[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego dotyk stał się delikatniejszy, gdy dłonie przesunęły się na biodra.Zatrzymał się tam i zamarł w bezruchu, sygnalizując koniec masażu.– Proszę bardzo – powiedział, poklepując mnie po biodrze.Odwróciłam się, żeby spojrzeć mu w twarz, i poczułam, że dziwnie brakuje mi tchu.– Dzięki.To było cudowne.Nie odpowiedział.Spojrzał tylko na mnie tymi swoimi jasnymi błękitnymi oczami.On też coś czuł.Byłam niemal pewna.Chyba nawet zauważyłam, że jego pierś unosi się i opada pod koszulką, jakby jemu również brakowało tchu.Po długiej, dziwnej chwili kiedy już myślałam, że zaraz padną jakieś ważne słowa, a może nawet mnie pocałuje, Ethan wziął głęboki wdech, głośno wypuścił powietrze i zapytał:– Co powiesz na to, żebyśmy ruszyli do kuchni?Większość dnia spędziliśmy w piżamach, przygotowując świąteczną kolację.Odgrywałam rolę pomocnika szefa kuchni, skrupulatnie wykonując jego polecenia.Obierałam i siekałam warzywa, podczas gdy Ethan skupił się na indyku i bardziej efektownych bajerach.Nie licząc mojego palca oparzonego tłuszczem podczas wyjmowania z piekarnika gorących marchewek, wszystko szło wyjątkowo gładko.Ethan stwierdził nawet, że nadawalibyśmy się do telewizyjnego programu kulinarnego.Kiedy na zewnątrz zaczęło się ściemniać, wzięłam prysznic.Pod strumieniem gorącej wody pozwoliłam sobie na wspominanie porannego masażu, dziwiąc się, że Ethan potrafił wzbudzić we mnie takie uczucia.Zaczęłam snuć domysły na temat tego, co wtedy czuł.Kiedy wyszłam spod prysznica, wyciągnęłam szyję, żeby zerknąć na odbicie mojego tyłka w lustrze, i poczułam ulgę, widząc, że ta część ciała nadal jest mała oraz, odpukać, pozbawiona rozstępów i cellulitu.Ogarnęło mnie poczucie winy i zawstydzenie.Cieszyłam się z ładnej pupy z myślą o Geoffreyu, Ethanie czy o sobie samej? Wkładając czysty dres, pomyślałam, że zachowuję się jak wariatka, skoro w ogóle dopatruję się w tym wydarzeniu erotycznego podtekstu.Po powrocie do salonu odkryłam, że Ethan przysunął kuchenny stół do choinki, nakrył go adamaszkowym obrusem w kolorze kości słoniowej i wyciągnął najlepsze talerze.– Jak ładnie – powiedziałam i pocałowałam go w policzek, stwierdzając z ulgą, że czuję jedynie sympatię do dobrego przyjaciela.Uśmiechnął się, puścił głośniej muzykę klasyczną i odsunął dla mnie krzesło.– Ucztujmy.I była to nie lada uczta.Z pewnością godna restauracji.Na przystawkę zjedliśmy sałatkę z wędzonego łososia z musztardą i koperkiem, następnie przyszła kolej na danie główne: pieczonego indyka przyprawionego ziarenkami pieprzu, szałwią i cytryną.Do tego mieliśmy pieczone ziemniaki, przysmażaną brukselkę z orzechami, marchewki w pomarańczowej glazurze, pikantną czerwoną kapustę z jabłkami i pasternak doprawiony solą morską.Na deser spałaszowaliśmy pyszny truskawkowy tort makaronowy zakupiony przez Ethana w Maison Blanc, piekarni mieszczącej się przy Kensington Church Street.Jedliśmy i jedliśmy, aż w końcu dosłownie nie mieliśmy sił na więcej.Co jakiś czas sami biliśmy sobie brawo.Po kolacji przetoczyliśmy się na kanapę i usadowiliśmy się pod kocem w naszej standardowej pozycji, a potem patrzyliśmy, jak dopalają się świeczki.Kiedy zaczęliśmy przysypiać, zadzwonił telefon, budząc nas swym dźwiękiem.W głębi duszy pragnęłam, aby to nie była Sondrine ani nawet Geoffrey.Obydwoje dzwonili już wcześniej i nie widziałam powodu, dla którego mielibyśmy znowu z nimi rozmawiać.– Chcesz odebrać? – zapytałam Ethana.– Niespecjalnie – wymamrotał, ale mimo to podniósł słuchawkę i powiedział: – Halo.Potem rzucił mi speszone spojrzenie i ze zbolałą miną przywitał się:– Cześć, Rachel.Siedziałam obok jak ogłuszona, słuchając, jak życzy jej wesołych świąt.Posłał mi kolejne zaniepokojone spojrzenie.Uśmiechnęłam się, chcąc pokazać, że wszystko jest w porządku.Następnie poszłam do jego sypialni i skuliłam się pod kołdrą.Próbowałam pozbyć się myśli o Rachel, lecz najwidoczniej było to niemożliwe.Zastanawiałam się, czy dzwoni z Indiany.Czy Dex pojechał z nią do jej rodziców.Kilka sekund później w drzwiach stanął Ethan.Miał ponurą minę.– To Rachel? – zapytałam.– Tak.– Już skończyłeś?– Nie, jeszcze nie… Chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku…– Nic mi nie jest – odpowiedziałam, ponownie chowając twarz pod kołdrą.– Dobra… Poza tym zastanawiałem się… czy mogę jej powiedzieć o bliźniętach.Pytała o ciebie…– To nie jej sprawa – warknęłam.– Nie chcę, żeby cokolwiek wiedziała o moim nowym życiu.– Szanuję to.Niczego jej nie powiem.– Ethan skinął głową.Pomyślałam przez chwilę i zerknęłam w jego stronę.– Och, dobra, powiedz jej.Dla mnie to i tak bez znaczenia.– Jesteś pewna?– Tak.Niech będzie.Ethan pokiwał głową, zamknął drzwi i wrócił do salonu.Nagle ogarnął mnie smutek i musiałam powstrzymać łzy.Dlaczego tak bardzo mnie to przygnębiło? Przecież już dawno zapomniałam o zdradzie Rachel.Miałam nowego chłopaka, nowe przyjaciółki, nowego najlepszego przyjaciela w osobie Ethana i dwójkę dzieci w drodze.Poza tym byłam pewna, że w nowym roku znajdę pracę.Dobrze mi szło.Dlaczego w takim razie byłam smutna? Pomyślałam przez chwilę, zajrzałam głęboko w swoje serce i znalazłam odpowiedź, która wcale mi się nie spodobała.Nie chciałam tego przyznać, ale wiedziałam, że mój smutek ma coś wspólnego z tęsknotą za Rachel.Wbrew zdrowemu rozsądkowi wstałam z łóżka, otworzyłam drzwi i nastawiłam uszu, próbując podsłuchać rozmowę Ethana.Mówił cicho, ale zrozumiałam kilka urywków.„Bliźnięta… Chłopcy.Jednojajowe.Niesamowite… Wierz mi lub nie, ale to prawda… Po prostu wspaniale… Bardzo się zmieniła… Jest zupełnie inną osobą… Tak.Jej lekarz [śmiech].Tak, oczywiście zmieniła lekarza… Uhmm, służy jej to, wiesz?.A co u ciebie i Deksa?.Jasne, że tak.Brzmi sensownie…” Potem zapadło długie milczenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|