X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Jasne – odpowiedział Sirendor.– W porządku.Pójdę z tobą.–Dzięki.– Barbarzyńca uśmiechnął się.Sirendor odpowiedział uśmiechem, choć wydawało się, że z wysiłkiem.Wyszli z pokoju.Zamkowe kuchnie były stale otwarte i ciepło z sześciu wielkich palenisk wypełniało pomieszczenia.Większą część podłogi zajmowały stoły do pracy i posiłków, a ściany obwieszone były wszelkiego rodzaju garnkami, patelniami i innymi urządzeniami, nierzadko bardzo tajemniczymi dla laika.Dym buchał kominami, a kłęby pary unosiły się w stronę położonych wysoko okien.Miłe ciepło wypełniało kuchnie, zaś rozbrzmiewające wszędzie polecenia i unoszące się zapachy pieczonego mięsa i świeżego chleba, przywodziły na myśl dawno utracony dom.Na jednym z palenisk stał wielki kocioł z gotującą się wodą.Obok na tacy leżały kubki i zmielona kawa.Usadowiwszy się wygodnie przy stole oddalonym od hałasu czynionego przez kucharzy i służących, mężczyźni rozmawiali, popijając gorący napój.–Wyglądasz ponuro, Sirendorze.Spojrzeli na siebie.W oczach Sirendora czaił się smutek.Miał zmarszczone brwi, a na twarzy malował się żal i zakłopotanie.– Rozmawialiśmy.–Jacy my?–A jak myślisz? Wcześniej, kiedy spałeś.–Nie podoba mi się ton twojego głosu.– Najwyraźniej chodziło o coś poważnego.Sirendor nie zachowywał się tak od lat.–Nie jesteśmy już bardzo młodzi.–Co?–Słyszałeś.–Larn, ja mam trzydzieści jeden lat! Ty trzydzieści, a wielkolud trzydzieści trzy, a jest najstarszy z nas.O czym ty w ogóle mówisz?–A ilu znasz najemników, którzy po trzydziestce są ciągle w doskonałej formie bojowej?Hirad wciągnął powietrze.–No… niewielu, ale przecież my… jesteśmy inni.Jesteśmy Krukami.–Tak, jesteśmy Krukami.I powoli robimy się za starzy, by walczyć.–Oszalałeś? A ci, którym spuściliśmy lanie ledwie wczoraj?–A więc tak to widzisz, prawda?Hirad skinął głową.Sirendor uśmiechnął się.–Tak też myślałem.Ja zaś, przyjacielu, widziałem, że nie mieliśmy naszej dawnej ostrości.–To dlatego, że spędziliśmy za dużo czasu stojąc i przyglądając się.Mówiłem już, bez walki wypadamy z formy.–Na bogów, Hiradzie, jesteś uparty jak osioł.Czy myślisz, że przypadkiem w ciągu kilku ostatnich lat zaczęliśmy brać coraz mniej zadań w polu, a więcej jako wsparcie i doradcy?Hirad milczał.Sirendor ciągnął dalej.–Nasza siła, efektywność, ostrość, straciliśmy ją.Wczoraj, kiedy weszliśmy do walki, ledwie nam się udało.–Oj, Larnie, przestałbyś…–Ras nie żyje! – Sirendor rozejrzał się i ściszył głos.– Ty też mogłeś zginąć.Richmond popełnił niewiarygodny błąd, a Ilkar pozwolił na rozproszenie tarczy.Gdyby nie Bezimienny, mogliby nas zmiażdżyć.Nas.Kruków!–Tak, ale wybuch…–Wiesz równie dobrze jak ja, że dwa lata temu przebilibyśmy się przez nich i dotarli do maga, zanim zdążyłby rzucić zaklęcie.Zrozum, musimy się dostosować… – urwał i łyknął kawy.Hirad patrzył na niego w milczeniu.–Chcę, abyśmy za dziesięć lat wspominali dobre dni, Hiradzie.Jeśli spróbujemy pociągnąć to dalej tak jak jest teraz, nie będzie żadnych dziesięciu lat.–Jedna pechowa walka i chcecie się poddać.–Nie chodzi o jedną walkę.Ale wczorajszy dzień był ostrzeżeniem, co może się zdarzyć w każdej chwili.Przez ostatnie dwa lata wszyscy widzieliśmy znaki.Tylko ty zdecydowałeś się je ignorować.–Chcecie odejść? Wszyscy? – zapytał Hirad.Oczy mu zwilgotniały.Jego świat walił się w gruzy, a on nie widział drogi wyjścia.Przynajmniej na razie.–Niekoniecznie.Chcemy tylko odpocząć, zobaczyć, na czym stoimy.– Sirendor cofnął się o krok i rozłożył szeroko ręce.– Bogowie wiedzą, że żaden z nas nie potrzebuje pieniędzy dla własnej wygody.Czasami myślę, że musimy posiadać na własność połowę Koriny.– Uśmiechnął się lekko.– Mówię ci o tym, ponieważ planujemy spotkanie po powrocie do miasta.Musimy to wszyscy razem omówić, a potem przemyśleć przez jakiś czas.Hirad wpatrywał się w swoją kawę, pozwalając, by para ogrzewała mu twarz.Milczał.–Jeśli będziemy udawać, że nic się nie zmieniło, któregoś dnia będziemy za wolni.Hirad? – Barbarzyńca podniósł wzrok znad kubka.– Nie chcę cię stracić tak jak Rasa.– Sirendor przygryzł wargę i westchnął.– Nie chcę patrzeć, jak umierasz.–Nie będziesz.– Głos Hirada był szorstki.Wychylił kawę i wstał, z trudem powstrzymując drżenie ust.– Zajrzę do koni – powiedział w końcu.– Możemy przecież wyruszyć wcześniej.Szybkim krokiem opuścił kuchnię i przeszedłszy przez zamek, wyszedł na dziedziniec.Tam zatrzymał się, spoglądając jeszcze raz na miejsce ostatniej, być może, potyczki Kruków.Gniewnym ruchem wytarł mokre oczy i skierował się w stronę stajni.* * *Ilkar również zrezygnował z dalszego snu i wybrał się do komnat Serana.Ciało maga, pochodzącego z Lystern, najmniejszego z kolegiów, przeniesiono na niski stół w jego komnacie i przykryto prześcieradłem.Ilkar odsłonił twarz leżącego i zmarszczył brwi.Martwy mag miał śnieżnobiałe włosy, a skóra na twarzy była ściśle napięta.Poprzedniego wieczoru wyglądał inaczej.A rozcięcie na czole? Było czyste, jakby dokonano go niewielkim pazurem.Usłyszał jakiś ruch za sobą i odwrócił się, by zobaczyć Densera.Xeteskianin stał przy wejściu do sypialni.Fajka dymiła lekko w jego ustach, a spod płaszcza wyglądał koci łeb.Ten pierwszy atrybut zastanawiał Ilkara.Denser był ciągle młody, chociaż jego zmęczona twarz wskazywała na dużo więcej niż trzydzieści lat.–Nieszczęśliwy, ale nieunikniony efekt uboczny – odezwał się Xeteskianin.Wyglądał na całkowicie wyczerpanego.Blady, z zapadniętymi oczyma, oparł się o framugę drzwi.–Co się z nim stało?Denser wzruszył ramionami.– Nie był już młody.Wiedzieliśmy, że może umrzeć.Nie było innego sposobu.Chciał nas zatrzymać.–Nas? – zapytał Ilkar i nagle zrozumiał.– Kot.–Tak.Jest chowańcem.Ilkar zakrył twarz Serana prześcieradłem i podszedł do Densera.–Lepiej usiądź, inaczej zaraz upadniesz – powiedział.– Musisz odpowiedzieć mi na kilka pytań.–Nie sądziłem, że będzie to wizyta towarzyska.– Xeteskianin uśmiechnął się.–I nie będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.