[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani jako dziecko pod presją sukcesu, ani jako piętnastolatka zmuszona rodzić z dala od rodziny i przyjaciół, ani jako siedemnastoletnia uciekinierka.A mimo to kiedy po zakończonej piosence opuściła skrzypce, uśmiech złagodził jej twarz i zobaczyłam bijące z niej światło.Radość z tego, co robiła.Z życia, które sobie stworzyła.Znowu zaczęła grać; jej rozkołysane włosy były niczym symbol wykradzionej przez nią wolności.Odwróciłam twarz od sceny i opuściłam wzrok na oparcie krzesła przede mną, nagle zraniona.Ona miała normalną rodzinę, ja nie.Chciałam cieszyć się razem z nią, ale to bolało.Wpatrywałam się w krzesło przede mną dobrych parę minut, zanim znówspojrzałam na scenę i dopiero wtedy po raz pierwszy tak naprawdę usłyszałam muzykę.Tworzyli zgrany zespół.Głównymi wokalistami byli Celia i Shane, Lisa śpiewała tylko chórki.Jej skrzypce za to wysuwały się na pierwszy plan i kiedy zagrała solo, publiczność zerwała się z miejsc.Sama też wstałam, ale kolana tak mi drżały, że musiałam się przytrzymać oparcia z przodu, żeby nie upaść.Po godzinie ogłosili przerwę.Mocno ściskając Violkę, stanęłam w kolejce do zbyt małej i nadmiernie eksploatowanej ubikacji.Marzyłam o otępieniu, jakie przyszłoby po wypiciu następnego piwa, ale to groziłoby zaćmieniem umysłu, na które nie mogłam sobie pozwolić, więc na drugą połowę koncertu kupiłam sobie butelkę wody.Kiedy zespół wrócił na scenę, z narastającym niepokojem uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, o której koncert się skończy.Z każdą piosenką popadałam w coraz większą panikę.A jeśli zaraz potem uciekną z klubu? Prosto ze sceny pobiegną do samochodu czekającego w bocznej uliczce? A jeśli cała moja wyprawa pójdzie na marne?I dlaczego, durna, wybrałam miejsce na środku rzędu?Po następnej piosence wstałam.Wysunęłam się z rzędu, mamrocząc „Przepraszam”do ludzi zmuszonych zrywać się z miejsc, kiedy deptałam im po nogach, i usiłując nie walnąć nikogo futerałem z Violką.Rosły ochroniarz w czerni stał oparty o ścianę z cegły i oglądał koncert, ale kiedy zobaczył, że kieruję się na zaplecze, zrobił dwa kroki do przodu, aby przeciąć mi drogę.Obdarzyłam go najcieplejszym uśmiechem, na jaki mogłam się zdobyć.Pochylił się i nadstawił ucha.Musiałam krzyczeć, tak głośno brzmiała muzyka przy samej scenie.– Przyszłam do Jade! Jestem jej siostrą i mam jej stare skrzypce.– Uznałam, że„siostra” zabrzmi lepiej niż „córka”, choć byłam pewna, że oba te słowa wzbudziłyby w Lisie popłoch.Facet patrzył z zachmurzonym czołem i przypomniałam sobie, co podawała internetowa notka biograficzna Lisy: jedyne dziecko lekarza i pielęgniarki.Miałam nadzieję, że jej nie czytał.Znów się uśmiechnęłam.– Chcę jej zrobićniespodziankę.– Pokaż to! – krzyknął mi do ucha i podeszłam za nim do wąskiej półki na ścianie obok drzwi.Nie mogłam mieć do niego pretensji.Skąd mógł wiedzieć, czy nie wnoszę w tym futerale broni.Oby tylko Lisa nie pomyślała, że tym właśnie dla mnie jest Violka.Położyłam futerał na półce i otworzyłam go.Ochroniarz nie próbował wyjąćskrzypiec, tylko dokładnie obmacał koniuszkami palców wyściółkę wokół nich.Wreszcie krzyknął:– Chodź ze mną!Zamknęłam futerał i wyszłam za nim na korytarz zalany boleśnie jasnym blaskiem nagich świetlówek w suficie.Po prawej miałam kilkoro zamkniętych drzwi, po lewej– otwarty gabinet.Za biurkiem siedziała kobieta o fioletowych włosach.Podniosła głowę, kiedy stanęłam z ochroniarzem w drzwiach.– Co tam? – spytała.– To siostra kogoś z zespołu – poinformował ją ochroniarz.– Jade – wyjaśniłam kobiecie.– Mieszkam niedaleko i przyniosłam jej stareskrzypce.Pomyślałam sobie, że na pewno chciałaby je mieć.Mogę się z nią zobaczyć po koncercie?Nie uwierzyła mi.– Nie uprzedzała, że ktoś przyjdzie.– Wiem, wiem.Miało mnie dziś nie być w mieście, ale jestem, więc postanowiłam jej zrobić niespodziankę – mówiłam szybko.Wiedziałam, że sprawiam wrażenie,jakbym wymyślała tę historyjkę na poczekaniu.Bo tak było.– Sprawdziłem futerał – oznajmił ochroniarz.– To prawdziwe skrzypce.– Zerknąłw głąb korytarza.– Muszę iść – rzucił.Zostawił mnie w drzwiach i wrócił tą samą drogą, którą przyszliśmy.Kobieta spojrzała na elektroniczny zegar ścienny.– Zapytam ją, kiedy zejdzie ze sceny – powiedziała, wstając.– Zdaje się, że właśnie kończą.– Słyszałam brawa, głośniejsze niż wcześniej.– Jak się nazywasz? – spytała.Nie chciałam zdradzać mojego imienia, ale nie widziałam innej możliwości.– Riley – powiedziałam.– No dobra.– Przeszła obok mnie.– Usiądź [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|