[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patton rozbujał fotel i wstał.Podszedł do dziewczynki, żeby ją uściskać.- Temu twojemu bratu nic nie będzie.Nie zdziw się, jeśli któregoś dnia pojawi się na progu z Oculusem w kieszeni.Kendra odwzajemniła uścisk.Staruszek był kościsty.- Nie tak mocno - zaśmiał się.- Zrobiłem się kruchy.Cieszę się, że mogłem was znów zobaczyć.Szkoda, że do ponownego spotkania potrzebny był koniec świata.Warren i Coulter uśmiechnęli się gorzko.- Zrób dla Leny coś miłego w moim imieniu - poprosiła Kendra.- Wymyślę coś wyjątkowego - obiecał Patton, robiąc parę kroków do tyłu.- Dzięki za pomoc - powiedziała babcia.- Cała przyjemność po mojej stronie, Ruth.Stali w milczeniu.Kendra okropnie czuła się z tym napięciem, z oczekiwaniem, aż Patton zniknie.Jakaś cząstka jej duszy miała ochotę tu zostać, ukryć się przed cierpieniem czekającym w teraźniejszości.- Seth będzie wściekły, że go to ominęło - stwierdziła.- Pozdrów go serdecznie - odrzekł Patton.- Myślę, że on…Kendra straciła dech w piersiach.Zniknął szlafrok, wróciło ubranie, a ona stała zgięta wpół, usiłując odetchnąć.Dziadek, babcia i Coulter znowu upadli na ziemię.- Nic wam nie jest? - zapytał Tanu.- Co się wydarzyło? Udało się?Warren jako pierwszy złapał oddech.- Rozmawialiśmy z Patronem przez pół godziny.Tanu pokręcił głową i pomógł babci wstać.- Nawet nie mignęliście.Coulter przesunął przełącznik i zaraz zwaliliście się na ziemię, jakby ktoś was rąbnął w brzuch.Dowiedzieliście się czegoś?Dziadek pospiesznie kiwnął głową.- Mamy dużo pracy.Rozdział VIIIPaprotSeth siedział na koślawej pryczy w swej ponurej celi.Przez zakratowany wizjer w drzwiach obserwował chybotanie nikłego płomienia pochodni.Po drugiej stronie kamiennego pomieszczenia woda kapała z regularnością metronomu.Powstawała kałuża, która stopniowo wnikała w pęknięcia podłogi i być może spływała do celi położonej jeszcze niżej.Obok chłopca leżał ostatni posiłek: płat sztywnego mięsa, kawałek sera z pleśnią oraz tłusta fioletowa papka.Seth żuł podłe mięso, nie bardzo wiedząc, co w zasadzie je.Cuchnący ser miał ostry smak.Chłopak wcale nie był pewien, czy ta pleśń powinna się na nim znajdować.Fioletowa maż smakowała nawet nie najgorzej, była niemal słodka, ale miała nieznośnie włóknistą konsystencję, zupełnie jakby umyślnie dodano długich, sztywnych włosów.To był autentyczny loch, a nie taki jak w Baśnioborze.Setha wiedziono zatęchłymi korytarzami i przez strzeżone żelazne wrota, sprowadzano po rozsypujących się schodach.Panowała tam woń ziemi i starości, cierpki zapach zgnilizny, pleśni, brudu i kamienia.Drewniane drzwi do celi miały kilkanaście centymetrów grubości.Jedzenie wsuwano na plecionych matach przez otwór nad ziemią.Chłopiec nie mógł liczyć na kolejny posiłek, zanim nie opróżnił podkładki.Raz po raz monotonię kapiącej wody burzyły echa odległych krzyków.Rzadziej niski, chrapliwy głos nucił smutne piosenki o morzu.Czasem Seth słyszał odgłos kroków, a za wizjerem przesuwała się pochodnia.Ogień wydawał mu się wtedy bardzo jasny.Odkąd zamknięto go w celi, nie widział innego człowieka.Pragnął z kimś porozmawiać.Ile dni minęło? Posiłków było już kilka.Zastanawiał się, jak często je dostaje.Zwlókł się z pryczy i poczołgał po szorstkiej kamiennej podłodze do lichego garnka z wodą stojącego obok drzwi.Nie było kubka, więc musiał pić na czworakach jak pies.Garnek był tak szeroki, że gdyby go uniósł, niemal na pewno rozlałby zawartość, a uzupełniano ją tylko przy posiłkach.Seth odkrył, że najlepiej jest ścisnąć wargi i zasysać.Woda miała nijaki smak i była zapiaszczona, ale przynajmniej mokra.Miał nadzieję, że ona oraz jedzenie, które zdoła wziąć do ust, utrzymają go przy życiu.Udał się do niewielkiego otworu w rogu celi.Od wydobywającej się stamtąd woni zbierało mu się na wymioty.Po chwili wahania uznał, że załatwi się później.Wrócił na pryczę sam na sam z myślami.Rozważał, czy Sfinks faktycznie wmówił sobie, że otwarcie Zzyzxu to dobry pomysł.To na pewno wymówka, którą wciskał innym.Nikt nie mógłby na serio wierzyć w coś tak szalonego.Seth zastanawiał się nad losem swoich bliskich.Możliwe, że rodziców zamknięto w tym samym lochu.Minął mnóstwo korytarzy i zszedł kilka poziomów w dół, zatem więzienie musiało być olbrzymie.Próbował wyobrazić sobie najniższą celę, w której wciąż czaiła się Nagi Luna.Starał się nawet nie myśleć o tym, że ktoś mógłby go uratować.Czy Kendra, dziadek lub ktokolwiek inny w ogóle miał szansę znaleźć to miejsce? Piątego rezerwatu poszukiwano od setek lat.Pomoc wydawała się bardzo mało prawdopodobna.Lepiej liczyć na to, że pozostali nie dadzą się pojmać.Na jak długo ta cela miała stać się jego domem? Może naprawdę na resztę życia.Z drugiej strony, jeśli Sfinks otworzy Zzyzx, była to raczej niedaleka perspektywa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|