[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chcę ukrywać swojego prawdziwego ja.Lecz nie podoba mi się społeczność kobiet, nawet Sióstr Mieczowych.Dlaczego nigdy nie jestem zadowolona?Przynajmniej wreszcie wykonywała pracę, na której się znała.Nie musiała się też bać żadnych mężczyzn tak jak Rory'ego.A sam król ją pochwalił.Zanim się położyła, sięgnęła umysłem do Słonecznego, jak robiła co noc przez rok spędzony w zajeździe.Tak, koń był zadowolony.Romilly wiedziała, że król Carolin będzie dla niego dobry, doceni jego inteligencję, niesłychaną szybkość i urodę.Sięgnęła trochę dalej, szukając ptaków-zwiadowców.Tak, wszystko w porządku, zresztą w razie czego Ruyven spał obok, jak przystało na dobrego sokolnika.Romilly westchnęła i zapadła w sen.Następnego ranka udała się do namiotu sokolników i razem z uczniem Ruyvena,czternastoletnim Garenem, poszła nakarmić ptaki.Gdy sprawdzała nogę Wstrzemięźliwości, wyczuła obecność kogoś obcego.W następnej chwili ptaki niespokojnym krzykiem potwierdziły, że zbliża się nieznajoma osoba.Okazało się, że jest to młody oficer w zielonozłotej pelerynie.Miał szczupłą i wrażliwą twarz, a włosy jasnoblond.–Jesteś sokolnikiem?–Czy wyglądam na niego? – warknęła Romilly.– Siostra Mieczowa, Romilly, para servirte.Sokolniczka Carolina.–Wybacz, mestra, nie chciałem cię obrazić.Jestem Ranald Ridenow.Przynoszę rozkazy od Jego Królewskiej Wysokości.Mam poprowadzić oddział, który wyruszy przed trzonem armii.– Mówił szorstkim tonem, ale bez arogancji, uśmiechał się też odrobinę nerwowo.– Mam również odszukać swoją krewną, domnę Maurę Elhalyn.– Musiał podnieść głos, żeby przekrzyczeć ptasi jazgot.–Jak widzisz, panie, nie trzymam tej damy w kieszeni – odparła Romillyzgryźliwie.– O ile wiem, nie ma jej również w łóżku mojego brata, ale możesz gozapytać.A teraz, dom Ranaldzie, może być łaskawie odsunął się od ptaków, bo będąhałasować, póki cię widzą.Oficer nie poruszył się.–Pani brat, mestra? Gdzie go znajdę?W jego głosie brzmiało zdenerwowanie, choć musiał przekrzykiwać niespokojne wrzaski ptaków.Romilly podeszła do oficera i odsunęła go na bok.Wrzawa powoli ucichła.–Nareszcie słyszymy się nawzajem, więc oświadczam, że nic nie wiem o pańskiejkrewnej lady Maurze, choć zdaje się mój brat, sokolnik, wspominał o niej.Pójdę i…Nie ma potrzeby, bo oto on.–Romi? Słyszałem ptaki.Ktoś je wystraszył? W tym momencie Ruyven dostrzegł Ridenowa.–Su serva, dom… Czym mogę ci służyć?–Szukam lady Maury.–Dama śpi w tamtym namiocie – odparł Ruyven wskazując ręką kierunek.–Sama? Wśród żołnierzy?Nozdrza Ranalda Ridenowa ściągnęły się z niesmakiem.Ruyven uśmiechnął się.–Sir, ptaki strzegą tej damy lepiej niż cały oddział przyzwoitek i guwernantek.Sam słyszałeś ich reakcję na zbliżanie się obcego.W razie niebezpieczeństwaprzyszedłbym lady Maurze z pomocą albo obudził cały obóz.Oficer spojrzał uważnie na młodego mężczyznę w ascetycznej ciemnej szacie i pokiwał głową z aprobatą.–Jesteś mnichem cristoforo? - Nie mam tego zaszczytu, sir.Ruyven MacAran,Czwarty w Tramontanie, Drugi Krąg.Ridenow pokiwał głową.–Zatem moja kuzynka jest bezpieczna w twoich rękach, laranzu.Proszę mi wybaczyć, że zapytam, ale czy lady już wstała?–Właśnie miałem ją budzić, sir, tak jak mnie prosiła, albo raczej wysłać w tym celu moją siostrę.Romi, czy powiesz lady Maurze, że szuka jej krewniak?–To nic pilnego – powiedział lord Ridenow.– Proszę ją jednak obudzić.Król Carolin wydał rozkaz, byśmy ruszyli jak najszybciej.–Nie potrzebujemy więcej jak trzydzieści minut na przygotowanie – zapewnił go Ruyven.– Romi, jesteś gotowa do jazdy? Obudź lady Maurę i powiedz jej…Jego władczy ton rozzłościł Romilly.Dla tego aroganckiego panicza z nizin miała zostać gońcem jakiejś damy?–To nie takie proste – odburknęła.– Trzeba nakarmić ptaki, a poza tym nie jest zemnie żadna służąca lady Maury.Jeśli chcesz ją tu mieć, to możesz sam ją sobieściągnąć, mój panie.Z konsternacją uświadomiła sobie, że jej mowa przybrała brzmienie z rodzinnych stron, choć przez rok spędzony na równinach prawie pozbyła się dialektu.Cóż, niech ten lord myśli sobie o niej, co chce.Była mieczniczką i góralką, a nie mieszkanką nizin, która musi kłaniać się i płaszczyć przed Hali'imyn! Ruyven miał zgorszoną minę, ale nim zdążył coś powiedzieć, odezwał się cichy głos:–Dobrze powiedziane, Siostro Mieczowa.Ja również jestem sługą Carolina i jegoptaków.Przed małym namiotem stała młoda kobieta w długiej, grubej nocnej koszuli.Miała płomiennorude falujące włosy.Rozpuszczone i wijące się, sięgały jej niemal do pasa.–Nie miałam przyjemności poznać cię wczoraj, mieczniczko.Jesteś opiekunkązwiadowców? – Ukłoniła się lekko Ranaldowi.– Dziękuję za troskę, kuzynie, aleniczego nie potrzebuję.Czy Carolin mnie wzywa? Nie?W takim razie, jeśli nie chcesz zasznurować mi sukni, jak to zwykłeś robić, kiedy miałeś dziewięć lat, możesz powiedzieć królowi, że będziemy gotowi za godzinę, gdytylko ptaki zostaną nakarmione.Spotkamy się później, krewniaku.Odprawiła go skinieniem głowy i kiedy mężczyzna odszedł, wybuchnęła śmiechem.–Więc ty jesteś Romilly? Ruyven mówił mi o tobie, ale nie mieliśmy pojęcia, żebędziesz naszą sokolniczką.Może dostaniesz od Sióstr pozwolenie, żeby dzielić mój namiot.Obie byłybyśmy w nocy blisko ptaków.Jestem leronis Maura Elhalyn, monitor Trzeciego Kręgu z Tramontany.Moja matka pochodziła z Ridenowów, więc mam trochę Daru Serraisów.Znasz ten laran"!–Nie.Niewiele wiem o laran.–Musisz go mieć, skoro zajmujesz się ptakami-zwiadowcami – stwierdziła ladyMaura.– Praktycznie nie da się z nimi pracować inaczej niż poprzez laran.Jesteśobdarzona starym Darem MacAranów? W której Wieży się szkoliłaś, mestra? Kto byłtwoim Strażnikiem?Romilly potrząsnęła głową.–Nigdy nie byłam w Wieży, domna.Maura miała zbyt dobre maniery, żeby okazać zaskoczenie.–Wybacz mi, pójdę założyć suknię.Tylko drażniłam się z moim kuzynemRanaldem.Sama doskonale potrafię się ubrać.Później wykonam swoją część robotyprzy ptakach.Nie zrzucę wszystkich obowiązków na ciebie, mieczniczko.Wróciła do namiotu, rozwiązując po drodze nocną koszulę.Romilly poszła sprawdzić opatrunek na nodze Wstrzemięźliwości.Z ulgą stwierdziła, że podrażnione miejsce wygładziło się i nie jest już zaognione.Ruyven tymczasem zajął się Pilnością.–Czy ta dama będzie nam rozkazywać? – spytała Romilly marszcząc brwi.–Ta leronis jest na to za mądra, Romi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|