[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kto to? Przypominało to rozmowę na.czy ja wiem.piżamowym przyjęciu.Mimo prób zachowania profesjonalnej miny twarz Valerie jaśniała.Była w niej odrobina zdziwienia i może trochę pragnienia.I w tym momencie ostatni zimny okruch rozsądku Jacka roztopił się i wymknął spod jego władzy.Nawet nie próbował tego powstrzymać.- To była Jenn.- Ach, tak - rzekł, jakby to wyjaśniało wszystko.I rzeczywiście tak było.- Zacieśniacie więzy, co?Skinęła głową.- Myślę, że chyba nam się uda - uśmiechnęła się trochęprzebiegle.- Czujesz się zagrożony?Odchodząc od drzwi, zmierzał na środek saloniku.- Cóż, może jest niewielka, ale huragany mogłyby pobierać u niej lekcje energii.A w połączeniu z tobą?- Och, jakąż siłą władamy! - roześmiała się i zatarła ręce.I gdy on coraz bardziej zmniejszał odległość między nimi,ona wróciła do rozkładania arkuszy papieru i długopisów,czyniąc to bardziej automatycznie niż kiedykolwiek.Jackrozkoszował się widokiem jej zmieszanej twarzy.i niechętnie godził się w myślach z jej raczkującą przyjaźnią z Jenn.Nie mógł jednak opanować chęci skierowania myśli Valerieku innemu związkowi.- Rozmawiałam z agentem Lettermana - powiedziałaostrożnie, jakby próbując czytać w jego myślach.Zastanawiał się, co miała na myśli.Czy byłaby zszokowana, gdyby znała prawdę?- Już znaleźli kogoś innego, ale wciąż bardzo im zależy,abyś to ty odczytał listę przebojów - ciągnęła.- Nagraniezaplanowano na późne popołudnie.Uświadomił sobie, że jest zdenerwowana, i pomyślał, żepo raz pierwszy nie było ono związane z jego występemw roli Księcia z Bajki.Zaintrygowany poczuł, że ma przewagę, której tak desperacko pragnął.- To brzmi jak plan.- Skinął głową w stronę drugiej sypialni - Gdzie teraz bawi nasz słodki duet?Valerie rzuciła okiem na otwarte drzwi i wzruszyła ramionami.- Nie wiem.Kiedy wyszłam, drzwi były otwarte.Nie jestem pewna, czy w ogóle wrócili na noc.Nie zostawili również żadnej wiadomości.- Postukała długopisem w swój notes - Wyglądasz na zaskoczonego.- Nie jestem zaskoczony.W każdym razie nie tym, że niewrócili.Chyba wciąż muszę przywyknąć do entuzjazmu,z jakim Eric rzuca się w nowe życie.To do niego niepodobne, aby był tak szalony i nieodpowiedzialny - westchnął -choć może trochę tego szaleństwa mu się należy.- Przystanął na wprost niej, po przeciwnej stronie stołu, i oparł się o jedno z krzeseł.- Jestem pewien, że pojawią się w momencie, w którym najmniej będziemy ich oczekiwać.I w najmniej spodziewanym miejscu.- Prawdopodobnie masz rację.Jeśli poprawi ci to samopoczucie, wiedz, że ja też się o niego martwię.On i ja jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi, ale.- z uśmiechem sięgnęła po kubek kawy - on naprawdę potrafi być ujmujący.Zależy mi na nim.Chciałabym, żeby był szczęśliwy.Jack musiał ugryźć się w język, aby powstrzymać się od pytania, co by ją uszczęśliwiło.Przecież znał odpowiedź: chciała wygrać tę bitwę z mediami oraz zaaklimatyzować się w nowejpracy.I oczywiście osiągnąć sukces w tym, co robi, co ją pasjonuje.Nie wiedział tylko, czy on zdołałby się w to wpasować.Cieszył się wraz z nią, zależało mu na niej tak bardzo, żechciał wierzyć, iż wszystko pójdzie gładko, tak jak Ericowi.Ciężko pracowała i zasłużyła na nagrodę.A on? Zamierzałdokończyć to, czego się podjął, a potem ruszyć w nieznane.Prawdopodobnie za ocean.Już wcześniej rozważał sprzedanie mieszkania, choć potem się rozmyślił.Wtedy, gdy chciałbyć bliżej Erica, odświeżyć dawną przyjaźń.A teraz? Cóż,Alexandria znajdowała się w dość bliskim sąsiedztwie pewnego domu, który już zdążył polubić, dopełnionego mon-strualnym psem w ogrodzie.Może skrzyżowanie tych drógbyło jedynym, co w ogóle im się przydarzy.Nie sądził, bywystarczyło, ale chyba tak musiało pozostać.Właśnie wtedy uświadomił sobie, że nagle zapadła cisza,a oboje przypatrują się sobie nawzajem.Atmosfera między nimi stała się napięta, i to nie tylko z powodu napięcia seksualnego.Valerie odezwała się pierwsza.- J a c k.ta noc.Cokolwiek zamierzała powiedzieć, zostało przerwaneprzez nagłe otwarcie drzwi i hałaśliwe wtargnięcie właścicielek „Glass Slipper".- Dzień dobry, kochani - rozpływała się Aurora, płynącw obłoku White Diamond.- Witajcie, w rzeczy samej witajcie - dodała Vivian, zatrzymując się tuż za Aurorą, gdy ujrzała Jacka ubranego w ręcznik.Tylko w ręcznik.- Wybaczcie, drogie panie - rzekł z lekkim ukłonem.-Więc czarny? - zwrócił się do Valerie, jakby właśnie dyskutowali o garderobie i niczym innym.- Nie, khaki i granatowy - natychmiast wpadła we właściwy ton, po czym przemierzyła salonik, do którego jakoostatnia wpadła Mercedes.- Jaka miła niespodzianka!- Na pewno? - Vivian zerkała za Jackiem, który zniknąłw łazience.Chwilowo bezpieczny głęboko odetchnął.Niestety nicnie mógł zrobić z otwartymi drzwiami drugiej sypialni.Miałnadzieję, że na widok zmiętych prześcieradeł pomyślą, żespała tam Valerie.Wymuszone wyjaśnienia wszystko by tylko skomplikowały.Bezgłośnie modląc się, by Eric i Brice zostali tam, gdzie u licha byli, ogolił się i ubrał.Kiedy wyszedł, właścicielki wciąż trajkotały.A właściwietylko Aurora.Vivian odwróciła się w stronę wielkiego telewizora i ostentacyjnie oglądała wiadomości.Marcedes natomiast siedziała przy stole na wprost Valerie, przeglądając jakąś listę.- J e s t e ś - ucieszyła się Aurora i bezzwłocznie ruszyław jego stronę z wyciągniętymi rękami.Ujęła jego dłoniei ścisnęła tak mocno, że zapragnął, by nosiła nieco mniejpierścionków.Pokrył skrzywienie uśmiechem.- Owszem, jestem.- Właśnie mówiłam Valerie, że masz już całkiem sporyfan club.Fan club?! Rzucił szybkie spojrzenie Valerie, ale ta właśnie pochylała głowę ku Mercedes [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.