[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lecz nie pozostanie wielu ludzi do obrony Termalaine, gdy łodzie wypłyną.Niech król Heafstaag i Klan Niedźwiedzia osaczą miasto podczas, gdy reszta sił, prowadzona przez ciebie i króla Beorga pomaszeruje na Bryn Shander.Płomienie płonącego miasta powinny ściągnąć do Termalaine całą flotę, nawet łodzie z innych miast nad Maer Dualdon i tam król Haalfdane będzie mógł je zniszczyć w porcie.Ważne jest, abyśmy utrzymali ich z dala od fortyfikacji Targos.Ludność Bryn Shander nie otrzyma na czas posiłków z innych jezior i będzie musiała stanąć samotnie w obliczu naszego ataku.Klan Łosia powinien otoczyć podstawę wzgórza nieopodal miasta i odciąć drogę ewentualnej ucieczki, lub drogę dla posiłków, które mogłyby przybyć w ostatniej chwili.Drizzt śledził uważnie ruchy deBernezana, gdy ten opisywał drugi rozdział sił barbarzyńców na swej mapie.Już wcześniej bystry umysł drowa sformułował plany początkowej obrony.Wzgórze Bryn Shander nie było wysokie, lecz jego podstawa była rozległa i barbarzyńcy, którzy znaleźliby się na wzgórzu, mieliby długą drogę do głównych sił.Długa droga dla posiłków.- Miasto upadnie przed zachodem słońca l - oznajmił deBernezan.- A twoi ludzie będą cieszyć się najlepszym łupem w Dekapolis! - W odpowiedzi na tę deklarację zwycięstwa ze strony siedzących królów rozległy, się, okrzyki aplauzu.Drizzt oparł się o namiot i spokojnie rozważył to, co usłyszał.Ten ciemnowłosy mężczyzna, zwany deBernezanem, dobrze znał miasta, ich mocne i słabe punkty.Jeśli upadnie Bryn Shander, to nie będzie możliwe stworzenie zorganizowanego oporu dla odparcia najeźdźców.Istotnie, gdy zajmą ufortyfikowane miasto, będą w stanie uderzyć na każdą inną osadę w dogodnym sobie czasie.- Znów dowiodłeś mi swojej wartości - powiedział Heafstaag do południowca, a późniejsze jego słowa znaczyły dla drowa tyle, że plan został zaakceptowany ostatecznie.Drizzt skupił więc swe wyostrzone zmysły na tym, co się dzieje w obozie wokół niego, szukając najlepszej drogi ucieczki.Nagle zauważył dwóch strażników, którzy rozmawiając szli w jego stronę.Mimo, że byli zbyt daleko, aby ich ludzkie oczy mogły dostrzec go, jako coś więcej niż tylko cień na ścianie namiotu, wiedział, że każdy ruch z jego strony z całą pewnością by ich zaalarmował.Nie marnując już ani chwili, Drizzt rzucił czarną figurkę na ziemię.- Guenhwyvar - zawołał cicho.- Przyjdź do mnie, mój cieniu.* * * * *Gdzieś w kącie rozległego planu astralnego istota pantery ruszyła nagłymi, delikatnymi krokami, jakby goniła istotę jelenia.Zwierzęta świata naturalnego odgrywały ten ceremoniał niezliczoną ilość razy, postępując według pełnego harmonii porządku wyznaczającego życie ich potomków.Pantera przywarła do ziemi przed ostatnim skokiem, czując słodycz nadchodzącego zabójstwa.Ten cios był harmonią naturalnego porządku, celem istnienia pantery, a mięso było jej nagrodą.Jednak zatrzymała się w jednej chwili, gdy usłyszała zew swego prawdziwego imienia, zmuszający ją, ponad wszystkie inne rozkazy, do posłuchania rozkazu jej pana.Duch wielkiego kota rzucił się długim, ciemnym korytarzem, prowadzącym przez pustkę między planami, szukając samotnej plamki światła, która była jej życiem na planie materialnym.Nagle znalazła się obok ciemnego elfa, jej przyjaciela i pana, przykucając w cieniu, przy zwisających skórach ludzkiego mieszkania.Rozumiała ponaglenie zewu swego pana i szybko otworzyła swój umysł na instrukcje drowa.Dwóch strażników barbarzyńców zbliżało się ostrożnie, usiłując rozróżnić ciemne postacie stojące obok namiotu ich króla.Nagle Guenhwyvar skoczyła w ich kierunku i potężnym susem przesadziła ich wyciągnięte miecze.Strażnicy na próżno zamachnęli się swą bronią i rzucili się za kotem, wrzeszcząc, aby zaalarmować resztę obozu.W zamieszaniu jakie wybuchło Drizzt odszedł ze spokojem w przeciwnym kierunku.Słyszał jeszcze ostrzegawcze krzyki, gdy Guenhwyvar pędziła przez obozowisko i legowiska śpiących wojowników i nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, gdy zwierzę przedarto się przez pewną grupę.Zobaczywszy kota, który poruszał się z takim wdziękiem i szybkością, że wydawał się być tylko duchem, klan Tygrysa zamiast go gonić, upadł na kolana i podniósł ręce ku górze i zaniósł głosy w podzięce Temposowi.Drizzt nie miał żadnych trudności z ucieczką z granic obozowiska, gdyż wszyscy wartownicy pobiegli w kierunku zamieszania.Gdy drow osiągnął czerń otwartej tundry, zwrócił się na południe, w kierunku Kelvin's Cairn i rzucił się biegiem przez pustą równinę, przez cały czas koncentrując się na sfinalizowaniu śmiertelnego kontrplanu walki.Gwiazdy powiedziały mu, że do świtu pozostały mniej niż trzy godziny i wiedział, że jeśli pułapka ma być zastawiona właściwie, to nie może się spóźnić na spotkanie z Bruenorem.Głosy zaskoczonych barbarzyńców szybko ucichły wdali, z wyjątkiem monotonnego pomruku klanu Tygrysa, który modlił się do świtu.Kilka minut później Guenhwyvar bez wysiłku biegła przy boku Drizzta.- Setki razy uratowałaś mi życie, wierna przyjaciółko - powiedział Drizzt, klepiąc silny kark wielkiego kota.- Setki razy i więcej!* * * * *- Będą teraz przekonywać się i kłócić przez dwa dni - zauważył z rozgoryczeniem Bruenor.- To szczęście, że w końcu przybyli więksi wrogowie!- Lepiej inaczej nazwij nadchodzących barbarzyńców - odparł Drizzt, na jego stoicko spokojnej twarzy zagościł uśmiech.Wiedział, że jego plan jest solidny, i że tego dnia walka będzie należała do ludu Dekapolis.- Teraz idź i zastaw pułapkę nie masz zbyt wiele czasu.- Zaczęliśmy ładować kobiety i dzieci na łodziach, gdy tylko Pasibrzuch przyniósł nam nowiny - wyjaśnił Bruenor.- Wygonimy robactwo z naszych granic zanim dzień się skończy! - Krasnolud rozstawił szeroko nogi w swej zwykłej postawie bojowej i dla podkreślenia swych słów uderzył toporem w tarczę.- Niezłego masz nosa do walki, elfie.Twój plan zaskoczy barbarzyńców i da chwałę tym, którzy jej potrzebują.- Nawet Kemp z Targos będzie zadowolony - zgodził się Drizzt.Bruenor poklepał przyjaciela po ramieniu i wstał by odejść [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.