[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzruszyła ramionami; wcale nie była zdziwiona, że tak wcześnie wstała.- Nie zaproponowałeś mi, żebym się napiła.Uniósł brwi.158- A chcesz?- Najpierw musisz dmuchnąć w balonik.- Kiedy zmarszczył brwi, dodała: - To taki test, żeby zmierzyć, ile wypiłeś.Nawet nie sprawiał wrażenia, że męczy go poczucie winy.- Dzisiaj nic nie piłem i dlatego możesz się bezpiecznie pożywić.- Usiadł - zbyt blisko jak na jej gust.- Dlaczego tak ci się spieszyło pod prysznic zeszłej nocy? Czy czułeś się tak bardzo zbrukany tym, co robiliśmy?Zaśmiał się krótko.- Emmo, to najbardziej podniecająca rzecz, jakiej doświadczyłem.Musiałem sobie ulżyć pod prysznicem, żeby nie złamaćobietnicy, którą ci dałem.Zmarszczyła brwi.- To znaczy, że ty.?- Och, tak.- Uśmiechnął się, patrząc jej w oczy.- To przez ciebie każdej nocy zachowuję się jak napalony nastolatek.Bez zakłopotania przyznał, że co noc onanizuje się zaledwie kilka metrów od niej.A ona tymczasem przewraca się w łóżku,walcząc z potrzebą dotykania swojego ciała.Jakie to.żałosne.Zaczerwieniła się, słuchając jego zwierzeń, ale także z powoduwłasnych myśli.Chciałabym zobaczyć, jak on to robi.Nie, nie, nie.Jeżeli ciągle będzie patrzyła na ten jego lubieżny uśmieszek, zapomni o swoim planie, zapomni, jaki bardzo czuła sięzraniona, słysząc jego słowa.Oszukał ją, mamił miłymi słówkami, tylko po to, żeby ją upić i wykorzystać.Konsekwencje.Jeżeli zadziera z wampirem, z Emmaline Troy, musi ponieść konsekwencje.Kiedy okiennice otworzyły się z cichym buczeniem, odsłaniając nocne niebo, powiedziała:- Lachlainie, mam pomysł.- Czy naprawdę będzie miała tyle odwagi, żeby w porę się opamiętać? Konsekwencje.Musi muodpłacić pięknym za nadobne.Ku jej zdumieniu zgodził się.- Myślę, że jest taki sposób, żebyśmy oboje poczuli ulgę, gdy piję.- Słucham uważnie - odparł szybko.Zsunęła się z łóżka i klęknęła przed nim.Delikatnymi białymi dłońmi rozsunęła jego kolana.Dopiero teraz zrozumiał, co ma na myśli.- Chyba nie chcesz.? - Powinien się wzdrygnąć na tę myśl, ale jego penis stał sztywny niczym maszt.- Chcę całego ciebie, Lachlainie - wymruczała piękna Emmaline o delikatnych ustach, która patrzyła na niego błękitnymioszałamiającymi oczami.- Wszystkiego, co możesz mi dać.Pragnął dać jej wszystko, co tylko zechce.Wszystko.Drżącą ręką rozpięła górny guzik jego dżinsów.Przełknął głośno ślinę.Czy nie powinien zachować czujności? Z trudem powściągał chęć złapania jej za głowę i przyciągnięcia bliżej.Wyczuł, że złatwością może ją spłoszyć.Wiedział, że nigdy wcześniej nie dała żadnemu mężczyźnie rozkoszy.Czyżby miał zacząć pierwszą nocpełni właśnie w ten sposób? To chyba sen.Powoli rozpięła rozporek i westchnęła, kiedy jego sztywny penis wyskoczył ze spodni, a potem uśmiechnęła się wstydliwie ijednocześnie kusząco.Najwyraźniej jego erekcja jej pochlebiała.Wzięła jego męskość w obie dłonie, tak jakby już nigdy niezamierzała go puścić.- Emmo - powiedział łamiącym się głosem.- Wytrzymaj tak długo, jak zdołasz - powiedziała, przeciągając dłonią po jego członku.Zamknął oczy, czując niewiarygodnąprzyjemność.Najpierw poczuł jej oddech i zadrżał lekko.A potem jej wilgotne usta i język dotykający i liżący jego ciało.Ach, miała mały izwinny języczek.Słodki Boże, poczuł jej zęby.Jęknął, zdziwiony, padając w tył na łóżko, ale natychmiast uniósł głowę i dotknął ręką jej twarzy.Chciał widzieć, jak trzyma go wustach.Musi być całkowicie zboczony.- Nie.miałem.pojęcia.Już na zawsze tak -wymruczał.- Na zawsze.Nie wiedział, czy natychmiast osiągnie orgazm, czy straci przytomność.Jej dłonie były wszędzie, dotykały, głaskały,doprowadzały go do szaleństwa.Jęknęła, nie wypuszczając go z ust, i zaczęła ssać z jeszcze większą siłą.Czuł, że słabnie, ale niechciał, żeby to się skończyło.- Emmo, zaraz.- Nagle oczy uciekły mu w głąb czaszki i wszystko zakryła ciemność.26Nie oglądaj się za siebie.Wsiadaj do samochodu.Uciekaj, jakby goniło cię stado diabłów.I tak zrobiła.Pobiegła prosto do wielkiego garażu i zaczęła szukać kluczyków do zaparkowanych tam samochodów.Ale nic nieznalazła.Poczuła, jak traci panowanie nad sobą.W jej głowie wirowało tylko jedno słowo.Jakby opadła z niej jedwabna zasłona.Uciekaj.Przecież próbowała! Nie ma kluczy.Wybiegła z garażu i rozejrzała się wokoło w poszukiwaniu jakiegoś samochodu dostawczego.Mógł być nawet traktor.Zamarła na moment i zmarszczyła brwi.Ponad horyzontem zabłysło zimne światło.Księżyc w pełni.Właśnie wschodził.Poczuła na skórze jego światło.Wyobrażała sobie, że właśnie w taki sposób ludzie czują słoneczny blask.Jej słuch był ekstremalnie wyostrzony.Z lasu dochodziły dziwne odgłosy, jakby ktoś ją wołał.Podczas wcześniejszych spacerówomijała to ciemne, ponure miejsce.Na widok mrocznej puszczy nawet jej nowo odkryta odwaga chowała się w mysią dziurę.Biegnij tam.Musiała zwalczyć w sobie nieodpartą chęć ukrycia się w gęstym mroku.Lachlain z łatwością mógłby ją tamznaleźć - przecież był myśliwym, tropicielem.Robił to przez całe życie.Mimo to jej ciało pragnęło znaleźć się w lesie, tak jakby tęskniła za gonitwą pomiędzy drzewami, chociaż nigdy tam nie była [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|