X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwierze utopilo sie, zapewnie w czasie powodzi, gdy rzeka rozlewala sie na kilometry po lakach.Wokol szkieletu uwijaly sie lawice malych rybek, a do kosci, widac jeszcze nie calkiem oczyszczonych, przyczepily sie raki.Chlopcy nie bali sie zbierac ich do kosza, ale dziewczynki piszczaly i uciekaly, gdy straszono je szczypcami.Matka nie pozwalala Marcelce mowic uraczyc sie, bo mialo byc to slowo nieprzyzwoite.Choc na przyklad spiekla raka juz nie.Matka nigdy tego dzieciom nie wytlumaczyla, nieprzyzwoite i juz, dopiero ciotka, znacznie mlodsza od matki, swiezo po slubie, dala sie ublagac i powiedziala, ze to dlatego, bo pan rak z pania rakowa moga ze soba kochac sie cala dobe.Matka czasem gotowala raki, ktore przynosil kuzyn Marcelki, wrzucala do wrzatku zywcem, wyrwawszy przedtem kolec z odwloku, calkiem czarne, a wyciagala ugotowane, juz czerwone.Marcelka, gdy byla mlodsza, plakala, ze raki musi okropnie bolec, gdy z okaleczonym odwlokiem wrzuca sie je do wrzatku, i nie chciala ich jesc, a ojciec sie z tego nasmiewal.Kiedys dziewczynka sie przemogla i zjadla odrobine miesa ze szczypiec, bylo bardzo smaczne, ale Marcelka miala dlugo po tym wyrzuty sumienia.Jakby straszna smierc rakow powodowala, ze grzechem jest ich jedzenie, choc nie bylo grzechem jedzenie miesa kur czy swin.Jakie to wszystko wtedy wydawalo sie straszne! Ten szkielet, te raki odczepiane od kosci zdechlego konia, to gotowanie zywych jeszcze zwierzat! Jakby nie chowala sie na wsi! Jakby nie wiedziala, w jakim swiecie przyjdzie jej zyc.A teraz Labanucha plonela.Swad zapieral dech.W napadzie braly udzial kobiety.Podpalaly wiechciami slomy kazdy naroznik domu i stodoly, gdzie wraz z bydlem ukrywali sie gospodarze, a mezczyzni strzelali do wyskakujacych ludzi.Wpadali do domow, pladrowali je, poszukujac kryjowek, ziemianek wykopanych pod podloga, piwnic, skrzyn przysypanych sterta ziemniakow.Jakas kobieta, wrzeszczac, biegala calkiem naga, oszalala, a mezczyzni, smiejac sie, zaprzestali strzelania, z wystawionymi widlami usilujac ja zapedzic pod sciane plonacej stodoly.Gdy sie to im wreszcie udalo w kilku, po kolei gwalcili ja, az wreszcie nabili na widly i wrzucili do srodka.Otwierajac zablokowane kolkiem wrota, nie zauwazyli, ze wypuscili malego chlopca, ktory umknal w kepe krzakow i tam przycupnal.Marcelka myslala o swojej lalce, pierwszej i jedynej, Petroneli, ktorej spalily sie nogi.Byla okropna zima i lalka pozostawiona pod drzwiami wygodki, zapomniana w sniegu, zmarzla okrutnie i trzeba bylo ja szybko rozgrzac, zeby nie zachorowala.Marcelka przysunela lalke blisko pieca i przystawila stolkiem, a potem wyszla, gdy zawolala ja matka.W piecu buzowal ogien i lalce spalily sie nogi.Juz nigdy nie chciala miec innej lalki - druga szmacianke, Murzynke, ktora przywiozl jej ojciec z miasta, podarowala mlodszej kuzynce, twierdzac, ze jest juz za duza na lalki.Czarna lalka zanadto przypominala tamta spalona i nic tu nie pomogly wesole czerwone koraliki na jej szyi i spodniczka z trawy, ktora przeciez pierwsza by sie spalila, gdyby lalka rzeczywiscie miala byc czarna od ognia.Teraz Marcelka miala juz szesnascie lat, a mimo to plakala nad losem zabawki, o ktorej przypomniala sobie, gdy ogladala pogrom wsi.Niepokoj o los rodzicow, dziadkow i brata targnal Marcelka, usuwajac z mysli los lalki.Tak bardzo pragnela dowiedziec sie, co sie dzieje we wsi i czy jej rodzinie nic nie grozi.Czolgajac sie przez chaszcze, natknela sie na sterte lozy, scietej i naszykowanej do wyplatania.Czesc galazek juz rozczepiono na lyko, po jego wygladzie widac bylo, ze ktos mial wyplatac z niego kosze lub postoly*.Zagrzebala sie w stercie, wysunela tam najpierw rece, a potem nogi.I nagle zrozumiala, ze pedzi w strone wioski, chociaz jej cialo nadal lezy nad brzegiem rzeki, niczym porzucona otulina.We wsi ludzie chronili sie, gdzie mogli: w zabudowaniach gospodarczych, stodolach, na wyszkach*, w piwnicach i we wczesniej przygotowanych kryjowkach w obejsciu.Jednak ogien wszystkich wyplaszal.Z rizunami byly kobiety, a wsrod nich i Orysia i Nastka z Labanuchy, kuzynki Marcelki, z ojca Polaka i matki Ukrainki.Biegaly z pochodniami, krzyczac i tanczac w swietle pozarow, podpalajac slomiane dachy chalup i stodol.Caly ten widok i smrod podniecaly je az do obledu.Pewnie chcialy sie przypodobac mezczyznom, ktorzy czatowali ze strzelbami, siekierami i widlami na wybiegajacych z plonacych pomieszczen.Wlasnie ustawili kolyske z dzieckiem i strzelali do niej, kto celniejszy, zabiwszy najpierw wrzeszczaca matke, zeby nie psula zabawy.W koncu znudzilo im sie i wrzucili dziecko w plomienie, a za nim kolyske.Z Orysia i Nastka Marcelka chodzila wiosna na nadrzeczne legi zbierac mlody szczaw.Kolezanki byly starsze, troche wiecej wiedzialy o zyciu.Pewnego popoludnia odpoczywaly w jarze z koszami pelnymi szczawiu, Nastka uczyla Orysie i Marcelke calowania sie z chlopcami.Zblizala sie wieczornica i dziewczyny doszly do wniosku, ze potrzebna im ta wiedza na wypadek, gdyby ktorys z chlopcow sie nimi zainteresowal.Marcelce przypomnial sie pocalunek Orysi, smakujacy kwasnym szczawiem i pachnacy rumiankiem, ktorym przegryzla nadmiar szczawiu.Odrywajac wzrok od kolezanek, Marcelka zobaczyla brata, jak wydostawszy sie z domu, chylkiem przebiega do zagrody sasiada, Ukrainca, odchyla zagate*w oknie i wsuwa sie do izby, gdzie spaly dzieci, a wsrod nich jego najlepszy przyjaciel, Semko.Chwile pozniej zajrzala do izby matka dzieci, ale bez swiatla, bo w migocacych chybotliwych plomieniach wystarczajaco widac bylo, czy dzieci spia.Albo nie zauwazyla Toska, albo nie miala zamiaru go wydac, bo gdy przyszli pytac, czy nie ma u nich Lachow, rodzice Semka odpowiedzieli ze*Postoly - chodaki plecione z kory wierzbowej*Wyszki - poddasza, strychy*Zagata - mata z prasowanej slomy lub plecionego lyka oslaniajaca nieoszklone otwory okienne, np.miedzy sienia a izba zdziwieniem i oburzeniem w glosie, jakby pomysl, ktory pytajacym w powszechnym zamecie przyszedl do glowy, osobiscie ich obrazal.Marcelka znalazla sie w chacie rodzicow.Babcia i dziadek lezeli zakluci, dziadek na lozku w pierzynie czarnej od krwi, babcia na podlodze.Moze stara kobieta zaciagnela dziadka na lozko, aby opatrzyc jego rany i tu dopadla ja smierc, a moze po prostu dziadek, nieco gluchawy, nie obudzil sie i zmarl w swoim lozku.Babcia miala zadarta spodnice i sciagniete do kolan barchanowe majty.Marcelka marzyla, zeby juz nie zyla, kiedy ja meczyli.Na co byla jej wiedza o pocalunkach, kiedy wszystko tak mialo wygladac, jak z jej babcia!Rodzicow w chalupie nie bylo.Ojciec lezal na podworzu z glowa rozrabana siekiera.Matki na szczescie nie bylo nigdzie w poblizu.Moze poszla do ciotki, ktora spodziewala sie dziecka, pomoc jej w gospodarstwie i w ogole, bo maz cioci byl malo zaradny i we wszystkim polegal na zonie.Na pewno musiala pojsc do ciotki! Switalo.Tosiek, korzystajac, ze w najblizszej okolicy nieco ucichlo, wyszedl przez okno.Marcelka widziala, jak Semko podawal mu stara kurtke i zawiniety w nia bochenek chleba oraz noz, ktorym w lecie chlopcy bawili sie, rzucajac do celu wyrznietego na grubym pniu lipy rosnacej na granicy wsi i pol.Widziala, jak w opadajacej porannej mgle brat znika na skraju lasu.Jezeli bedzie ostrozny, moze sie uratuje.Maly Tosiek nigdy nie mogl zrozumiec natury czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.