[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdopodobnie już niedługo niezliczone damy z towarzystwa w Porto Alegre będą chadzać w takich monstrach.- Pochlebca! Ale przestańmy rozmawiać o mnie - to robi już całe miasto.Jak się panu powodzi? Ach, po cóż pytam, widać po panu, że wszystko układa się jak najlepiej.Jak długo pan jeszcze zostanie? Co prawda, życzę panu, żeby załatwił pan te bez wątpienia denerwujące sprawy urzędowe szybko i gładko, ale gdyby doszło do opóźnień, nie byłabym zbytnio zmartwiona.Tak, niech pan nic nie mówi, sama przyznaję, że jestem wielką egoistką.Paplała dalej w tym stylu całą bitą godzinę.Przedmiotem wywodów była zwykle ona sama.Ale to nieszczególnie Raulowi przeszkadzało.I tak niechętnie mówił o sobie.Teraz mógł po prostu oprzeć się na krześle, wsłuchiwać w jasny, przyjemny głos i rozluźnić się przy rozmowie o błahostkach, które wypełniały dni Josefiny.Gdy oboje postanowili ruszyć dalej, zapadał zmierzch.Już choćby po tym Raul poznał, że siedziba policji musi być zamknięta.Wskoczył na konia, pomachał na pożegnanie Josefinie i wyjechał z centrum miasta.Nie chciał prezentować swojej sprawy na jednym ze zwykłych posterunków, które z pewnością były jeszcze otwarte.Tamtejsi urzędnicy zajmowali się wichrzycielami, złodziejami, ulicznicami i pijakami.Nie oczekiwał, że pomogą mu rozwiązać jego problem.Im bardziej zbliżał się do domu, tym bardziej swobodny nastrój, w jaki wprowadziło go spotkanie z Josefiną, ustępował rozdrażnionemu napięciu.Do diabła, będzie musiał teraz ponownie pojechać do miasta i zgłosić odnalezienie tej dziewczyny, która prawdopodobnie pochodziła z Niemiec, ale o której poza tym nie wiedział prawie nic.Jego powrót do Santa Margarida jeszcze bardziej się przez to opóźni.Było ciemno, gdy przybył do domu.Oddał konia stajennemu, a potem tylnym wejściem wszedł do skrzydła gospodarczego.Zdjął buty, włożył parę domowych kapci i udałsię do kuchni.Po całej tej czekoladzie i likierach, które wmusiła w niego Josefina, był bardzo spragniony.Już w korytarzu usłyszał głosy dwóch kobiet.Jeden z nich nieomylnie należał do Teresy, która przeklinała.Nie zdziwiło go to ani trochę, bo zawsze znajdowała powód do przeklinania.Prawdopodobnie po prostu coś jej wykipiało.Teresie towarzyszył drugi głos z miękkim zaśpiewem.Czy była to ta dziewczyna? Czy odzyskała pamięć? Ach, Bogu niech będą dzięki!Jednak gdy Raul wszedł do kuchni, początkowo niezauważony przez obie kobiety, usłyszał, że jego podopieczna nuci melodię.Gdy go zobaczyła, natychmiast przestała.Nie wstając, Teresa powiedziała:- No dalej, menina, nie przerywaj, to było bardzo ładne.- Rzeczywiście było - przyznał Raul.Teresa z przerażenia niemal upuściła miskę, gdy zauważyła obecność Raula, a dziewczyna nieświadomie cofnęła się o krok.Wpatrywała się w niego, jakby byłwłamywaczem.- Ładnie mnie obie witacie - poskarżył się.Nastrój zupełnie mu się popsuł.Teraz nawet we własnym domu musiał się czuć jak intruz.- Niech pan tak nie myśli, senhor Raul - uspokajała go Teresa.- Mała pana nie rozumie, a pański wyraz twarzy rzeczywiście jest okropny.Poza tym nie musi się pan tak skradać, cicho jak jakiś Indianin.- Obróciła się zamaszyście i wskazała na piec.- Ale zaraz będzie świeży, ciepły chleb, który tak pan lubi.Niech pan sobie tylko wyobrazi, jak rozpływa się po nim masło.Raul się uśmiechnął.Tak, to go cieszyło.Zapach w kuchni sprawił, że już pociekła mu ślinka.Nie było nic lepszego niż świeżo upieczony chleb.Rozdział Siódmy.Lubiłam w wiosce chodzić do piekarni.Zapach świeżo upieczonego chleba należał do najbardziej kuszących zapachów, jakie znałam, choć nie było ich wiele.Bez w maju, róże na plebanii w Hollbach w czerwcu, ciasto śliwkowe matki we wrześniu - i oczywiście cynamon i goździki w adwencie.Cudowny zapach nie był jednak głównym powodem, dla którego zawsze chętnie chodziłam do piekarni.Po prostu wykorzystywałam każdą okazję, by opuścić naszą zagrodę i pokazać się chłopcom w wiosce.Lubiłam, gdy się za mną oglądali [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|