[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Życia nie ma, jest tylko poezja.Na razie istnieje dla poety w tej tylko formie własny heroizm; wraz z Laodamią wstąpił on w kraj śmierci, by w nim nie oglądając się na to, co życie dać może, osiągnąć jasność widzącej prawdy, poezji.Polski wulgarny estetyzm sądzi, że tworzy się wieczną sztukę, zaniedbując, lekceważąc wszystko, co przeszkadza jasności, niezbędnej do wykłuwania się w nas poematów, sonetów, impresji, utożsamia atmosferę sztuki z atmosferą wylęgarni.Tu widzimy w nieco innym świetle tę sprawę.Sztuka to jest samowiedza zbiorowości, tworzyć narodowi sztukę to znaczy myśleć tak, jak gdyby miał on swoje losy w ręku, jak gdyby myślało się samą mocą, dopominającą się o pełną samo wiedzę.Archaizm pierwszych utworów Wyspiańskiego jest w zasadzie już tym samym sądem o rzeczywistości polskiej, jaki wypowiedział następnie poeta w Weselu.Tak dalece tylko kunsztem literackim był styl tych utworów.Sądem jest ten styl.Sądem głoszącym twardą prawdę: losy wasze odbijają się poza wami, nie ma w was organu prawdy, nie ma w was samowiednego życia.Samowiedza wasza patrzy na was z wyżyn.Czy naród polski żyje, żyć będzie? Nie wiem.Jest poezja.Ta jest w mojej mocy, jest moją sprawą; tworzę w niej pełną jasność.By mógł się narodzić poeta, umrzeć musiał człowiek, węzłem „lubości” spleciony z życiem, w którym nie ma podstawy dla dzisiejszego, bezpośrednio rodzącego się piękna.To tylko oznacza archaizm.Nic więcej.Z tego stanu duszy rodzi się Klątwa.Z tego stanu duszy; ale w ciągu tworzenia dzieje się coś z poetą.Rozoranej ziemi moc uderza mu do głowy, nazbyt mocno chwyta za serce „tutejszość”, duch umarły, czysty duch piękna, jasnego spozierania staje się tu i ówdzie upiorem, wchodzi w pierś ludzką, w niej szuka, grozi, rozpacza.Mieni się nam ta tragedia w oczach, zmienia się nieustannie, choć pozornie pozastaje ta sama: jakieś nieopanowane, nieskrępowane przez widzenie życie krąży w żyłach postaci, wybucha ciemnym, niesamowitym ogniem.To widowisko ze szczytów śmierci, jej sępim wzrokiem ujrzane - staje się głosem krwi bijącej w niebiosa.Są chwile, gdy cofa się przed widmem w spokój swój artysta: na próżno! już ijego dusza szarpie się w ciemnym, opętanym chórze.Dogania i w śmiertelnym przytułku zdradziecka współwina, duch się do boju rwie, dźwiga ziemię: on to pędzi ku chatom jak ten straszliwy żywy słup ognia.Krwią się stal i piorunem.Bóg mówi słowo.Jakie? pyta się widz - czytelnik - albo raczej on się nie pyta - on jest tresowany - to sztuka, rzecz, o której się potem felieton pisze, i styl archaiczny.Ale pytanie jest, choć ginie wśród ognia i dymu.Za blisko pochylił się nad ziemią duch, chwyciła go, wrósł w nią, szarpie się jej ślepą męczarnią.Bóg mówi słowo poprzez sztukę - ale komu, jakie, gdzie? Kogo wołać, komu nakazywać, grozić, kogo prosić z tej oto Charonowej łodzi? Co czynię ja tu - niezależny od życia - więc w myśli swej wszechpotężny? - co mam myśleć?W Klątwie mamy świat prawie tak w sobie zamknięty, jak w Meleagrze grecki, lub w Legendzie - lechicki.Siebie tylko ma gromada wobec wszechświata, siebie i własne zmagające się z ciężarem, wieczną krzywdą życie, z siebie, z piersi własnej zaczerpnąć musi duszę, zdolną ratować z ucisku.Moce poświęcenia i wytrwania wystarczą tu: Młoda nie mniej ma w sobie dzikiego heroizmu, niż Wanda, ksiądz ma rdzennie chłopi upór w swej wierze w twarde prawa, spisane w kościelnych księgach.Świat pozaludzki Legendy, to dla tamtej walczącej gromady źródło energii, wyrzuconej przez nas poza siebie, ponad siebie, i umie z niej gromada brać moc potrzebną do walki - trzeba tylko śmieć.I tu Młoda śmie przecież, ale w co obraca się, czym staje się tu śmiałość? Świat pozaludzki służyć ma jako źródło czynów służących życiu zbiorowości, która go wytworzyła w walce z życiem.Takie pojęcia ma może o nim ów pustelnik - pojęcia tylko.Dzisiaj zeschła już ta gałąź.Życie zbiorowe przestało stwarzać swą własną atmosferę duchową nad sobą, przychodzi ona już gotowa i spisana w twardych księgach.Ta gromada należy już do ludzkości: jej tragizm związany jest z dzisiejszą postacią losu; nieznane działa na nią poprzez dziejową atmosferę.Proszę zrozumieć, o co tu idzie.Nasi krytycy nie chcieli zrozumieć, jak straszliwie głęboko, właśnie że mimowoli, postawił sprawę Wyspiański.Katolicyzm wrasta w życie tej gromady, jako narzucony jej, a martwy kodeks przynależności do ludzkiego dziejowego świata: gmatwa się ona i ginie w tej obcej, narzuconej sieci.Czy znaczy to, że chcę wyzyskać Klątwą na rzecz jakiejś bezmyślnej antyklerykal - nej propagandy? Zbyt tania to byłaby satysfakcja.Sprawa jest głębsza.Klątwa ukazuje nam, jak katolicyzm staje się tragedią w polskiej wsi, jak bezwzględnie druzgocze on dusze.Jest to ukazane z tą samą jasnością, jak podobne stosunki w Meleagrze.Wydźwiga tu świat pozaludzki dusze ponad gromadę, wyrywa je z niej, spala w abstrakcji.Teraz czym my jesteśmy wobec tego? Serce poety się rwie, dymi się ijego krew w tym widziadle.Więc gdzie odpowiedź? czy jest ona w dumnym przyjęciu ofiary? - trzeba, by trwał ten związek dusz naszych z Zachodem, co mówię, z moralną budową świata? - ale czym jest wtedy to Boże słowo? komu przyświadcza? czy pali tylko nasze rozumienie ksiąg, czy niszczy bezwzględnie grzesznika? - czy może przeciwnie buntem jest w imię „słowiańskiej anarchii”, - o której mówi Dziewka „ludzie nie gady”.- A pustelnik odpowiada - może, może? - Może, może - istotnie łączy nas ta obca mowa kościoła z czymś większym niż ten ciasny, z glebą zrośnięty żywot? - A przecież w nim, w tym rozkołysanym kłosami jest nasza najbliższa prawda: i mowa ziemi jest najbardziej dostępnym dla rolnika głosem nadludzkiego świata? - Gdzie jest Wyspiański, gdzie jest widz? - w świecie czystej sztuki.- Mamy więc odpowiedź: poczucie braku własnej wiary dziejowej, własnej myśli obejmującej życie, zrozumienia go - ukrywa się poza estetyzmem.Poprzestajemy na sztuce, bo nie chcemy zrozumieć, nie chcemy myśleć.Co ty myślisz o tym - o tym, coś ukazał właśnie? Ja nie wiem: ja widzę.Ale czym jest to dla ciebie? - Nie wiem, nie chcę wiedzieć.Tylko własna obejmująca życie wiara przełamać może klątwę izolacji.Trzeba mieć wiarę obejmującą własne nasze życie na tle społeczeństwa i społeczeństwo wobec bezkresu; ta to jest głownią Altei.Wyspiański zaczął tworzyć pod ciężarem poczucia, że wiary tej nie ma: ale sam ten brak ukazał mu się jako fakt zewnętrzny, jako obca martwota świata.W Klątwie wyczuł, że w tym martwym świecie pogrzebane jest żywe jego serce.Czym więc jest to? - ale odpowiedź ginie, ginie w tym zapatrzeniu we własne szamotanie się.Poeta woła, krzyczy, - ale jemu samemu się zdaje, że on słucha tylko.Kimże jesteś ty słuchający? Wy, co słuchacie ze mną: dumni, uczeni, pewni siebie - co stwarza wasz spokój? niechęć myśli, niechęć widzenia, że to wy właśnie macie sobie odpowiedzieć, czym jest dla was raz na zawsze życie.Tu właśnie, w naszej piersi tętni absolut - życie wasze, tak jedyne i bezwzględne, jak wszystko, co niezależnie od tego, czym się wydaje, jest, jest do głębi.Trzeba wejść w siebie i myśleć, zrozumieć coś za siebie i dla siebie - ale Wyspiański widzi, widzi świat, w którym szamoce się własna jego niedecyzja, a że widzi - więc mu się zdaje, że ją przezwyciężył, a że sądzi tak tym, więc przestaje się o to tragicznie troszczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.