[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I w końcu zwyciężyłem.Mieszkanie Grabowa okazało się jednym, gigantycznym pomieszczeniem.Nie było tam ścian.Kuchnia, sypialnia, bawialnia i pracownia oddzielone były od siebie pasami wolnej przestrzeni.W bawialni stała pluszowa brązowa kanapa składająca się z dwunastu części i dwa niskie stoliki z białymi blatami.W sypialni znajdowało się wielkie łóżko przykryte owczą skórą.Kawałki owczej skóry leżały też na podłodze wokół łóżka.Za łóżkiem widniała ściana z cegieł.Wisiały na niej: tarcza, dwie skrzyżowane ze sobą włócznie i kilka masek.Dwie z nich mogły pochodzić z Oceanii, Nowej Gwinei albo Nowej Irlandii.Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby wisiały nad moim łóżkiem.Pomyślałem, że mógłbym nieźle zarobić, sprzedając je na aukcji Parke-Berneta.Kuchnia była imponująca.Stała tam duża kuchenka, lodówka ze specjalną maszyną do robienia lodu, zamrażarka, zmywarka do naczyń oraz pralka z suszarką.Zlew był z nierdzewnej stali.Stalowe i mosiężne garnki wisiały na żelaznych haczykach wbitych w ścianę.Pracownia Grabowa też zrobiła na mnie wrażenie.Znajdowały się tam dwa długie wąskie stoły, para krzeseł i stołków, sprzęt do drukowania i piec do wypalania ceramiki.Na wysokiej do sufitu, metalowej półce stały poukładane w równych rzędach farby, chemikalia i narzędzie.Była tam ręczna prasa drukarska.Na podłodze stały pudełka z grubym papierem na dyplomy.Kiedy włamałem się do mieszkania Grabowa, było piętnaście po dziesiątej.Spędziłem tam około dwudziestu minut.Nie znalazłem żadnych ciał ludzkich – żywych ani martwych.Nie było tam teczki ze sztucznej skóry ani biżuterii, poza paroma spinkami do mankietów i krawatów.Na stoliku obok łóżka leżała garść monet.Nie tknąłem ich.Nie znalazłem żadnych obrazów Grabowa.Jedynymi dziełami sztuki w mieszkaniu były maski wiszące nad łóżkiem.Natomiast znalazłem płytki miedziane o wymiarach dwa i pół na sześć cali.Były przytwierdzone do kawałków sosnowego drewna grubości trzech czwartych cala.Znalazłem kluczyk, który niewątpliwie pasował do sejfu, i skórzany pojemnik na ołówki, w którym znajdowały się ostre narzędzia z sześciokątnymi rączkami.Nie zabrałem niczego z mieszkania Grabowa.Odsunąłem parę mebli i wetknąłem tu i ówdzie nowy banknot dwudziestodolarowy.Przyznaję, że miałem ochotę zdjąć ze ściany tarczę i włócznię, włożyć maskę i pogalopować ulicami SoHo, udając wojownika z Oceanii.Coś mnie jednak powstrzymało.Maski były na pewno wartościowe, ale ukradłem przed paroma godzinami ćwierć miliona dolarów i nie zamierzałem obniżać lotów.Kiedy taksówka zatrzymała się przed budynkiem, w którym mieszkała Jillian, zauważyłem stojący obok hydrantu biało-niebieski samochód policyjny.– Proszę stanąć na narożniku – powiedziałem taksówkarzowi.– Zatrzymałem licznik.– Przecież to tylko kilka metrów.– Tu się płaci za każdy metr.Dałem mu napiwek, ale odjechał z ponurą miną.Wróciłem do budynku, w którym mieszkała Jillian, rozglądając się, czy w pobliżu nie ma innych wozów policyjnych.Nie zauważyłem żadnych podejrzanych aut ani policjantów czyhających w krzakach.Postanowiłem sam się tam schować.Po dziesięciu minutach z budynku wyszło dwóch mężczyzn, których natychmiast rozpoznałem.Byli to Todras i Nyswander.„Pracują po godzinach, tak jak ja”, pomyślałem.Funkcjonariusze wsiedli do samochodu i odjechali.Siedziałem w krzakach jeszcze pięć minut, na wypadek, gdyby Todras i Nyswander okrążyli budynek.Nic takiego się jednak nie stało.Zacząłem się zastanawiać, czy zadzwonić do Jillian z budki telefonicznej na rogu, ale w końcu zdecydowałem, że będzie prościej, jeśli zadzwonię do niej domofonem.Głos Jillian był niewyraźny, ale poczułem od razu, że jest zdenerwowana.– Słucham? – powiedziała.– Tu Bernie.– Och, nie wiedziałam, że.– Jesteś sama?– Przed chwilą było tu dwóch policjantów.– Wiem.Czekałem, aż wyjdą.– Powiedzieli, że zabiłeś Crystal i że jesteś niebezpieczny.Nie byłeś na meczu.Włamałeś się do niej i zabiłeś ją.Na szczęście nikt nie wszedł do budynku.– Wpuścisz mnie? – spytałem.– Nie wiem, czy to dobry pomysł.„Sam sobie poradzę”, pomyślałem.„Wejdę na górę i otworzę drzwi twojego mieszkania jednym kopnięciem”.– Dowiedziałem się wielu rzeczy w ciągu ostatnich paru godzin – powiedziałem.– Wiem, kto zabił Crystal.Wpuść mnie.Wszystko ci wytłumaczę.Jillian nie odpowiedziała.Być może wykręcała właśnie numer 911.W takim razie za niecałą godzinę zjawią się tu funkcjonariusze policji nowojorskiej, wyciągną pistolety i.W tym momencie zadźwięczał domofon.Pchnąłem drzwi i wszedłem do środka.Jillian miała na sobie wełnianą spódnicę, zielononiebieski szal i granatowy sweter.Jej rajstopy też były granatowe.Na nogach miała spiczaste kapcie z sarniej skóry.Wyglądała w nich jak wróżka z bajki.Nalała mi kawy i przeprosiła za to, że była nieuprzejma, kiedy zadzwoniłem z dołu.– Jestem dziś strasznie zdenerwowana – wyjaśniła.– Było tu mnóstwo ludzi.– Mówisz o gliniarzach?– Tamtych dwóch przyszło na końcu.Przedtem był tu inny policjant.Mówił mi, jak się nazywa, ale.– Ray Kirschmann?– Tak.Prosił, żeby przekazać ci wiadomość.Powiedziałam, że nie mam z tobą kontaktu.A wtedy on mrugnął okiem.Byłam tak zakłopotana, że się zaczerwieniłam.– Ray ma taki styl.Co to za wiadomość?– Prosił, żebyś się z nim skontaktował.Powiedział, że masz tupet, skoro byłeś jeszcze raz w miejscu zbrodni.Kirschmann wie, co stamtąd zabrałeś, i chce o tym porozmawiać.Powiedziałam mu, że nic nie rozumiem, ale on twierdził, że będziesz wiedział, o co chodzi.Chce się z tobą skontaktować.„Dlaczego Ray powiedział, że byłem jeszcze raz w miejscu zbrodni?”, pomyślałem.– Policjanci mówili różne rzeczy.Kiedy Kirschmann wyszedł, pojawił się Craig.– Podobno powiedziałaś mu, żeby tu nie przychodził?– Nie posłuchał mnie.Wpuściłam go, bo nie chciałam, żeby narobił zamieszania.Nie pozwoliłam mu zostać na noc.– Czego chciał?Jillian skrzywiła się.– Zachowywał się okropnie.Jest przekonany, że zabiłeś Crystal [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.