[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiesz co się stanie, kiedy jedno z nichumrze, a to drugie, które pozostanie…- Przestań! – Isabelle przyłożyła dłonie do uszu, a potem opuściła je powoli.–Jak śmiesz, Magnusie Bane? – spytała.– Jak śmiesz jeszcze to pogarszać.- Isabelle.– Dłonie Magnusa poluzowały się; miał rozszerzone oczy, zupełniejakby jego wybuch zaskoczył go samego.– Przepraszam.Czasami zapominam,że… z całą twoją samokontrolą i siłą, posiadasz tą samą bezbronność co Alec.- Nie ma nic słabego w Alecu.– odrzekła Isabelle.- Nie.– stwierdził Magnus.– Miłość, ta którą się wybiera, dodaje nam sił.Szczegół tkwi w tym, że chciałem cię tu dla niego.Są rzeczy, których nie mogędla niego zrobić, ani dać.– przez moment to Magnus wyglądał dziwniebezbronnie.– Znałaś Jaceà tak długo, jak on.Możesz podarować muzrozumienie, jakiego ja nie mam.I on cię kocha.- Oczywiście, że mnie kocha.Jestem jego siostrą.- Krew to nie miłość – odrzekł Magnus, a jego głos był rozgoryczony.– Możeszzapytać Clary.***Clary wystrzeliła przez portal, jak przez lufę broni i przeleciała na drugi koniec.Spadała na ziemię, skupiając się na lądowaniu, gdy jej stopy uderzyły onią mocno.Wytrzymała w tej pozie tylko przez moment, zanim będąc zbytzamroczona przez portal, żeby się skoncentrować, straciła równowagę i upadła,a jej plecak złagodził upadek.Westchnęła - pewnego dnia jej szkolenie w końcumusi dać jej rezultaty.Podniosła się na nogi, ocierając kurz z jeansów napośladkach.Stała naprzeciwko domu Lukeà.Rzeka błyszczała się za jej ramieniem,miasto wznosiło się za wodą, jak las świateł.Dom Lukeà pozostał takim, jakibył nietknięty przed godzinami, zamknięty i ciemny.Clary, stojąc na brudnej ikamiennej ścieżce, prowadzącej do frontowych schodów, przełknęła ciężkoślinę.Powoli dotknęła pierścionka na prawej dłoni, palcami lewej.– Simon?Odpowiedział niemalże natychmiastowo.– Tak?- Gdzie jesteś ?- Idę w kierunku metra.Przeszłaś przez portal do domu?- Do Lukeà domu.Jeż eli Jace przyjdzie, tak jak myś lę , ż e zrobi, to na pewno pojawi się tutaj.Cisza.– Myś lę , ż e chyba wiesz jak się ze mną skontaktować w razie czego.- Chyba tak.- Wzięła głęboki wdech.- Simon?- Tak?- Kocham cię.Pauza.- Ja ciebie też.I to było wszystko.Nie pojawiło się żadne kliknięcie, jak gdybyś zakończyłpołączenie przy telefonie.Clary po prostu poczuła odcięcie więzi, jakbyprzecięto jakiś sznurek w jej głowie.Zastanawiała się, czy to właśnie miał namyśli Alec, kiedy mówił o odcięciu parabatai.Skierowała się w kierunku domu Lukeà i powoli zaczęła się wspinać poschodach.To był jej dom.Jeżeli Jace miał do niej wrócić, tak jak jej obiecałbezsłownie, to właśnie tu powinien się pojawić.Usiadła na najwyższym stopniu,przyciągając plecak na kolana i czekała.***Simon stał naprzeciwko lodówki w swoim mieszkaniu i pił ostatni łyk zimnej krwi, kiedy wspomnienie wewnętrznego głosu Clary wymazywało się z jegopamięci.Dopiero co trafił do domu, który był ciemny, a szum lodówki jakżegłośny.Miejsce dziwnie pachniało tequilą.Może Jordan pił.Jego sypialnia i takbyła zamknięta, nie żeby Simon obwiniał go za spanie, w końcu było już poczwartej z rana.Wepchnął butelkę z powrotem do lodówki i udał się do swojego pokoju.Tobędzie pierwsza noc, jaką prześpi w swoim domu od tygodnia.Przyzwyczaił sięjuż do dzielenia z kimś łóżka.Ciała do którego mógł się przytulić w środkunocy.Lubił sposób w jaki Clary do niego pasowała, zwinięta we śnie z głową najej dłoni.I jeżeli musiał przyznać, lubił fakt, że nie mogła spać bez niego.Sprawiało to, że czuł się niepozbywalny i potrzebny, nawet jeśli Jocelyn niedbała o to, czy śpi on razem z jej córką, czy też nie.Najwyraźniej matka Claryuważała go za tak seksualnie niebezpiecznego, jak złota rybka.Oczywiście Clary i Simon dzielili łóżko bardzo często, od okresu kiedy bylipięciolatkami, aż do bycia dwunastolatkami.Może to miało coś do czynienia ztakim myśleniem, stwierdził, otwierając drzwi do sypialni.Większość nocyspędzali uczęszczając na ekspresyjnych zajęciach, na przykład konkursach, wktórych przekonywali się komu zajmie najwięcej czasu zjadanie jednegoopakowania Reese Peanut Butter Cup4, albo podkradali przenośne DVD i…Zamrugał.Jego pokój wyglądał dokładnie tak samo.Nagie ściany, zastawioneplastikowe półki z jego ciuchami na nich, gitara wisząca na górze i materac napodłodze.Ale na łóżku leżał skrawek papieru, biały kwadracik kontrastujący zczarnym, wypłowiałym kocem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.