[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jest pan ranny.- Wszystko to wygląda gorzej, niż jest naprawdę.Tak bywa z ranami głowy.Zawahała się.Może z powodu lekceważenia obrażeń, a może dlatego, że jeszcze raz odezwało się jej poczucie obowiązku, zostawiła drzwi otwarte.- Proszę przynajmniej skorzystać z umywalki.To lepsze niż poidło dla koni.- A nie mam innych możliwości? - spytał kpiąco.- Wzięłam ostatni wolny pokój, więc dopóki któryś się nie zwolni, nie ma pan - odpowiedziała chłodno, nie dając się sprowokować.Wskazała obtłuczoną porcelanową miskę.- Proszę.Parsknął, a potem z miną osoby ulegającej czyjemuś kaprysowi, wszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.Pochylił się nad miską.Kate przyglądała mu się, kiedy obmywał twarz wodą.Nic dziwnego, że w pierwszej chwili go nie poznała.Pociągła twarz stała się pełniejsza, rysy stwardniały.Do szramy na czole, którą zauważyła przy pierwszym spotkaniu, doszły nowe blizny.Trzy lata temu już miał tych blizn w nadmiarze.Był teraz większy, niż go zapamiętała.Szerszy.Gdy przecierał twarz, zgarbił się, rozchylając koszulę podartą na plecach i odsłaniając wydatne muskuły, prężące się przy każdym ruchu.Wszystko w nim było męskie.Zbyt męskie.Dlaczego zamknął drzwi? Powinien zostawić je otwarte.Dżentelmen poszukałby drugiej kobiety jako przyzwoitki.Boże drogi! Co jej przychodzi do głowy? Tawerniane dziewki nie nadają się na damy do towarzystwa.A on z pewnością nie jest dżentelmenem, mimo poprawnej wymowy.A ta wymowa nie była znów taka wytworna tam na dole.Co się dzieje?Nie powinna zapraszać go do pokoju.Może sobie pomyśleć, że kierowało nią coś innego, nie tylko zwykła ludzka uprzejmość.Nie wiadomo, co to za człowiek, co robi ani co zrobił.Ryki z sali na dole wstrząsnęły cienkim stropem, uświadamiając Kate, w jakim niebezpieczeństwie się znajduje.Gdyby krzyczała, nikt by jej nie usłyszał.Zerknęła ukradkiem na zamknięte drzwi i przysunęła się ku nim.- Czy ma pani ręcznik? - Wyprostował się, a ona, wzdrygnąwszy się, podała mu ręcznik, po czym nerwowo odskoczyła.Przez chwilę patrzył na nią, a potem odwrócił się plecami.- Domyślam się, że zachowuje się pani jak wystraszony królik, bo się mnie boi.Nie mam zamiaru pani zgwałcić, pani Blackburn - rzucił od niechcenia, wycierając twarz, jak gdyby codziennie był podejrzany o usiłowanie gwałtu.Zaczerwieniła się speszona.Znów odwrócił się w stronę umywalki i lustra, schylił się i zaczął oglądać rozcięcie na skroni.Kate trochę ochłonęła, widząc, że ją ignoruje, zajęty wyżymaniem ściereczki i zmywaniem krwi z dłoni.Nawet oczy ma inne, stwierdziła, zerkając na jego odbicie w lustrze.Kiedyś były jak otwarte drzwi prowadzące do pokiereszowanego wnętrza, teraz ani trochę nie zdradzały uczuć mężczyzny.Niezmienione zostało tylko piękno tych oczu, jarzących się zimną zielenią spod ciemnozłotych rzęs.MacNeill odrzucił na bok poplamiony ręcznik.Z rany na skroni pociekła świeża krew.- Pan nadal krwawi - szepnęła Kate.Dotknął zranienia i ze zdziwieniem spojrzał na pokrwawione opuszki palców.Stał, nie wiedząc, co robić.Nie miał pod ręką więcej ręczników.Po chwili wahania Kate energicznie sięgnęła pod łóżko po bagaż swej nieżyjącej kuzynki, ozdobny skórzany kufer z mosiężnymi okuciami.Oprócz rzeczy należących do Grace Murdoch zawierał on całą garderobę Kate: trzy najlepsze suknie jej matki, odświeżone jak należy, żeby przybywając do zamku Parnell, nie wyglądała na żebraczkę, którą w istocie była.Ostrożnie przeniosła na łóżko suknie owinięte w płachtę.Pod nimi znajdowała się starannie poskładana bielizna.Kiedyś stanowiła wyprawę panny młodej, uszytą z batystu, haftowaną jedwabiem i obszytą brukselską koronką.Najdelikatniejsze sztuki dawno temu zostały znoszone, a koronki pooddzierano, by przystroić nimi ubiory Charlotte.To, co pozostało, było przezroczyste od wielokrotnego prania i nie wiedzieć ile razy cerowane [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|