[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pogoda jak znalazł, pomyślała Agatha cynicznie, ajednak zdawała sobie sprawę z napięcia, które buduje się w pomieszczeniu,z tego, iż pułkownik trzyma ją za rękę tak mocno, że ślubna obrączka wpijajej się w palec.To głupie i staromodne nosić obrączkę po śmierci męża,pomyślała bez wyraźnego powodu.Chrząknęła.Nic się nie działo.Ta ko-bieta była szarlatanką.Czas już iść.I wtedy z ust Janine wydostało się przeciągłe wycie.Kobieta zaczęła bujaćsię w przód i w tył.Z jej ust wydobyła się cienka strużka siwego dymu,która zaraz zawisła w błękitnym snopie światła nad jej głową.To nie możeTLRbyć dym papierosowy — pomyślała Agatha.— Ciekawe, jak ona to robi?W tym wyciu było jednak coś niesamowitego i nieziemskiego.Oczy Janinebyły mocno zamknięte.I wtedy z jej ust dobył się cienki głos.— Witaj, córko.Ukończyłam swoją podróż na drugą stronę.— Mamo.Jak się czujesz?— Nie mam spokoju — zawył głos.— Moja śmierć jeszcze nie doznałapomsty.— Będzie pomszczona, mamo.Kto cię zabił?— Wiem, kto mnie zabił.Nastąpiła pełna napięcia cisza, a potem Mary głośno krzyknęła i skoczyłana równe nogi.— Co jest? — zapytał pułkownik.— Co się stało, kochanie? Cholera,mam dość tych bzdur — mówiąc to, przeszedł w kierunku drzwi i zapaliłświatło.— Ktoś mnie mocno kopnął — powiedziała Mary.— Przerwaliście krąg i zaklęcie prysło — rzekła rozgniewana Janine.—Nic więcej nie mogę zrobić.— Nie myśli pani chyba, że wydusimy z siebie dwieście funtów na tę sza-radę! — powiedział pułkownik.Mąż Janine wszedł do pomieszczenia.— Co się dzieje?— Ci ludzie przerwali krąg, gdy tylko udało mi się nawiązać połączenie zmatką, i teraz odmawiają zapłaty — to powiedziawszy, Janine nagle scho-wała głowę w dłoniach i rozpłakała się.Cliff przybrał złowróżbną pozę i rzekł:TLR— Zobaczymy.— A tak, zobaczymy — powiedział zacietrzewiony pułkownik.— Alboodejdziemy w spokoju, albo zadzwonię na policję, by nas stąd eskortowała.— Wypuść ich — powiedziała Janine, wycierając oczy.— Wypuść tychszubrawców.— Tu goście skierowali się szybko w stronę drzwi.— Prze-klinam was wszystkich! — rzekła Janine.Daisy pisnęła przerażona i wtuliła się w pułkownika.— Równie dobrze możemy iść pieszo — powiedział pułkownik, gdy wszy-scy zgromadzili się na zewnątrz.— Co o tym myślisz, Agatho? Czy tengłos brzmiał jak głos twojego męża?— Trochę tak — odpowiedziała Agatha.— Tyle że został zamordowany ijego życiorys widniał we wszystkich gazetach.Poza tym ani ja, ani on niebyliśmy nigdy w Wyckhadden.Gdy szli promenadą błyszczącą od szadzi, Daisy drżała.— Przeklęła nas — powiedziała.— Przeklęła nas tylko dlatego, że nie dostała pieniędzy — uspokoił ją puł-kownik.— Sądzę, że dobrze zrobi nam coś do picia i spokojna gra wscrabble.Podczas gry w scrabble Agatha zaczęła się zastanawiać nad tym rzekomymwywołaniem ducha Francie.To na pewno znaczyło, że Janine kogoś z nichpodejrzewała.I czy rzeczywiście ktoś kopnął Mary? A może to Mary prze-straszyła się, że coś wyda się na jej temat? Ale Mary była kruchą kobietką.Agatha nie mogła sobie wyobrazić, by taka chudzina zadała Francie śmier-telny cios.Jednak kobieta wystarczająco zdesperowana mogła taki cios za-dać.Tylko dlaczego drzwi do domu Francie nie były zamknięte na klucz?Czy zabójca miał klucz, a potem uciekł, nie zamykając z powrotem drzwi?Jimmy nie mówił, że ktoś przemieszczał trupa.A więc ktokolwiek ją zabił,TLRuczynił to w sypialni.I tak przebiegały jej po głowie myśli, a pozostali karcili ją za niestarannągrę.Żadne z tych staruszków nie może być winne — pomyślała.— Wy-starczy spojrzeć, jak mocno skupili się na grze.Wreszcie każde poszło do swojego pokoju i poddało się kosztownej ciszynocnej tego hotelu.Gdy po drodze na górę Agatha minęła biurko recepcji,zauważyła, że nawet nocny portier śpi na krześle.Każdy może wejść iwyjść, a ten nawet nie zauważy — pomyślała z goryczą.Na pewno smacz-nie spał, gdy ta okropna dziewucha weszła tu i zniszczyła mój płaszcz.Świt był przejrzysty i mroźny.Spokojne morze oświetlał blady blask słoń-ca.Po śniadaniu pułkownik, który najwyraźniej był w dobrym humorze, za-proponował wszystkim spacer po molo.— Chcę wam pokazać miejsce, od którego molo staje się niebezpieczne —powiedział.— Te stare wiktoriańskie mola stanowią część brytyjskiegodziedzictwa.Może, jeśli wszyscy się ze mną zgodzicie, sporządzimy na tentemat petycję.Porządnie okutani, w czapkach, rękawiczkach i ciepłych płaszczach, prze-szli się po molo.Jak wycieczka szkolna uniwersytetu trzeciego wieku —pomyślała Agatha.W pół drogi zatrzymał ich pułkownik.— A teraz wychylcie się i popatrzcie na słupy.Pokrywają je grube warstwywodorostów, ale gdzieniegdzie wyraźnie widać, że są przegniłe.Dziś mo-rze mamy spokojne, więc na pewno dostrzeżecie, o czym mówię.Posłusznie się wychylili.Pod molo przetaczały się szklane fale.— Co to jest, to białe w wodzie? — zapytała Jennifer.— Gdzie? — dopytywała Mary.TLR— O, tutaj — wskazała Jennifer i zaraz szepnęła ze zgrozą: — O mój Bo-że!Ta biała rzecz przetoczyła się po fali.W oczy spojrzała im z dołu martwatwarz Janine.Wokół głowy tańczyły jej blond włosy, a muślinowa sukniaopływała ciało.Rozdział VMary szlochała w płaską pierś Jennifer.Nie nosi tego usztywnianego biu-stonosza, który jej zaleciłam — pomyślała tępo Agatha.Daisy trzęsła się ipłakała.Harry Berry siedział na deskach molo z siwą głową schowaną wdłoniach.A wysoką postać pułkownika dało się dostrzec, jak maszeruje napoczątek molo, by zadzwonić na policję.Agatha gmerała w torebce w poszukiwaniu portmonetki.Wyjęła z niej trzymonety funtowe i jedną pięćdziesięciopensówkę i poszła do automatu wy-dającego papierosy.Wrzuciła monety i przycisnęła guzik.Do pojemnika udołu zjechała paczka papierosów.Agatha wzięła ją, rozerwała opakowanie,wyciągnęła jednego papierosa i włożyła do ust.Zapaliła i głęboko się za-ciągnęła.Zakręciło jej się w głowie.Zatoczyła się w kierunku balustrady iprzytrzymała jej, ale wzięła następnego macha.Z balustrady przy niejwzleciała mewa i zmierzyła ją spojrzeniem swych wyłupiastych, prehisto-rycznych oczu.Jakieś nastolatki podeszły do molo, śmiejąc się i rozmawiając.Jeden z nichzatrzymał się, obserwując postać Harrego.TLRCo jest, dziadek? — zawołał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|