[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Los bywał złośliwy.Nick wiedział, że może wybierać spośród wszystkich młodych kobiet w mieście, ale żadna z nich go nie interesowała.Znał jedną, która go interesowała, jednak ta nie chciała mieć z nim nic wspólnego.Odchyliwszy się na oparcie fotela, położył skrzyżowane nogi na biurku, uważając, by nie uszkodzić rozrzuconych na nim planów statku.Włożył do ust zapalone cygaro i splótł ręce za głową.Jeszcze nigdy w życiu nie miał do czynienia z kobietą, którą tak trudno było poznać.Przypomniał sobie godzinę spędzoną z nią w sadzie.Czyżby się mylił, uznając, że ich rozmowa, jej niemal przyjazny ton oznaczał, że Tibbie zaczyna się do niego przekonywać? Najwyraźniej się mylił.Po ostatnim spotkaniu z nią sprawy nie układały się najlepiej.przynajmniej dla niego, zważywszy na to, ile razy próbował ją zobaczyć i ile razy ona sprowadzała go na ziemię albo wręcz go unikała.Była zupełnie niedostępna.Widywał ją tylko w przelocie i był na nią taki zły, że mógłby ją chyba udusić, gdyby tylko miał okazję.Z początku jego gniew brał się stąd, że nie dotrzymała danego mu słowa.Tamtego dnia na pastwisku, kiedy uwolnił jej krowę, obiecała poświęcić mu co tydzień trochę czasu.Jednak dotąd dwukrotnie nie wywiązała się z obietnicy.Nicholas Mackinnon ponad wszystko nienawidził kłamstwa i oszustwa, nie tolerował bowiem nieuczciwości pod żadną postacią.Wreszcie po dwóch tygodniach szczęście mu dopisało, bo spotkał ją, kiedy była całkiem sama.Ucieszony, zbliżył się do niej, a ona go odtrąciła jak uprzykrzonego owada.Swe rozczarowanie przypisywał odkryciu, że najwidoczniej Tibbie nie podziela jego pragnienia, by się częściej widywać.Jej szorstkie zachowanie go ubodło, co było widać po ściągniętych brwiach i sztywności postawy.Potem przeklinał się w duchu za to, że nie potrafił ukryć niezadowolenia.Musiał przyznać, że jest konsekwentna.Za każdym razem, kiedy ją spotykał, czuł się tak mile widziany jak nieślubny syn na rodzinnym zjeździe.Po prostu nie była nim zainteresowana i dawała temu wyraz.Podczas ostatniej próby nawiązania z nią rozmowy usłyszał:- Co mam zrobić, panie Mackinnon, żeby do pana wreszcie dotarło, że nie jestem panem zainteresowana ani też nie działają na mnie pańskie pochlebstwa i umizgi.Denerwuje mnie pańska namolność.Proszę się z tym pogodzić i znaleźć sobie bardziej przychylne towarzystwo.Jednakże Nick nie zniechęcał się odmową.ponieważ w tonie jej głosu było coś nieprzekonującego, a jej spojrzenie przeczyło niechętnym słowom.Choć ze wszystkich sił starała się przekonać go, że jest zadowolona ze swego dotychczasowego życia i nie pragnie zmian, wyczuwał w niej bezbronność i cierpienie.Zdarzało się też, że pod jej buńczucznym zachowaniem widział smutek, od którego ściskało mu się serce.Była najsłodszą istotą, jaką spotkał w całym swoim życiu, i bardzo go pociągała, a świadomość, że ma własne, odrębne życie i sekrety, których nie chce mu wyjawić, jeszcze podsycała jego zainteresowanie.Jej niechęć nie do końca go przekonywała, co z kolei dawało mu poczucie pewnej siły, która miała mu pomóc przełamać opory dziewczyny i poznać przyczynę jej smutku.Nie wiedział, dlaczego jego tajemnicza dama odziana w ciemne barwy tak się zachowuje.Ale był zdecydowany się tego dowiedzieć.Albo od niej, albo wbrew niej.Zdarzało mu się pokonywać w życiu większe przeciwności i to wiele razy.I tym razem nie miał zamiaru się poddawać.Znał swój nieustępliwy charakter.Upór miał we krwi, podobnie jak ojciec i bracia.Jeśli Mackinnonowie byli z czegoś znani, to właśnie z wytrwałości, dlatego Nick Mackinnon nie mógł dopuścić, by jakaś dziewczyna, choćby nawet była upartą Szkotką pokonała go.Któregoś popołudnia Nick siedział na odwróconej do góry dnem beczce po gwoździach przed składem handlowym.Była sobota i mieszkańcy Indianoli roili się jak pszczoły w ulu na wiosnę.Do miasta musieli przybyć w tym dniu chyba wszyscy farmerzy i przedsiębiorcy z najbliższych pięćdziesięciu mil.Odkąd usiadł przy ulicy, przed jego oczyma przedefilowała większość miejscowych i okolicznych obywateli.Nie widział jednak tej jednej osoby, na którą czekał.Nie dostrzegł nawet śladu Tibbie Buchanan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.