[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wyczuwszy wstrzymywaną, a zarazem pożądliwą zgodę, ciągnął zachęcająco: – Zabierzcie karetę, wasza dostojność, bo trudno wam będzie to przynieść.Tyle tego jest – szepnął – że nawet się nie zauważy, jeśli sobie na pamiątkę.– Uśmiechnął się kusząco.– Pokażę wam drogę.Chodźmy!Kobietę szybko odwiązano, inkwizytor narzucił na nią płaszcz i ruszyli pieszo za karetą.Sierżant prowadził ich przez plątaninę korytarzy i jaskiń drogą, której sami nigdy by nie odnaleźli.Korytarz robił się coraz węższy i niższy, grube dębowe bale, podparte po obu stronach drewnianymi stemplami, chroniły strop przed zawaleniem.„Zbliżamy się do celu”, pomyślał radośnie Fulko.Jego żądza złota wzrastała, pachołcy także parli naprzód chwytając za szprychy kół, by pomóc koniom, gdy kareta opornie przejeżdżała przez jakieś rumowisko.W końcu ciemna sztolnia doprowadziła ich do małej groty.Paliło się tu jedynie kilka oliwnych lamp umieszczonych w skale, jednakże w ich świetle tu i ówdzie błyskała bryłka złota bądź szlachetny kryształ.Pachołcy zaczęli gorączkowo przeszukiwać żwirowisko.Inkwizytor chciał się do nich przyłączyć, gdy jego wzrok padł na kobietę.Spostrzegł, że rozchylający się płaszcz odsłonił jej nagie uda.Fulko podszedł do niej.Pozwoliła się zaprowadzić do pojazdu, pierwsza wślizgnęła się do wnętrza, położyła na wznak i rozchyliła nogi.Ręce miała nadal związane.Fulko uniósł habit, opuścił spodnie, ale wygrzebał z nich całkiem obwisły członek.– Vasama la uallera! – zaklął po neapolitańsku, rozwścieczony na zawodny instrument.Głowa Alfii, obramowana rozluźnionymi warkoczami, spoczywała na podłodze pojazdu.Zły inkwizytor unikał spojrzenia kobiecie prosto w twarz, w przeciwnym razie może by zauważył, jak zimno i okrutnie patrzyły nań jej błyszczące oczy.Usłużnie wyciągnęła do niego ręce, a on nerwowo uwolnił je z więzów.Sięgnęła nieśmiało po jego męskość, którą trzymał w zaciśniętej pięści.Wysunęła się z karety, opuściła przed nim na kolana i pochyliła do przodu.Widział z góry tylko jasne włosy, ale głos dotarł wyraźnie do jego uszu:– Okłamałam cię.– Pospiesz się! – parsknął, Alfia jednak zwlekała.– Roger i Izabela nie są bliźniętami.Na krótko przed połogiem Esklarmondy, o czym w Montségur wiedział każdy, przywieziono do zamku w największej tajemnicy pannę szlachetnego rodu bliską rozwiązania.Medycy przy pomocy pewnej mądrej kobiety urządzili wszystko tak, że obie urodziły jednocześnie.Fulko z zadowoleniem poczuł, że opór Alfii, jeśli w ogóle kiedyś istniał, maleje.Przyciskał do niej coraz natarczywiej swoje przyrodzenie, aż wreszcie jego sflaczały korzeń natknął się na jej zęby.– Mówić dalej? – spytała.Inkwizytor pełen wątpliwości miotał się teraz między lubieżnością, wściekłością i grzechem, między surowym wypełnianiem obowiązku i straconym czasem.Ileż złota mógłby już zgarnąć!Alfia oszczędziła mu podejmowania decyzji.– Esklarmonda wydała na świat córkę, a koło niej położono w kołysce noworodka tej drugiej, chłopczyka.Gdy.– Ekscelencjo! – zawołał cicho woźnica; wstydził się przeszkadzać dostojnemu panu w pełnieniu jego urzędu.– Ta sztolnia jest ślepa, nie ma stąd wyjścia, a templariusz nie wrócił.– Poszukaj go! – jęknął inkwizytor, sam już nie wiedząc, która tajemnica powinna być w tej chwili najważniejsza: rodowód dzieci, pochodzenie złota czy spełnienie w łonie tej kobiety.– La uallera! – ryknął, chwycił Alfie za włosy, odchylił jej głowę do tyłu i wepchnął jądra do jej rozwartych z przerażenia ust.Poczuł drgania języka i zamknął oczy.Ręce kobiety prześlizgnęły się po nim w górę, przyciągnęły jego głowę, palce głaszcząc obmacywały mu skronie.Poczuł, jak jego żądło nabrzmiewa krwią i twardnieje.– Dalej! – wrzasnął.Alfia nagle zacisnęła zęby, wgryzła się w nabrzmiałe jądra, tnąc je i miażdżąc, równocześnie ręce przesunęła ku jego twarzy, palce wczepiła w mięsiste policzki, a kciuki wbiła w oczy.Krzyk inkwizytora przeszedł w gardłowe charczenie.Machał rękoma jak cepami, nie wiedział, czy ma nimi sięgnąć między nogi, czy też przycisnąć je do krwawiących oczodołów.Kobieta pchnęła go na rumowisko.Upadł na wznak i zwijał się, rzężąc z bólu.Alfia wypluła krew i przeskoczyła przez niego, kierując się ku wyjściu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.