[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego potrzebowaliśmy ciebie.Dziękujemy ci za przysługę.-- Święta ziemia -- wyszeptał Monodiere, ciągnąc na próżno drzwi i walczącz wrzeszczącymi głosami, które mnożyły się w jego głowie.-- Gospoda jest świętąziemią.-- W ogóle nie wszedłem do gospody -- powiedział F'dor.-- Ani do pałacu, jak sobieprzypominasz.Nie, sir Hectorze, nigdy nie przekroczyłem progu żadnego z tych miejsc.Spotkałeś mnie na rozstajach dróg i zostawiłeś u stóp zamku.Miło z twojej strony.--Demon zaśmiał się jeszcze raz.-- A to, co opowiedziałem ci o swoim życiu, też byłoprawdą.Dawno temu miałem szansę opuścić miejsce, w którym się urodziłem.To byłoprzed wiekami, podczas pierwszego kataklizmu, gdy gwiazda po raz pierwszyprzedziurawiła Grobowiec.Wielu z nas uciekło, zanim go ponownie uszczelniono, i stałosię obiektem trwających całe dzieje polowań.Musieliśmy się przenosić z gospodarza dogospodarza, ukrywać, czekać na swój czas.Ale teraz znowu będziemy żyć w świeciezewnętrznym.Dzięki tobie, sir Hectorze.Pragnąłeś uchronić od zagłady wszystkich,których zdołasz, no i proszę! Wyratowałeś z niewoli całą rasę! I nie tylko nas uwolniłeśz Grobowca, lecz także naszego mistrza: tego, który od dawna obserwował drzwi,czekając na ten dzień.Ty będziesz jego gospodarzem! Cóż może być bardziej budująceniż to? -- Ogień w oczach demona dorównywał intensywnością temu na niebie.-- Gdystary rybak płynął swoją małą łodzią, by sprawdzić, co odsłoniło cofające się morze,czekałem na niego pozbawiony postaci.Wróciłem do domu, gdy usłyszałem zbliżające sięPrzebudzenie.Tak jak ci powiedziałem.-- Westchnął.-- Młodszy, silniejszy gospodarzbyłby może lepszy, ale w obliczu nadciągającej zagłady trzeba brać, co się trafia.Czyżprawda to nie wspaniała rzecz? Sztuka polega na tym, żeby interpretować ją w takisposób, w jaki ktoś chce ją usłyszeć.I wreszcie powiedziałem ci, że będziemy ci wieczniewdzięczni, panie rycerzu.I będziemy.Będziemy.Wiecznie.Jarmon stanął chwiejnie i spojrzał Hectorowi w oczy.-- Hectorze -- powiedział spokojnie -- otwórz drzwi.Pomimo zawrotów głowy jego głos brzmiał wyraźnie.Oczy Monodiere'a zwęziły sięna chwilę, po czym rozszerzyły zrozumieniem.Resztką sił rzucił się na prawe skrzydło drzwi Grobowca, otwierając je jeszcze szerzejniż wcześniej.Głowa pękała mu od szalonego wrzasku hordy demonów, która byłapraktycznie przy drzwiach.Próbował odwrócić wzrok od tego przerażającego widoku, alestwierdził, że jest on przykuty do zbliżającego się ognia, który płonął czerniąz podniecenia, wyrywając się na wolność.W tej samej chwili Jarmon rzucił się na rybaka i chwycił go za kolana.Wątłe ciałonosiciela demona ustąpiło silnym rękom strażnika, a dzięki jego rozpędowi przetoczylisię przez próg i znaleźli w Grobowcu.Dało to Hectorowi wystarczająco dużo czasu, żeby zatrzasnąć olbrzymie drzwi, zanimmrowie F'dorów, którzy byli zamknięci od Pierwszego Wieku, przekroczy próg i znajdziesię w świecie materialnym.Wyciągnął klucz z dziurki i rzucił go za siebie.Potem przełożył ramiona przezogromne mosiężne klamki i trzymał je z całych sił, gdy jaśniejące drzwi ciemniałyi znowu stawały się pozbawionym życia kamieniem.Umysł Hectora ustępował pod naporem wrzasku, który słyszał i czuł za tymidrzwiami.Kamień wibrował przerażająco, gdy demony uderzały w nie z drugiej strony,powodując drgania, które wstrząsały całym jego ciałem.Pochylił głowę, zarówno bywzmocnić zamknięcie, jak i spróbować uciszyć przerażające dźwięki, które raniły jegouszy.Wydawało mu się, że wśród demonicznych wrzasków wściekłości słyszy krzykJarmona w podobnym tonie, nie dający się z niczym pomylić odgłos męczarnikatowanego ciała i duszy.Gdy tak przywierał kurczowo do płonących drzwi, które paliły mu skórę na piersii twarzy, niebo za nim pobielało.Z grzmiącym rykiem, od którego pękało sklepienie niebieskie, Śpiące Dzieckoprzebudziło się w głębinach oceanu i z gwałtowną wściekłością uniosło się w niebo.Dobiegające z drugiej strony drzwi wrzaski zagłuszył ryk piekła, które rozpętało się zanim.Teraz czuł tylko palące gorąco, gorąco, które od tyłu paliło jego ciało do kości i którepromieniowało przez kamienne drzwi przed nim, gdy płynny wulkaniczny ogień lał sięz nieba, wiążąc go na wieczność w postaci osmalonego szkieletu z mosiężnymi klamkami.Gdy Hector przekroczył próg śmierci, gdy przeszedł z życia do życia pozagrobowego,w końcu zrozumiał, o czym mówił jego ojciec, a co przekazał Anaisowi.Tuż pozazasięgiem jego wzroku, bliżej niż powietrze z jego ostatniego oddechu, a równocześnie podrugiej stronie świata, widział swojego przyjaciela na gałęziach Drzewa Świata, widziałojca stojącego po kolana w morzu na warcie, Taltheę z córeczką na rękach i Aidana nabrzegu.Oczy MacQuietha spoczywały na nim, obserwując go z drugiej strony ziemi,z drugiej strony Czasu.Gdy jego dusza opuszczała ciało, jednocześnie rozpraszając się i rozszerzając nanajdalsze krańce wszechświata, Hector pragnął przez chwilę utrzymać ten niewidzialnypostronek, zatrzymać się na tyle długo, żeby ucałować na pożegnanie żonę i dzieci i żebyszepnąć ojcu na ucho poprzez ten próg, ponad którym byli związani ze sobą dziękimiłości:"Zrobione, ojcze.Możesz przestać czekać.wracaj już do życia".Jego ostatnim wspomnieniem było ironiczne rozbawienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.