[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli nie zdołają, pogodzić się jakoś z rządem, to obawiam się, że wszyscy zostaną skazani na śmierć.- Niech lepiej pogodzą się z Bogiem.Wasz rząd niewiele uczynić potrafi dla człowieka, którego wachta na tym świecie się kończy.- Ale zgoda z możnymi tego świata może ocalić im życie - rzekł kapitan śledząc wrażenie, jakie słowa te wywrą na marynarzu.- Mniejsza o to, kiedy człowiekowi po raz ostatni wypadnie powstać z hamaka i objąć wachtę na tamtym świecie.Ale zobaczyć statek zbudowany tak jak „Ariel” w ręku wroga, to cios, którego się nie zapomni, choćby imię człowieka zostało skreślone z rejestru intendenta okrętowego na zawsze.Wolejby dwadzieścia kul przeszyło moje stare cielsko niźli jedna „Ariela” pod linią wodną.Borroughcliffe odparł z nonszalancją:- Zresztą mogę się mylić.Zamiast skazywać na śmierć, mogą wpakować was na który z tych statków więziennych na jakie dziesięć, piętnaście lat.- Co? - rzucił się sternik.- Statek więzienny, mówicie? Powiedzcie im, by się nie wykosztowywali na racje dla mnie.Niech już lepiej zastrzelą starego Toma Coffina.- Nie sposób ręczyć za kaprysy ministrów.Dziś każą kilkunastu z was rozstrzelać jako rebeliantów, jutro gotowi uznać was za jeńców wojennych i zesłać na statki więzienne na kilkanaście lat.- Powiedzcie im więc, że jestem rebeliantem, dobrze? I nie będzie w tym za grosz łgarstwa, bo walczyłem z nimi w Zatoce Bostońskiej od czasów Manly’ego aż po dziś dzień.Mam nadzieję, że nasz dzielny chłopiec wysadzi szkuner w powietrze! Biedny Ryszard Barnstable nie przeżyłby widoku „Ariela” w rękach Anglików!- Znam dla was jeden - rzekł Borroughcliffe jakby z namysłem - ale to jeden tylko sposób uniknięcia statku więziennego, gdyż wątpię, by skazali was na śmierć.- Wymieńcie go, przyjacielu - rzekł sternik powstając, widocznie poruszony.- Uczynię, co w ludzkiej mocy.- To nic wielkiego - odpowiedział kapitan kładąc poufale rękę na ramieniu marynarza.- To nic trudnego i strasznego dla starego wygi, który nieraz proch wąchał.- Tak, tak - potwierdził skwapliwie Tom.- Nie ma i godziny, jak go wąchałem.Cóż więc robić?- To po prostu fraszka dla człowieka waszego pokroju.Przekonaliście się, że rostbef poszedł wam na zdrowie, a i grog był niezły.- Tak, poczęstunek był niezły, ale cóż to znaczy dla starego marynarza? - odpowiedział Tom tak przejęty, że bezwiednie chwycił Borroughcliffe’a za kołnierz.- Cóż więc mam zrobić?Kapitan nie rozgniewał się za tę niesłychaną poufałość, przeciwnie uśmiechnął się słodko i rzekł wreszcie:- Służyć swemu królowi, tak jak służyliście Kongresowi, i zdać się na mnie przy wyborze sztandaru.Sternik wytrzeszczył oczy i najwyraźniej nic nie rozumiał, kapitan więc zmuszony był wyjaśnić:- Mówię po prostu, zaciągnijcie się do mojej kompanii, godny kamracie, a ręczę za wasze życie i wolność.Tom nie wybuchnął śmiechem, gdyż rzadko dawał taki wyraz uczuciom, ale jego wichrem i falą posiekana twarz wykrzywiła się ironią i gorzką wzgardą.Borroughcliffe poczuł, że ręka, która wciąż trzyma go za kołnierz, sięga mu do gardła, a palce zaciskają się jak kleszcze.Ramię Toma kurczyło się powoli, przyciągając oficera z nieodpartą siłą coraz bliżej i bliżej.Kiedy twarze ich znalazły się od siebie na odległość stopy, marynarz powiedział:- Milszy mi towarzysz kajutowy od towarzysza z okrętu, towarzysz z okrętu od obcego, obcy od psa, ale pies od żołnierza!Z tymi słowy wyprostował nagle mocarne ramię i rozwarł palce.Odzyskawszy przytomność umysłu Borroughcliffe spostrzegł, że leży rozciągnięty w najodleglejszym rogu pokoju, wśród poprzewracanych krzeseł, przykryty różnymi częściami garderoby.Gdy się porwał na nogi, natrafił ręką na gardę pałasza, który zawieruszył się gdzieś w chwili upadku.- Ty łajdaku! - krzyknął dobywając broni.- Nauczę cię jeszcze moresu!Sternik chwycił za harpun, który stał oparty o ścianę, i zasłonił się tak, że ostrze niezwykłej broni znalazło się o stopę od piersi napastnika.Groźne wejrzenie Toma ostrzegało przed zbliżeniem.Jednakże kapitan, odważny z natury i rozwścieczony zniewagą, podbił harpun i usiłował przemknąć pod ostrzem nie znanej mu broni.Pod jego ciosem harpun zawirował, a Borroughcliffe wypuścił broń z ręki, zdany na łaskę i niełaskę przeciwnika.Krwiożercze zamiary Toma prysły w chwili zwycięstwa, bo odłożył Harpun.Wywiązała się krótka walka wręcz i Anglik natychmiast poczuł, że nie podoła olbrzymowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|