po środku jezdni.By ł to tak że m ę żczyzna.Prawdopodobnie w momencie zde­rzenia zosta ł wyrzucony si ł ą bezw ładno ści z samochodu.Blada jak ściana Rosamunda rozejrza ła się.Jak okiemsięgnąć nie by ło wida ć ani jednego cz łowieka, który móg łbyjej pomóc w opatrzeniu poszkodowanych.Najpierw pochyli łasię nad rozci ągni ętym na drodze.By ł to szczup ły m ę żczyzna w eleganckim garniturze podró­żnym i prochowcu.Nie wiedzia ła czy jest martwy, czy tylkostraci ł przytomno ś ć.Jego twarz by ła skierowana ku górze itrupio blada, spod g łowy wycieka ła krew.Pochyli ła się nad rannym, przy ło ży ła ucho do serca i wypro­stowa ła się rado śnie.Ten cz łowiek ży ł! Zauwa ży ła wystaj ąc ąz jego kieszeni bia ł ą, jedwabn ą chusteczk ę.Chwyci ła j ą, poczym wskoczy ła do rowu i umoczy ła chustk ę w krystalicznieczystej wodzie.Szybko wspi ę ła się znowu na drog ę, pod­bieg ła do le ż ącego i unios ła ostro żnie jego g łow ę, tak żemog ła po ło ży ć na krwawi ąc ą ranę wilgotn ą chusteczk ę.Nie wiedzia ła czy post ępuje prawid łowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.