[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I któryś musi przegrać – dodał po chwili.– Tak już jest na tym świecie.Clay rzucił kostki drżącymi palcami.Kiedy otworzył oczy, odkryta leżała ósemka.– No to bierz się do roboty – powiedział Semon.– Wyrzuciłeś ósemkę, będziesz musiał się trochę pobiedzić, Horey.Clay rzucił po raz drugi.Wypadła piątka.Znowu oblał się cały potem.– Rozgrzej kostki jak się patrzy! – wykrzyknął Semon.Klęczał przed nim na czworakach, z twarzą parę cali od ziemi.Następna wypadła szóstka.Clay zbladł na twarzy, pot spływał mu lodowatymi strużkami po karku i piersiach.Dygotał cały pomimo upału.Podniósł rękę nad głową.Szykował się do ostatniego rzutu.– To ile mam wyrzucić? – zapytał Semona.– Osiem, Horey.Postaraj się, wyrzucisz.Clay rzucił zamykając oczy, gdy tylko poczuł, że kostki wysuwają mu się z palców.Nie miał odwagi spojrzeć.Na chwilę zapadła cisza.Nawet Semon się nie odzywał.Kostki leżały pomiędzy nimi na twardej żółtej ziemi.– Ty wygrałeś? – zapytał Clay słabo.Otworzył oczy po raz pierwszy od chwili rzutu, spojrzał w dół.Wypadło – siedem.– Czy wygrałem? – powtórzył Semon.Czy wygrałem? Co to, u diaska, znaczy? Jasne, że wygrałem.Co, u diaska? Wyrzuciłeś może ósemkę, co? Ósemkę miałeś wyrzucić.Myślę, że wygrałem.Clay rzucił się przed nim na czworaki – Co ty zamiarujesz, Semon?– Z czym?– No, z wozem i z.z.– Pierwsza rzecz, idę do szopy obejrzeć swój wóz.Już więcej jak rok potrzebuję nowego auta.Bo ten stary gruchot przed domem to się tylko na śmietnik nadaje.Zaciągnij go sobie do rowu, Horey, jeszcze będziesz miał z niego pociechę.Gruntu ci tyle nie zmyje, jak przyjdzie jakie oberwanie chmury.Tom się podniósł i prześliznął pod ścianą.Znalazłszy się za węgłem, pomaszerował śpiesznie do swego wozu pod magnolią.Zapalił motor i odjechał w stronę domu, zanim Clay i Semon zdążyli się zorientować.Semon schował rewolwer do kieszeni spodni.Kostki włożył do marynarki.Clay stał i patrzył, ze zwieszonymi rękami; czuł ich martwy ciężar.Otrzepawszy z kurzu ubranie, Semon ruszył w kierunku przybudówki przy stajni.Clay poszedł w ślad za nim.Wygrany wóz ogromnie przypadł Semonowi do gustu.Miał względnie nowe wszystkie cztery opony i wcale nie gorszą zapasową; lakier, nie utracił jeszcze nic ze swej pierwotnej barwy i blasku; buda była w doskonałym stanie, i Semon wsiadł i zapalił motor.Nie słychać było, żeby w nim cokolwiek stukało.Posłuchawszy chwilę miarowego warkotu, Semon wysiadł.Kluczyki schował do kieszeni.– Ogromnie ci jestem wdzięczny, bracie powiedział wychodząc na podwórze.– Diablo ci jestem wdzięczny.To całkiem niczego wóz za te pieniądze.Ruszył w stronę domu.Clay pobiegł za nim, szybko przebierając nogami, żeby nadążyć za długim krokiem Semona.Nim wyszli zza węgła, Clay złapał Semona za rękaw.Zatrzymali się twarzą w twarz.Semon się pochylił, żeby zajrzeć Clayowi w oczy.– Czego znowu, Horey?– Co ty teraz zamiarujesz, Semon?– Nic.Bo co?– Do domu się wybierasz?– Może się i wybieram.A może nie.Sam jeszcze nie wiem.– Ale do Dene nie pójdziesz, co?– Spokojnie, Horey.Tylko się nie gorączkuj.– Bo widzisz, Dene to moja żona i.– Co mnie to może obchodzić?– Dene to moja żona i nie wyobrażaj sobie, że ci ją tak bez niczego pozwolę zabrać.Niech mnie wszyscy diabli, jak się na to zgodzę! Nie żebym ci chciał zaraz skakać do oczu, ale muszę ci powiedzieć, żebyś się opamiętał, póki czas, jak coś takiego zamiarujesz.– Przestań mi skomleć nad uchem, Horey – powiedział Semon ostro, odpychając Claya jednym ruchem ręki.– Przegrałeś, nie! – A ja wygrałem.I sprawa załatwiona.– Nie mógłbyś się to zadowolić Lorene, Semon? Bierz sobie Lorene, jak ci potrzeba kobity.Ja ci złego słowa nie powiem, jak ją zabierzesz.Ale z Dene to ci nie pozwolę na żadne takie.– Zaskomlisz mi jeszcze raz nad uchem, Horey, to ci rozwalę łepetynę na drobne kawałeczki!– Te twoje kostki nie były przypadkowo obciążane, co, Semon?– Kostki są moje i tobie nic do nich.Nikt cię nie prosił, sam przyszedłeś grać.To teraz sam odejdź i przestań się mnie czepiać.Dość mam twojego skomlenia.Weszli razem po schodkach i przez werandę do sieni.Semon zajrzał po kolei do wszystkich drzwi.Zatrzymał się przy drzwiach pokoju, w którym mieszkał Clay z Dene.Ujrzawszy obydwie, Dene i Lorene, uśmiechnął się i pomachał im ręką.Potem wkroczył do środka.– No, Horey, najlepiej będzie, jak jej sam powiesz: łatwiej uwierzy – zwrócił się do Claya.– No, gadaj, tylko śmiało.Clay opadł na krzesło, ocierając pot z twarzy.– No, gadaj, bo jak nie, to ja będę musiał powiedzieć – przynaglił Semon.– Ano, graliśmy sobie kapkę w kości, Dene – zaczął Clay.– We trzech, za domem.Semon, Tom i ja.Semon obrobił nas do czysta.Najpierw musiałem postawić wóz, no i przegrałem.A potem to Semon kazał.– No, jedź dalej – powiedział Semon.– Potem to Semon kazał, żebym postawił ciebie.I też przegrałem.Lorene porwała się na nogi.– Ty sukinsynu jeden, ty! – krzyknęła histerycznie do Semona.– Ty podły szachraju!Semon roześmiał jej się w twarz.– To była uczciwa gra w kości – powiedział wolno.– Clay miał taką samą szansę wygrania jak przegrania.Tyle że on przegrał, a ja, wygrałem.Tak to bywa, jak się gra w kości.– Ale jej nie dostaniesz! – wrzasnął Clay porywając się na nogi.– Spróbuj jej tylko dotknąć!Semon wyciągnął rewolwer i wycelował w Claya.Ale nim zdążył nacisnąć spust, Lorene szarpnęła mu rękę do dołu.Podniósł ją, żeby się zmierzyć ponownie do strzału, ale rzuciła się na niego z zębami i pazurami, gryząc go w ramię i drapiąc po rękach.Semon krzyknął z bólu i upuścił rewolwer.Usiłował ją kopnąć, ale wpiła się tak, że nie mógł się w żaden sposób uwolnić.Clay miał aż nadto czasu, żeby sięgnąć po rewolwer leżący u stóp Semona, ale zamiast tego rzucił się w drugi koniec pokoju, do Dene.Złapał ją za rękę i ciągnął do drzwi, kiedy usłyszał głos Semona.Semon nakazywał mu, żeby się nie ważył zrobić kroku więcej.Clay się obrócił i ujrzał, jak Semon podnosi z ziemi rewolwer.Walnął Lorene kolbą w głowę i Lorene osunęła mu się do nóg nieprzytomna.– Wracaj tutaj, tylko już – powiedział Semon.– Chciałem z wami załatwić po dobroci, ale wy, sukinsyny jedne, nie potraficie się zachować jak biali ludzie.No dalej, tam pod ścianę.A spróbuj zrobić jeszcze kroczek w moją stronę!Poczekał, aż Clay wykona jego polecenie, po czym położył rewolwer na stole i podniósł z ziemi Lorene.Zaniósł ją na łóżko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|